Żyjąca na Podkarpaciu największa w Polsce populacja niedźwiedzi nadal zachowuje się zgodnie z pierwotnymi instynktami. "Potwierdza to stały monitoring, dzięki któremu wiemy o nich coraz więcej" - przekonuje rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, Edward Marszałek.
Szacuje się, że na Podkarpaciu, przede wszystkim w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, bytuje ponad 100 tych drapieżników.
"Wśród naszych niedźwiedzi nie występuje zjawisko synantropizacji, czyli zaniku instynktownego strachu i skłonności do przebywania w pobliżu ludzi, głównie w celu łatwego zdobycia pożywienia" - powiedział PAP Edward Marszałek.
Rzecznik zwraca natomiast uwagę, że "niedźwiedzie częściej pokazują się człowiekowi". Tablice ostrzegające przed nimi ustawiono m.in. w okolicach Zalewu Solińskiego oraz w nadleśnictwie Baligród.
"Ostrzegamy turystów przed wchodzeniem na teren, gdzie są ostoje niedźwiedzi i gdzie można spotkać tego drapieżnika. W głębi lasu niedźwiedzie są u siebie" - dodaje rzecznik.
W tym roku nie zanotowano przypadków poturbowania ludzi. Rok temu były trzy takie zdarzenia. Jeden z nich dotyczył drwala idącego do lasu. Mężczyzna nieświadomie przeciął drogę drapieżnikowi, który zaskoczony uderzył łapą intruza.
Kilka żyjących na Podkarpaciu niedźwiedzi posiada nadajniki telemetryczne. Dzięki nim można m.in. wyznaczyć trasy przemieszczania się tych zwierząt.
"Okazało się, że jeden z samców w ciągu 9 miesięcy potrafił obejść obszar 1 100 km kw. Wyruszył znad Zalewu Solińskiego i dotarł do Tylawy w Beskidzie Niskim, gdzie wypłoszyły go ciężarówki na drodze krajowej nr 9. Wcześniej odwiedził m.in. okolice Leska i Rymanowa" - zauważył Marszałek.
Zdecydowanie mniej wędrują zajęte rodzeniem i wychowaniem potomstwa samice. Poruszają się na obszarze ok. 100 km
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.