Maryja w Ewangelii jest mężna, roztropna, daleko widząca. Wyraźnie duchem bliższa Chrystusowi niż wszyscy inni, ale nigdy nie stara się zajmować miejsca Józefa czy Apostołów. Mimo upływu dwóch tysięcy lat jej ziemska wędrówka pozostaje wciąż aktualnym programem duchowym dla kobiet - mówił wczoraj w Piekarach abp Kazimierz Nycz.
Publikujemy pełny tekst homilii:
Umiłowane Siostry w Chrystusie Panu, matki, żony, babcie, drogie dziewczęta oraz wszyscy towarzyszący wam w tym pielgrzymowaniu do Piekar mężczyźni.
Bogu dzięki, że w waszym archidiecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Piekarskiej, mają miejsce dwie poważne pielgrzymki. Ta majowa mężczyzn i młodzieży męskiej, mająca swoją historię i znaczenie, zwłaszcza w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat oraz dzisiejsza kobiet i dziewcząt, która zaczyna dorównywać tamtej sprzed kilku miesięcy. Są one względem siebie komplementarne, tak jak komplementarna w małżeństwie jest obecność mężczyzny i kobiety i nikomu nie wolno zacierać różnic miedzy małżonkami w imię fałszywej emancypacji. Mężczyzną i niewiastą stworzył ich i powiedział rośnijcie i rozmnażajcie się, czyńcie sobie ziemię poddaną. Te słowa Boga stwórcy stoją na straży małżeństwa. One też uzasadniają osobne pielgrzymkowe spotkania mężczyzn i kobiet na Śląsku, tu w Piekarach. Ta inność ról w małżeństwie i rodzinie uzasadnia, przynajmniej czasem, osobne rozważanie spraw życia rodzinnego, spraw wychowania i niezastąpionej roli żony i matki w życiu rodziny i w wychowaniu młodego pokolenia.. Spróbujmy zatem pochylić się nad tymi sprawami i zobaczyć je w świetle dzisiejszego słowa Bożego.
W niedługim czasie po cudownym poczęciu Syna Bożego w łonie Maryi, ona sama – jak przypomina nam dzisiejsza Ewangelia św. Łukasza - poszła z pośpiechem w góry, by nawiedzić swoją krewną Elżbietę i jej męża Zachariasza. Kiedy czytamy o tym wydarzeniu odruchowo nasuwa się pytanie: cóż to za ważny, żeby nie powiedzieć, pilny był powód takiej wizyty? Dlaczego tak nagle, tak szybko? Dlaczego Maryja wybrała się w drogę sama ? Łatwo można by podważyć sens tej wyprawy zauważając, że to nieroztropne i ryzykowne dla kobiety w stanie błogosławionym wyruszać w taką wyczerpującą i niebezpieczną podróż. Ale przecież niemożliwe, żeby Maryja nie zdawała sobie z tego sprawy. Nie możemy też posądzać Jej o lekceważenie daru nowego życia złożonego w Jej łonie. Musiała więc mieć powód i to bardzo ważny. Spróbujmy go poszukać.
Bardzo często w tradycyjnym rozumieniu tego fragmentu ewangelii mówi się o pragnieniu niesienia pomocy, jakim kierowała się Matka Boża. Elżbieta była już przecież wiekową niewiastą. Jej błogosławiony stan zaawansowanej ciąży wymagał od niej szczególnej ostrożności, zapewne także i ograniczenia codziennych zajęć. To powodowało, że potrzebowała opieki, a także wyręczenia jej w domowych pracach. Tradycyjnie już wyrażamy w Kościele opinię, że to właśnie było dla Maryi argumentem, by odwiedzić swoją krewną. Chciała służyć jej pomocą w tym błogosławionym, ale i trudnym czasie oczekiwania na poród. Niewątpliwie był to powód nawiedzenia Elżbiety. Pojawia się jednak pytanie, czy ten motyw można uznać za całkowicie wyjaśniający podróż Maryi? Mogą budzić się tu pewne wątpliwości. Zachariasz, mąż Elżbiety był przecież kapłanem, pochodził z kapłańskiego rodu Abiasza. Zatem nie był człowiekiem, który nie mógłby zorganizować opieki dla brzemiennej żony. Zachariasz i Elżbieta nie byli biedakami. Czy pomoc młodziutkiej Maryi była w tej sytuacji nieodzowna? Matka Jezusa, przebywając około trzech miesięcy w domu, gdzie miał się narodzić Jan Chrzciciel, nie siedziała tam zapewne z założonymi rękami, ale to chyba jednak nie chęć niesienia pomocy skłoniła ją w pierwszym rzędzie do tak dalekiej i ryzykownej wyprawy. Szukajmy więc dalej tej najważniejszej przyczyny.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.