12 maja 1926 r. marszałek Józef Piłsudski na czele wiernych mu oddziałów podjął marsz na Warszawę, który przeszedł do historii jako "zamach majowy". Jego wynikiem było ustąpienie prezydenta i dymisja premiera. W wyniku trwających trzy dni walk zginęło 379 osób, wśród nich 164 cywilów.
Wieczorem 12 maja Piłsudski podjął próbę mediacji. Spotkał się z marszałkiem Sejmu Maciejem Ratajem, oświadczając mu, że ma przewagę sił, która będzie wzrastać z każdą godziną. Rataj skierował się następnie do Belwederu, gdzie usłyszał od prezydenta Wojciechowskiego, że w zaistniałych okolicznościach nie ma mowy o jakichkolwiek pertraktacjach.
Prezydent i rząd byli przekonani, że dzięki wsparciu ściąganych do Warszawy oddziałów opanują sytuację.
W nocy z 12 na 13 maja 1926 r. prezydent Wojciechowski wydał do armii odezwę, w której stwierdzał m.in.: "Stała się rzecz potworna - znaleźli się szaleńcy, którzy targnęli się na majestat Ojczyzny, podnosząc jawny bunt fałszywymi hasłami uwiedli czystą duszę żołnierza polskiego i dali pierwsi rozkaz do rozlewu krwi bratniej". 13 maja, pomimo nadejścia pierwszych posiłków dla strony rządowej, większość Warszawy nadal znajdowała się w rękach wojsk Piłsudskiego.
W czasie zaciętych walk trwających tego dnia, wojska rządowe użyły przeciwko wojskom Piłsudskiego m.in. lotnictwa, bombardując ich pozycje na Placu Saskim. Działania podjęte przez Piłsudskiego poparły ugrupowania lewicowe: PPS, Stronnictwo Chłopskie oraz PSL "Wyzwolenie", a także Komunistyczna Partia Polski.
13 maja Centralny Komitet Wykonawczy PPS proklamował strajk generalny dla poparcia Piłsudskiego. Kolejarze zatrzymali transporty wojsk rządowych z Wielkopolski i Pomorza jadących do Warszawy.
"Niech strajk ten będzie potężną manifestacją na rzecz Piłsudskiego, jego bohaterskiej armii i przyszłego rządu robotniczo-włościańskiego" - głosił 13 maja główny organ PPS "Robotnik".
14 maja wczesnym rankiem część oddziałów Piłsudskiego, które w sumie liczyły już 8,5 tys. żołnierzy, rozpoczęła atak na Belweder i lotnisko na Polu Mokotowskim. Siły rządowe miały do dyspozycji ponad 2 tys. żołnierzy. Dymisja rządu i ustąpienie prezydenta Wojciechowskiego
Rząd bardzo liczył na wyładowujące się w Ożarowie pułki poznańskie, których nadejście do stolicy opóźniały jednak potyczki prowadzone z piłsudczykami.
Po południu 14 maja rząd i prezydent opuścili zagrożony już Belweder i przenieśli się do Pałacu w Wilanowie, gdzie jeszcze tego samego dnia zapadły decyzje o zaprzestaniu dalszej walki, dymisji rządu oraz ustąpieniu prezydenta. Podjęto je wbrew opinii generałów, którzy uważali, że walkę należy kontynuować. W zaistniałej sytuacji w nocy z 14 na 15 maja 1926 r., zgodnie z konstytucją, władzę w państwie przejął marszałek Sejmu Maciej Rataj, który w porozumieniu z Piłsudskim nakazał natychmiastowe zawieszenie broni.
15 maja Rataj powołał nowy rząd z Kazimierzem Bartlem na czele. Funkcję ministra spraw wojskowych objął w nim Piłsudski, pełniąc ją w różnych rządach aż do śmierci. W wyniku trwających trzy dni walk zginęło 379 osób, wśród nich 164 cywilów. Ponad 900 osób zostało rannych.
Prof. Andrzej Garlicki zwracał uwagę, że tak duża liczba zabitych wśród ludności cywilnej nie była spowodowana okrucieństwem wobec niej walczących stron. "Nic takiego nie miało miejsca - pisał prof. Garlicki. - Oddziały wojskowe zachowywały się bez zarzutu. Cywile ginęli, gdyż nie umieli zachować się w czasie walk w mieście. Przyglądano się starciom stojąc na ulicy, z balkonów i okien, nie zdając sobie sprawy, jak łatwo zginąć od przypadkowej kuli" (A. Garlicki "Historia 1815-1939").
17 maja 1926 r. na cmentarzu wojskowym odbył się uroczysty pogrzeb poległych. Obecni na nim byli przedstawiciele rządu oraz delegacje walczących oddziałów.
W wydanym kilka dni później rozkazie do żołnierzy, dotyczącym niedawnych walk, Piłsudski pisał: "Gdy bracia żywią miłość ku sobie, wiąże się węzeł między nimi, mocniejszy nad inne węzły ludzkie. Gdy bracia waśnią się i węzeł pęka, waśń ich również silniejsza jest nad inne. To prawo życia ludzkiego. Daliśmy mu wyraz przed paru dniami, gdy w stolicy stoczyliśmy między sobą kilkudniowe walki. W jedną ziemię wsiąkła krew nasza, ziemię jednym i drugim jednakowo drogą, przez obie strony jednakowo umiłowaną. Niechaj krew ta gorąca, najcenniejsza w Polsce krew żołnierza, pod stopami naszymi będzie nowym posiewem braterstwa, niech wspólna dla braci prawdę głosi".
Dla wielu żołnierzy, szczególnie piłsudczyków, zamach majowy był szczególnie trudnym momentem z powodu składanej przysięgi. Tragicznym przykładem tych dylematów był dowódca 7 pułku piechoty płk Stanisław Więckowski, który wysłał swój pułk na pomoc Piłsudskiemu, sam zaś popełnił samobójstwo. Innym dramatycznym przykładem była nieudana próba samobójcza podjęta przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego, dowódcę Okręgu Korpusu VII Poznań, jednego z najbliższych współpracowników marszałka.
31 maja 1926 r. Zgromadzenie Narodowe wybrało Józefa Piłsudskiego prezydentem. Marszałek wyboru jednak nie przyjął, ale uznał go za prawne usankcjonowanie dokonanego zamachu. Następnego dnia Zgromadzenie Narodowe wybrało prezydentem, wskazanego przez Piłsudskiego, prof. Ignacego Mościckiego.
Oceniając wydarzenia z maja 1926 r. dr Marek Gałęzowski pisał: "Prawo obowiązujące bez wyjątku wszystkich obywateli państwa zostało złamane przez piłsudczyków. (...) Jednak sprowadzanie dyskusji nad oceną przewrotu majowego do przypisania Józefowi Piłsudskiemu wyłącznej odpowiedzialności za przelanie bratniej krwi pomija kontekst ówczesnej sytuacji politycznej. Państwo polskie w 1926 r. stanęło przed widmem jeżeli nie wojny domowej, to niepokojów społecznych na skalę znacznie większą niż wydarzenia krakowskie z listopada 1923 r.".
Zdaniem dr Gałęzowskiego: "Duża część społeczeństwa, zrażona kłótniami partii politycznych, które paraliżowały pracę rządu i parlamentu, oczekiwała od Piłsudskiego wzięcia odpowiedzialności za Polskę. Sytuację wewnętrzną komplikowały niepowodzenia kolejnych rządów na arenie międzynarodowej, które dowodziły, że ustępliwość prowadzi jedynie do porażek, izolowania Polski i zagraża bezpieczeństwu państwa. Piłsudski nie planował zbrojnego obalenia rządu; walki jednak nie udało się uniknąć, tym bardziej, że wojskowi popierający rząd dążyli do stłumienia wystąpienia Marszałka siłą. Z tej konfrontacji zwycięsko wyszli piłsudczycy, którzy narzucili inny styl sprawowania władzy. Czas miał pokazać, czy rzeczywiście było to lepsze rozwiązanie dla społeczeństwa polskiego niż rządy demokratyczne" ("Od Niepodległości do Niepodległości. Historia Polski 1918-1989").
Mariusz Jarosiński (PAP)
mjs/ ls/
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.