70 lat temu, 27 sierpnia 1939 r., na stadionie Legii w Warszawie, piłkarska reprezentacja Polski rozegrała ostatni przed II wojną światową mecz międzypaństwowy, z Węgrami, zwyciężając 4:2 (1:2).
Był to 95. mecz biało-czerwonych i to z przeciwnikiem, z którym Polacy zagrali pierwszy mecz w historii, 18 grudnia 1921 r.(0:1, w Budapeszcie).
W warszawskim spotkaniu towarzyskim 3 gole strzelił Węgrom, ówczesnym wicemistrzom świata, Ernest Wilimowski, w latach wojny gracz klubów niemieckich, a nawet reprezentacji Niemiec. Po wojnie traktowano to jako zdradę, a sam Wilimowski skazany był na zapomninie... Czwartą bramkę zdobył Leonard Piątek, z karnego, za faul na Wilimowskim, który był nie do zatrzymania dla węgierskich obrońców.
To była piękna, słoneczna niedziela. Ostatnia przed wybuchem wojny . Stadion przy Łazienkowskiej był wypełniony. Na trybunach znalazło się 25 tysięcy widzów, wielu z nich już z kartami moblizacyjnymi w kieszeniach, niektórzy nawet w mundurach...
Po 30 minutach Węgrzy prowadzili 2:0. Zanosiło się na przegraną Polaków zwłaszcza, że przez wiele miesięcy nie wygrali oni żadnego meczu. W zespole Madziarów grali wówczas tacy piłkarze światowej klasy, jak Gyula Zsengeller (świetny łącznik ataku) i Gyoergy Sarosi (środkowy napastnik, po wojnie znany trener). Jeszcze przed przerwą Polacy zdołali strzelić kontaktowego gola (33. minuta). Mecz "wygrał dla Polski" Wilimowski, który rok wcześniej strzelił aż 4 gole w meczu I fazy mistrzostw świata w Strasbourgu, przegranym przez Polaków z Brazylią, po dogrywce 5:6. W ciągu 11 minut Węgrzy stracili 3 bramki. Po meczu publiczność odśpiewała Mazurka Dabrowskiego i opuszczała stadion w euforycznym nastroju. Za 4 dni wybuchła II wojna światowa...
Bohdan Tomaszewski, w swej książce "Łączymy się ze stadionem", tak wspominał ten mecz. "Tłumy ludzi. W wielu miejscach na trybunach zielono. To przecież był już okres niemal pełnej mobilizacji. Grali nasi przeciwko znakomitym Węgrom. Goście prowadzili 2:0 i przegrali 2:4. Przepiękny mecz. Cudowna gra naszego zespołu. A jaki był bojowy nastrój na widowni. Jeszcze raz - skromny wszakże, bo tylko sportowy - sukces urósł w tamtych dniach do rozmiarów symbolicznej przepowiedni. Nie poddamy się nikomu!".
Drużyny wystąpiły w następujących składach.
Polska: Adolf Krzyk - Władysław Szczepaniak (kpt), Edmund Giemsa - Wilhelm Góra, Edward Jabłoński, Ewald Dytko - Henryk Jaźnicki (31 Stanisław Baran), Ewald Cebula, Ernest Wilimowski, Paweł Cyganek. Węgry: Sziklai - Kiss, Biro - Szalay, Turay (kpt), Dudas - Adam, Sarosi, Zsengeller, Toldi, Gyetvai.
Bramki: 0:1 Gyula Zsengeller (14) 0:2 Sandor Adam (30) 1:2 Ernest Wilimowski (33) 2:2 Wilimowski (64) 3:2 Leonard Piątek (72, k.) 4:2 Wilimowski (75). Sędzia: Esko Pekonen (Finlandia).
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.