Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV przybył w niedzielę wieczorem czasu miejscowego na Tajwan. Celem wizyty, która wywołała protesty Chin, ma być udzielenie wsparcia moralnego ludziom, którzy ucierpieli od tajfunu Morakot. Na początku sierpnia w wyniku przejścia tajfunu zginęło na Tajwanie 670 ludzi.
Dalajlama uśmiechał się podczas spotkania z wyznawcami buddyzmu, którzy witali go na lotnisku w Taoyuan. Jednak kiedy przybył on na stację kolejową na przedmieściach Tajpej około 50 zwolenników przyłączenia Tajwanu do Chin obrzuciło go wyzwiskami. Doszło do interwencji policji i szamotaniny z demonstrantami. Wymachiwali oni chińskimi flagami i transparentami z napisem: "Wracaj do domu dalajlamo, nie przyjeżdżaj tu".
Przed wylotem dalajlama powiedział dziennikarzom w Indiach, że ma moralny obowiązek spotkać się z ludźmi, którzy ucierpieli w wyniku ostatniego tajfunu i nie wydaje mu się, aby jego podróż miała wywołać napięcia między Chinami a Tajwanem.
Chiny poinformowały wcześniej, że są "stanowczo przeciwne" wizycie Dalajlamy XIV na Tajwanie, który uważają za zbuntowaną część swego terytorium. Uważają one, że duchowy przywódca Tybetańczyków, który od 1959 roku żyje na wygnaniu, prowadzi działalność separatystyczną.
Dalajlamę zaprosili przedstawiciele siedmiu tajwańskich gmin. Wizyta potrwa do 4 września. Zaaprobował ją prezydent Tajwanu Ma Jing-cue (ang. Ma Ying-jeou), ale - jak zastrzegł jego rzecznik - wizyta ma mieć ściśle religijny charakter.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.