Hillbrow nie zawsze miał ponurą sławę. Usytuowany tuż przy centrum Johanesburga miał być pierwotnie eksluzywną dzielnicą dla białych mieszkańców RPA. Dziś jest nikłym cieniem tego, czym był jeszcze 15 lat temu. Za to dla handlarzy ludźmi stał się rajem.
Kolejnym przystankiem naszej podróży jest... garaż. Przynajmniej tak wygląda z zewnątrz. Muszę mieć głupi wyraz twarzy, bo mój przewodnik od ikony wybucha śmiechem. Mówi, że czasami to co najlepsze, jest niewidoczne dla oczu. I rzeczywiście. To co z zewnątrz wygląda jak obskurny garaż, albo najwyżej zakład samochodowy, jest tak naprawdę ekskluzywnym domem publicznym.
Dla wybranych, białych, i to tylko tych z Europy. Rodowitych Afrykanerów się nie wpuszcza. Zresztą skądby wiedzieli że taki istnieje – najwyżej próbowaliby naprawić tam samochód. Tymczasem przechodzimy przez coś co jest brudne, zaniedbane, schodkami na górę, by tam znaleźć się w ekskluzywnej restauracji. Sheraton by się takiej nie powstydził! Jako że właściciel jest Niemcem, pozycje w karcie dań są w porządku. Niemieckim! Zamawiam golonkę, kolega bierze żeberka i kapustę. Na tej szerokości geograficznej arcydzieło!
Niestety mam przykazane o nic się nie pytać, żadnych wywiadów, w zasadzie najlepiej jakbym się wogóle nie odzywał. Nie mogę się dowiedzieć zbyt wiele. Dopiero kiedy wyjeżdrzamy z „garażu”, jest mi objaśniona natura lokalu. „Garaż” jest ekskluzywnym domem publicznym prowadzonym dla najbogatszych mieszkańców RPA. Z zasady wpuszcza się tam tylko osoby „pewne”. I tylko Europejczyków.
Kolejnym przystankiem jest lokal podobny do naszego garażu. Parkujemy między mercedesami i BMW. W środku jest ta sama historia – pełno Europejczyków, w większości w średnim wieku, otoczonych przez młode dziewczyny. Tym razem udaje mi się porozmawiać z jedną – z Zambii. Pytam się o dziewczynę z RPA – ale tego towaru tu nie uświadczysz. Wszystkie call girls są spoza kraju! To jak dzwonek ostrzegawczy dla handlu ludźmi. Aż mnie skręca by się dowiedzieć więcej, ale mój przewodnik dobrze mnie pilnuje – zresztą pamiętam że mam siedzieć cicho, „bo wykończą nas obu”. Wychodzimy.
Kolejne miejsce to już legalny dom publiczny, prowadzony przez kolegę. Duży lokal z dyskoteką, rurami i dyskretnymi pokojami dla chętnych. Właściciel wita mnie wylewnie. Jestem już jego dobrym przyjacielem, z darmowym wstępem i w ogóle. Szkoda że tu nie ma golonki! Za to polecają mi porozmawiać z dziewczyną z Malawi. Bierzemy więc ten pokoik dla chętnych i tam jej tłumaczę co i po co. Mówi że nie rozumie! Więc ja jej tłumaczę cierpliwie w Chiciewa – lokalnym języku z Malawi. Tym razem jest cisza. Po jakimś czasie dziewczyna mówi, że nie może o tym mówić tutaj. Umówmy się w innym miejscu. Biorę telefon.
Kolejna dziewczyna jest z Zimbabwe. Ta przynajmniej jest na tyle odważna (albo głupia), że opowiada o tym jak sprzedała własną siostrę. Pytam się czy nie miała wyrzutów, ale nie. Po prostu „good business”. Zresztą siostra ciągle płakała, więc opchnęli ją dalej. W moim wywiadzie docieram do miejsca, gdzie mam się pytać o to jak przeciwdziałać handlowi ludźmi, ale widzę że to przecież nie ma sensu...
Wracamy do domu. W drodze powrotnej mój towarzysz tłumaczy mi, że dziewczyna z Malawi działa w grupie, która organizuje młode dziewczyny do domów uciech w RPA. Po rozmowie ze mną pytała się, po co mnie tu przyprowadzono. Była przerażona. Mówię, że zostawiła mi telefon i chce się ze mną umówić w innym miejscu. W odpowiedzi słyszę, że będę głupi jak się z nią umówię, a jak już bardzo chcę, to żebym chociaż oddał mój telefon – jest drogi i w modzie, a mi po spotkaniu już prawdopodobnie nie będzie potrzebny.
To owoc jednego dnia w Hillbrow. Wieczorem jeszcze spotkamy „bardzo sympatycznego Albańczyka”, który trudni się posiadaniem. Czterdziestu młodych kobiet. Jak to mówią – najlepiej zrobić żeby inni pracowali dla ciebie! Ale tego typu spotkanie już mi spowszedniało po całym dniu emocji. Jestem po ludzku zmęczony.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.