Z literaturą, w której pojawiają się wątki i postacie biblijne jest pewien problem, bo też jak ją traktować? W jaki sposób odczytywać? Jako współczesne apokryfy, czy jednak jako tradycyjne powieści historyczne? Oto jest pytanie!
Reklama
Na naszym rynku wydawniczym pojawiła się w tym roku książka nieżyjącego już Eugeniusza Werstina, zatytułowana: „Herold. Opowieść o Janie Chrzcicielu”. Tytułowego bohatera nie trzeba nikomu przedstawiać, natomiast sposób, w jaki autor opisuje dzieje proroka znad Jordanu, niewątpliwie zasługuje na chwilę refleksji.
Otóż u Werstina mamy do czynienia z interesującym zabiegiem, dzięki któremu pisarz nie tylko przybliża nam znaną z Biblii postać i jej historię, ale jednocześnie poszerza naszą wiedzę na temat ówczesnej obyczajowości i zdarzeń historycznych, które w Piśmie Świętym omówione są pobieżnie, lub też nie wspomina się o nich w ogóle.
Niezwykle ciekawe są również wszystkie te fragmenty książki, w których autor sięga po chwyty znane z powieści przygodowych. Z jednej strony otrzymujemy realistyczny opis życia codziennego pasterzy, ale już chwilę później, starający się przyciągnąć naszą uwagę pisarz, raz po raz pakuje Jana Chrzciciela w nie lada tarapaty: święty będzie musiał m. in. stawić czoła atakującemu go lampartowi. Momentalnie przychodzą wtedy na myśl książki Karola Maya, czy Alfreda Szklarskiego, gdzie od podobnych, fabularnych komplikacji aż się roiło...
Trzeba jednak przyznać, że gdy idzie o owo „ubarwianie”, „Herold. Opowieść o Janie Chrzcicielu” trzyma poziom i nawet, gdy autor bierze się za opisywanie pałacowych intryg na dworze Heroda, to robi to z taktem i wyczuciem - a w przypadku „biblijnych adaptacji” nie zawsze jest to regułą. Wszak w kiczowatym, hollywoodzkim filmie „Królu Królów” z 1927 roku, scenarzyści wymyślili sobie, że skąpo odziana Maria Magdalena romansować będzie z Judaszem, zaś rydwany Rzymian obite zostaną... skórą zebry.
A gdy już jesteśmy przy filmowych adaptacjach, warto w tym miejscu wspomnieć, że Al Pacino pracuje obecnie nad filmem "Salomaybe?". Wcześniej, z ogromnym powodzeniem, wystąpił na Broadwayu w „Salome” Oscara Wilde’a jako Herod, teraz zaś – w paradokumentalnej formie - będzie się starał nam opowiedzieć zarówno o sztuce irlandzkiego literata, jak i o jej biblijnym pierwowzorze. Kiedy będziemy mogli obejrzeć ten film – jeszcze nie wiadomo, więc póki co zachęcam do lektury powieści Eugeniusza Werstina, którą zresztą można u nas wygrać.
Dzisiejsze pytanie konkursowe brzmi: jak nazywali się rodzice Jana Chrzciciela?
Osoba, która pierwsza wyśle do nas poprawną odpowiedź na e-mailowy adres kultura@wiara.pl, otrzyma książkę „Herold. Opowieść o Janie Chrzcicielu”, a także „Salomona i królową Saby” Siegfrieda Obermeiera. Obie te powieści ukazały się w tzw. serii z feniksem i ufundowane zostały przez wydawnictwo PAX. Proszę nie zapomnieć podać też adresu pocztowego, na który będziemy mogli wysłać ewentualne nagrody. Nazwisko lauretki, bądź laureata konkursu ogłoszę za tydzień, przy okazji kolejnego komentarza mojego autorstwa.