Stan poparzonych górników, przebywających po katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk" w śląskich szpitalach, pozostaje bez zmian - wynika z porannych informacji Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. W wyniku katastrofy zmarło dotąd 18 górników, w szpitalach nadal przebywa 29 poszkodowanych.
23 najciężej poparzonych leczonych jest w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, trzech pacjentów dochodzi do siebie w siemianowickim Szpitalu Miejskim, dwóch kolejnych - w Zespole Szpitali Miejskich w Chorzowie, a jeden - w Szpitalu Miejskim w Rudzie Śląskiej.
Stan większości pacjentów siemianowickiej "oparzeniówki" pozostawał w ostatnich dniach - według tamtejszych specjalistów - stabilny, z pewnymi symptomami poprawy. Trzech z nich - leczonych na oddziale intensywnej terapii - nie oddychało samodzielnie, ale lekarze mówili, "że jest promyk nadziei"; mówiąc o pozostałych, oceniali, że ich stan "poprawia się, stabilizuje".
Jak przypominają dyżurni Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, wskutek zapłonu i wybuchu gazu w kopalni "Wujek-Śląsk" 18 września w strefie zagrożenia znalazło się 55 górników. 12 z nich zginęło na miejscu. Pierwsi dwaj pacjenci zostali wypisani do domów ze szpitala w Sosnowcu we wtorek, w kolejnych dniach górnicy opuszczali szpitale m.in. w Rudzie Śląskiej i Sosnowcu.
W kopalni w piątek po południu zakończono pierwszy etap oględzin miejsca tragedii, prowadzonych - po zakończeniu pod ziemią akcji ratowniczej - od czwartkowego wieczoru. W kolejnych turach zjeżdżali tam m.in. pomiarowcy z Kopalni Doświadczalnej "Barbara", dwie grupy pracowników nadzoru górniczego i prokuratury oraz energomaszynowcy.
Eksperci na podstawie oględzin i pobranych próbek przeanalizowali obecność pyłu węglowego w wyrobisku, a także siłę i kierunek podmuchu po zapaleniu się i wybuchu metanu. Pobrali też do badań próbki skał i pyłu oraz elementy wyposażenia górników. Wywieźli lub oznaczyli do wywiezienia na powierzchnię ok. 40 kopalnianych urządzeń.
Jak relacjonowali dziennikarzom eksperci Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), z pierwszych oględzin wynikało, że w kopalni doszło nie tylko do zapalenia się, ale też do wybuchu metanu. Świadczy o tym skala i charakter zniszczeń w wyrobiskach - tamy przeciwwybuchowe zostały uszkodzone przez falę uderzeniową.
Jako ostatni w piątek pod ziemią zjechali członkowie specjalnej komisji powołanej do zbadania przyczyn tragedii przez prezesa WUG. Według informacji rzecznika urzędu, żadna z ekip specjalistów nie mogła jednak określić miejsca, w którym mógł nastąpić zapłon metanu, ani co było czynnikiem zapalającym gaz.
Eksperci będą teraz analizować i porównywać swoje obserwacje, co razem z badaniami próbek i zabezpieczonego sprzętu powinno pozwolić na wyciągnięcie wniosków. Według ekspertów, przez weekend w miejscu katastrofy nie będą wykonywane żadne prace związane z prowadzonymi dochodzeniami. Kolejne oględziny odbędą się prawdopodobnie w poniedziałek.
Po zapaleniu i wybuchu metanu 18 września w rejonie ściany nr 5 w pokładzie 409 na poziomie 1050 m kopalni "Wujek-Śląsk" w Rudzie Śląskiej zginęło w sumie 18 górników, a 29 nadal jest w szpitalach. Górnicy w najcięższym stanie mają poparzone ok. 80 proc. powierzchni ciała i drogi oddechowe.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.