Do co najmniej 60 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych poniedziałkowego zamachu samobójczego na wojskowy ośrodek werbunkowy w Adenie - poinformowały źródła medyczne, na które powołuje się AFP. Według nich 29 osób zostało rannych.
Wcześniejszy bilans mówił o 40 zabitych i co najmniej 60 rannych.
Tymczasem agencja Associated Press podała, powołując się na jemeńskie władze, że w zamachu zginęło 25 żołnierzy sił prorządowych, którzy przygotowywali się do wyjazdu do Arabii Saudyjskiej, by wziąć udział w walkach na granicy saudyjsko-jemeńskiej. Według tych źródeł w ataku rannych zostało ponad 60 osób, których zawieziono do trzech miejscowych szpitali.
Poniedziałkowy zamach to jeden z najkrwawszych ataków od początku konfliktu wewnętrznego w Jemenie, który rozgorzał na jesieni 2014 roku. Zamachowiec wysadził się w powietrze w samochodzie znajdującym się przed szkołą wojskową na północy Adenu - w miejscu, gdzie gromadzą się rekruci.
W Adenie, odbitym w lipcu zeszłego roku przez siły jemeńskie z rąk szyickich rebeliantów Huti, dochodzi do licznych zamachów na siły bezpieczeństwa i polityków lojalnych wobec prezydenta Abd ar-Rab Mansura Al-Hadiego. Za niektóre z nich odpowiedzialność biorą dżihadyści z Państwa Islamskiego (IS), albo Al-Kaida.
Aden jest uznawany za tymczasową stolicę Jemenu. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega rządowi uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Arabię Saudyjską, która od marca 2015 roku stoi na czele koalicji zwalczającej Hutich w Jemenie. Oficjalna stolica kraju, Sana, od jesieni 2014 roku znajduje się pod kontrolą Hutich, wspieranych przez szyicki Iran.
Co czwarte dziecko trafiające dom"klasy wstępnej" nie umie obyć się bez pieluch.
Mężczyzna miał w czwartek usłyszeć wyrok w sprawie dotyczącej podżegania do nienawiści.
Decyzja obnażyła "pogardę dla człowieczeństwa i prawa międzynarodowego".
Według szacunków jednego z członków załogi w katastrofie mogło zginąć niemal 10 tys. osób.