Hillary Clinton jest zatwardziałą zwolenniczką aborcji. Wielokrotnie podkreślała, że nienarodzone dzieci nie powinny być chronione przez prawo konstytucyjne. Według niej dopóki się nie urodzą, można je zabić.
Zaskakuje, więc jej nagła uwaga i troska w stosunku dzieci, które oczywiście o ile miały trochę szczęścia, zdążyły się urodzić.
Po zamieszkach i strzelaninie w Charlotte w Północnej Karolinie, Clinton przedstawiła następujące uwagi dotyczące dzieci.
- Miałam okazję, by spędzić czas z matkami, które straciły swoje dzieci. (...) Musimy zrobić więcej. I gdy zostanę prezydentem, to wiem, że tak będzie. (...) Nie znam wszystkich odpowiedzi. Nie znam nikogo, kto by znał, ale jedno jest pewne za dużo ludzi straciło życie, chociaż nie powinni - powiedziała Clinton - Sybrina Fulton, która stała się moją przyjaciółką, a której syn zginął niedaleko stąd (...) powiedziała, że tu chodzi o ratowanie naszych dzieci. Ma absolutną rację. (...) Musimy dać wszystkim naszym dzieciom, bez względu na to, kim są, szansę dorastania bezpiecznie i zdrowo w społeczeństwie w naszym kraju.
Przykre, że Clinton dzieci traktuje wybiórczo. Część z nich, nigdy nie będzie miała szansy dorosnąć, skoro kandydatka na prezydenta USA, chce je skutecznie likwidować i odmawia im godności.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.