Były szef CBA Mariusz Kamiński prawdopodobnie jeszcze w środę straci dostęp do informacji niejawnych - zapowiedział sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki.
"Proszę pamiętać, że pan Mariusz Kamiński jest funkcjonariuszem. W ustawie jest zapisane, że funkcjonariusz w automatyczny sposób jest zawieszany, gdy ma postawione zarzuty prokuratorskie, a wtedy traci również dostęp do informacji niejawnych" - powiedział w RMF FM Cichocki. "To jest naturalne" - podkreślił.
6 października prokuratura w Rzeszowie postawiła Kamińskiemu zarzuty w sprawie tzw. afery gruntowej. Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia "fikcyjnej sprawy" ziemi, na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do odrolnienia tej ziemi. Kamiński jest podejrzany o nadużycie uprawnień, kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki osobom powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz o kierowanie podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty. "Zarzuty wobec mnie są bezprawne; wszystkie działania CBA były legalne; prokuratura przed sądem się ośmieszy" - replikował Kamiński.
"Te kwestie reguluje ustawa z 1999 r. o ochronie informacji niejawnych" - tyle rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska powiedziała PAP, spytana o odebranie Kamińskiemu przez ABW certyfikatu dostępu do tajnych informacji. Nie mógłby on wtedy pełnić żadnych funkcji wymagających dostępu do tajnych informacji.
Ustawa z 1999 r. stanowi, że w przypadku gdy wobec osoby, której wydano taki certyfikat, "zostaną ujawnione nowe fakty wskazujące, że nie daje ona rękojmi zachowania tajemnicy", ABW przeprowadza kontrolne postępowanie sprawdzające. Może się ono zakończyć cofnięciem certyfikatu, od czego służy odwołanie do premiera, a potem do sądu administracyjnego.
Ostatnio taką sprawę wygrał w sądzie administracyjnym I instancji b. szef SKW i poseł PiS Antoni Macierewicz, któremu w 2008 r. cofnięto certyfikat. Sąd uznał nieważność tych decyzji SKW i premiera Donalda Tuska. Kancelaria premiera może się odwołać do NSA.
Cichocki dodał, że odwołanie Kamińskiego odbyło się w zgodzie z procedurami. "Premier bardzo wyraźnie powiedział, że zdecydował się odwołać Mariusza Kamińskiego, poprosił bardzo wyraźnie wszystkie organy do tego uprawnione o opinię, czekał siedem dni" - powiedział. "Problem z wydaniem opinii nie jest duży, a prezydent zabrał już w tej sprawie głos" - dodał. Cichocki oczekiwał, że ktoś z pałacu prezydenckiego będzie chciał poznać "jakieś bliższe motywy i uzyskać uzasadnienie tej decyzji", ale nie było kontaktu w tej sprawie. Pytany o głosy opozycji o możliwości postawienia szefa rządu przed Trybunał Stanu za odwołanie szefa CBA, powiedział, że "nie ma ku temu żadnych podstaw".
Na pytanie czy były powody, żeby spieszyć się z dymisją szefa CBA, Cichocki odparł, że "po tym wszystkim, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach, jak materiały Biura nagle na potęgę zaczęły się pojawiać w obiegu publicznym, łącznie ze stenogramami operacyjnymi, to sytuacja stawała się dramatyczna i niebywała".
Sekretarz kolegium ds. specsłużb zapytany w tym kontekście o medialne doniesienia, że w CBA skopiowano i wyniesiono część materiałów powiedział, że "nie ma żadnych podstaw, by mówić o tym publicznie". "Natomiast to, co obserwowaliśmy, czyli sytuacja kiedy z jakiegoś dziwnego powodu pojawiają się materiały CBA w obiegu publicznym, to jest sytuacja nad którą trzeba zapanować szybko" - dodał.
Według Cichockiego, przekazanie obowiązków przez Kamińskiego i objęcie ich przez p.o. szefa CBA Pawła Wojtunika odbyło się "bardzo spokojnie, z klasą, () w dobrej atmosferze".
Mariusza Kamińskiego odwołał z funkcji szefa CBA we wtorek premier Donald Tusk. Pełniącym obowiązki szefa CBA został Paweł Wojtunik - dotychczasowy dyrektor Centralnego Biura Śledczego. Premier wszczął procedurę odwołania Kamińskiego z funkcji szefa CBA w ubiegłym tygodniu, zarzucając mu - w kontekście tzw. afery hazardowej - wykorzystywanie Biura do celów politycznych oraz posługiwanie się insynuacją i kłamstwem.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.