Najbliższe katechezy papież Franciszek poświęci uczynkom miłosierdzia. Przyznaję, czekam niecierpliwie.
Już ta pierwsza, będąca wstępem do kolejnych katecheza Franciszka wydała mi się bardzo interesująca. Ot, moim zdaniem bardzo ważne przypomnienie: „Nie myślmy, że chodzi o dokonywanie wielkich wysiłków czy nadludzkich gestów. Nie, nie chodzi o nie. Pan ukazuje nam drogę znacznie prostszą, składającą się z małych gestów, które mają jednak w Jego oczach wielką wartość, do tego stopnia, że powiedział nam, iż z nich będziemy sądzeni”. Dlaczego to takie ważne? Bo wydaje mi się, że dziś, może nie do końca świadomie, zbyt często hołduje się zasadzie, której skrajną wersję wyrażają słowa „kocham ludzkość, ale nienawidzę człowieka”. Sprawy, zadanie, cele są ważne. Człowiek bywa tylko pionkiem na szachownicy. I łatwo się go dla realizacji owych spraw, zadań i ociągnięcia celów poświęca. Bez żalu oczywiście. Ot, problem nie większy niż obcięcie paznokci.
Zaciekawiło mnie też podejście ojca świętego do tych dwóch uczynków miłosierdzia względem duszy, przy których się zatrzymał. „Strapionych pocieszać” – głosi zasada, a mówi się dziś często bliźniemu, że nie mamy dla niego czasu. No właśnie, bo sprawy, zadanie, cele są ważniejsze. I drugie, „krzywdy cierpliwie znosić”. W tym kontekście Franciszek w swojej katechezie przypomniał, że tacy krzywdzeni ludzi naprawdę istnieją. Ciekaw jestem jak papież tę myśl rozwinie. Na początku swojego pontyfikatu bardzo często powtarzał, że chrześcijanin powinien być zawsze radosny; że to niejako papierek lakmusowy autentycznej wiary. Zastanawiałem się wtedy, czy ci doznający krzywd też. Jasne, wiem, że można, jak święty Franciszek (ten z Asyżu) cieszyć się, że się oberwało kijem, ale zastanawiam się czy ci, którzy tego nie potrafią rzeczywiści są złymi chrześcijanami. Bo mnie się wydaje, że takie osądzanie ich jest dodatkową zadawaną im krzywdą.
Ale najbardziej ciekawi mnie, jak papież rozwinie myśl zawartą w uczynku miłosierdzia określanym jako „grzesznych upominać”. Konkretnie, czy zwróci uwagę na jakieś konkretne grzechy, które domagają się upominania. I jakie to grzechy będą. Czy będzie to wezwanie „byłem przybyszem, a nie przyjęliście mnie” czy „nie wolno ci mieć żony twojego brata”. Historia z Franciszkowym wezwaniem, by wstać z kanapy już mnie zresztą nauczyła, że bardzo łatwo upominać innych, a pozostać ślepym na własne... No właśnie, już chciałem napisać: słabości. A przecież trzeba napisać własne grzechy, prawda?
W każdym razie tematyka najbliższych katechez zapowiada się arcyciekawie. Czekam z niecierpliwością. A przy okazji przypominam nasz wielkopostny cykl, w którym przypominaliśmy uczynki miłosierdzia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.