- Jesteśmy na krawędzi pełzającego kryzysu i zaczynamy wierzyć w to, co już zrobiliśmy. W zatwierdzone normy i zasady postępowania, które zostały przygotowane, opublikowane i są wdrażane. Jednak wciąż myślimy, że skala zjawiska jest w nas na pewno mniejsza niż gdzie indziej - mówi o. Adam Żak w wywiadzie dla KAI.
Ale czy dla osób, którym udowodniono przestępstwa, powinno być nadal miejsce w zakonie? Przecież zakonnik powinien spełniać określone wymagania moralne?
- Nie jestem za automatyzmem w decyzjach dotyczących osób, gdyż każdy przypadek jest inny. Mogę sobie wyobrazić sytuację, że taki zakonnik pozostaje we wspólnocie zakonnej. Zwłaszcza jeśli chodzi o większe zakony, które mają możliwość lepszej kontroli swych członków niż np. diecezje. Znam takie sytuacje, że ktoś nie został usunięty z zakonu i nadal pozostaje jego członkiem nawet wtedy, gdy zostaje wydalony ze stanu duchownego i nigdy nie będzie spełniał żadnej funkcji kapłańskiej. A to ze względu na potrzebę zapewnienia takiej właśnie kontroli, aby zminimalizować niebezpieczeństwo krzywdzenia następnych małoletnich. Gdyby został usunięty z zakonu, to przebywając w świecie, będzie stanowił poważne zagrożenie. Dobrze więc, jeśli zakon zachowa wobec niego funkcje nadzoru i kontroli. Jest to wyrazem podwójnej odpowiedzialności – za ochronę małoletnich i za danego sprawcę, który został kiedyś przyjęty do wspólnoty zakonnej i wyświęcony, aby nie otrzymał szansy na dalsze wykorzystywanie. Takie rozwiązanie ma jednak sens tylko przy pewnych typach osobowości sprawców.
Ale chyba ktoś taki powinien mieć też kuratora ze strony wymiaru sprawiedliwości?
- W to nie wchodzę, gdyż jest to sprawa regulacji państwowych. Doświadczenie pokazuje, że groźni są zwłaszcza ci przestępcy, którzy nie umieją siebie kontrolować. A w przypadku przestępstw na tle seksualnym są to tzw. sprawcy preferencyjni. Jeśli chodzi o ks. Romana, to – o ile dobrze zrozumiałem informacje zawarte w reportażu – został on uznany przez biegłych właśnie za kogoś takiego.
Pójdźmy o krok dalej: czy jest miejsce dla takiego przestępcy za ołtarzem w roli szafarza sakramentów? Przecież jest to funkcja najwyższego zaufania.
- Rozstrzygnięcia Stolicy Apostolskiej są jednoznaczne, zwłaszcza w takich drastycznych przypadkach. W tym wyraża się także zasada "zero tolerancji", przyjęta przez Kościół.
Już od kilku lat pełni Ojciec funkcję koordynatora ds. ochrony dzieci i młodzieży z ramienia Konferencji Episkopatu. Proszę powiedzieć w oparciu o doświadczenia, na ile normy prawne Stolicy Apostolskiej i Konferencji Episkopatu są konsekwentnie wcielane w życie?
- We wszystkich krajach, do których dociera kryzys związany z pedofilią wśród księży - a dociera wszędzie - zauważyć można pewne fazy, jeśli chodzi o walkę z tym zjawiskiem. Najpierw jest to faza "kryzysu pełzającego". Rozpoczyna się ona kiedy na światło dzienne wychodzą pierwsze takie fakty. Naturalną reakcją jest stwierdzenie, że „u nas takiego problemu nie ma”, gdyż nic o nim nie wiemy. Albo pada odpowiedź, że „problem występuje gdzie indziej, ale my mamy go pod kontrolą”. Gdy ujawnienia się mnożą, albo są bardzo drastyczne i coraz trudniej jest negować problem, szuka się rozwiązań i wierzy w ich magiczną moc sprawczą. Jest to faza wypierania bardziej subtelnego. Szuka się winy na zewnątrz, w świecie, w przemianach obyczajowych, w kryzysie rodziny. Oczywiście, że te czynniki zewnętrzne też mają wpływ, ale szukanie wrogów i zewnętrznych przyczyn odwodzi od wewnętrznej przemiany, od zauważenia we własnych szeregach mechanizmów ułatwiających złu penetrowanie wewnętrznego świata wiary i korumpowanie ludzi dobrych. Takim mechanizmem jest np. zmowa milczenia. Trzeba uwierzyć diagnozie Benedykta XVI, że największym wrogiem Kościoła nie są zewnętrzni krytycy, lecz grzech w Kościele, którego skutkiem jest takie przyćmienie blasku Ewangelii, jakiego nie znały czasy prześladowań. Polecam lekturę listu apostolskiego Benedykta XVI do katolików w Irlandii z 19 marca 2010 r.
A w jakiej fazie znajduje się Kościół w Polsce?
- Jesteśmy na krawędzi pełzającego kryzysu i zaczynamy wierzyć w to, co już zrobiliśmy. W zatwierdzone normy i zasady postępowania, które zostały przygotowane, opublikowane i są wdrażane. Jednak wciąż myślimy, że skala zjawiska jest w nas na pewno mniejsza niż gdzie indziej i twierdzimy, że w związku z tym kryzys został opanowany lub przynajmniej zamknięty w pewnych granicach, więc w sumie nie jest źle. Uważamy, że kryzys jest pochodną mówienia o przypadkach a nawet mówienia o tym, co robimy, aby się oczyszczać i zapobiegać, bo to równa się uznaniu, że mamy problem, który jeśli jest, to z pewnością nie taki, jak go widzą krytycy Kościoła. Potrzeba nam się bardziej wsłuchać w diagnozę kryzysu, jaką sformułowali papieże począwszy od św. Jana Pawła II, który rozpoznał globalny charakter kryzysu i przypomniał starą prawdę, że tylko Kościół oczyszczony w swoim wnętrzu będzie w stanie pomóc światu w jego różnorakich kryzysach.
Czyli jesteśmy w fazie, kiedy zdarza się, że media nas wyprzedzają w swoich informacjach, a nie w fazie, kiedy sami zawczasu potrafimy odpowiednio reagować?
- To być może zbyt ostra ocena, gdyż dość powszechna jest w Kościele w Polsce pozytywna reakcja odnośnie do stosowania norm Stolicy Apostolskiej i wytycznych Episkopatu Polski. Obecnie, jeśli przełożeni otrzymują wiadomość o przestępstwie, to zazwyczaj rozpoczyna się działanie. W sumie więc w większości wypadków respektowane są wytyczne Episkopatu oraz normy Stolicy Apostolskiej, ale to nie oznacza jeszcze przekonania o potrzebie głębokich zmian w postawach i dostrzeżenia zamysłu Opatrzności, która oczyszcza swój Kościół. Zdarzają się wciąż zaniedbania bądź ignorancja, jak to widzimy na przykładzie omawianego reportażu. Przede wszystkim dużo jest ignorancji związanej z wiedzą o sprawcach, o czynnikach ryzyka tkwiących w nas samych, w naszych instytucjach, w kulturze klerykalnej, w tendencji do bagatelizowania problemu. Te przestępstwa to nie są jakieś "kawalerskie delikty", tylko są to delikty, które mają swoją określoną dynamikę powstawania. A wykorzystanie seksualne małoletnich pojawia się często na końcu łańcucha uzależnień jakiemu ulega dany kapłan z powodu własnej niedojrzałości: korzystania z używek, oddalania się od życia wspólnego, nie radzenia sobie ze stresem, itd. Niedojrzałość, a nie dewiacyjne zaburzenia preferencji seksualnej, to najczęstsza przyczyna prowadząca do poszukiwania tego rodzaju „rekompensaty”.
Wśród przyczyn czynów pedofilskich, znaczące miejsce zajmuje zatrzymanie rozwoju seksualnego sprawców na jakimś etapie dojrzewania. Co oznacza, że ich faktyczna tożsamość seksualna nigdy się nie wykształciła. Psychicznie, pod względem seksualnym i emocjonalnym pozostają oni nastolatkami niezdolnymi do dojrzałych relacji z rówieśnikami. W związku z tym nie szukają partnerki czy partnera dorosłego, tylko właśnie wśród nastolatków.
Natomiast sprawców preferencyjnych, czyli takich, którzy mają trwale zaburzoną preferencję seksualną, jest stosunkowo niewielu. Przy czym sprawcy preferencyjni mają największą ilość ofiar. W USA gdzie rzecz przebadano dokładnie, wszystkich sprawców było 4 392 w ciągu 52 lat wśród ok. 110 tys. księży zakonnych i diecezjalnych aktywnych w tym okresie. Natomiast księży z zaburzeniem preferencji seksualnej o nazwie pedofilia, było wśród nich zaledwie 137. A więc pedofile jako sprawcy preferencyjni to ok. 4% wszystkich sprawców. Jednak mieli oni ok. 25% wszystkich ofiar. Ich działania stanowią szczególne zagrożenie. Nawet dodanie efebofilów – a było ich w tym samym okresie ok. 12% wszystkich sprawców – do kategorii sprawców preferencyjnych, nie zmienia prawdziwości ogólnej, choć uproszczonej tezy, że największym indywidualnym czynnikiem ryzyka jest po prostu niedojrzałość psychoseksualna. Stąd ogromne znaczenie formacji ludzkiej w nowicjatach zakonnych i w seminariach. Polskich badań nad profilem sprawców wciąż nie mamy. Ufam, że upowszechni się wśród przełożonych przekonanie o ich konieczności.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.