Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych James Mattis powiedział we wtorek na konferencji prasowej w Pentagonie, że bez wątpienia atak z użyciem gazu bojowego sarin na miejscowość Chan Szajchun w Syrii, został dokonany przez syryjskie siły rządowe.
W rezultacie dokonanego 5 kwietnia ataku na Chan Szajchun zginęło 86 cywilów w tym 30 dzieci. Stany Zjednoczone dokonały w odpowiedzi odwetowego ataku pociskami samosterującymi typu Tomahawk na bazę lotniczą Szajrat syryjskich wojsk rządowych.
Podczas ataku przeprowadzonego z dwóch amerykańskich niszczycieli znajdujących się na Morzu Śródziemnym, z 60 pocisków wystrzelonych na cele położone na terenie bazy lotniczej Szajrat, 59 ugodziło w cel.
Każdy pocisk Tomahawk kosztuje od 1,0 mln do 1,5 mln dolarów.
Mattis oświadczył, że w ciągu ostatnich lat syryjskie wojska rządowe kilkakrotnie dokonały ataków z użyciem broni chemicznej.
Szef Pentagonu odmówił odpowiedzi na pytanie czy wojska rosyjskie stacjonujące w Syrii mogły być uprzedzone o planowanym ataku, lub wspomagały podczas tego ataku wojska syryjskie. Zdaniem Mattisa, Rosjanie bez wątpienia wiedzieli, że broń chemiczna znajduje się na terenie Syrii.
Mattis, który był w przeszłości generałem piechoty morskiej, zapewnił, że podstawowym zadaniem amerykańskich wojsk stacjonujących w Syrii jest walka z tzw. Państwem Islamskim (IS). Podkreślił, że misja ta nigdy nie wymknie się spod kontroli.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.