O zwykłą codzienną solidarność, mającą swe źródło w bliskości Boga, a pomagającą zwalczać ludzkie obawy, zaapelował w niedzielę podczas mszy barbórkowej w Rudzie Śląskiej biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej Gerard Bernacki. Wezwał też, by plany wydobywcze, bezpieczeństwo energetyczne i zysk zawsze podporządkowane były dobru człowieka.
Przed zbliżającym się, przypadającym 4 grudnia, dniem patronki górników św. Barbary, w śląskich kościołach wierni modlą się w niedzielę za wszystkich górników. W kościele pw. Trójcy Przenajświętszej w rudzkiej dzielnicy Kochłowice bp Bernacki odprawił mszę również w intencji poszkodowanych we wrześniowej katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk".
W swojej homilii biskup wyjaśnił, że towarzyszący rozpoczynającemu się właśnie adwentowi wieniec z czterema świecami symbolizuje oczekiwanie na przyjście Jezusa, ale też przemijanie i związane z nim ludzkie obawy. Jak jednak podkreślił, jeżeli człowiek kształtuje swoją więź z Bogiem w oparciu o miłość i zaangażowanie, jego obawy ustępują spokojowi i radości.
Nawiązując do zbliżającego się święta św. Barbary bp Bernacki wskazał, że w podobny sposób jak w adwencie, lęk i radość odczuwają na co dzień górnicy. Szczególnie doświadczyć tego może człowiek, który po raz pierwszy zjeżdża pod ziemię, odczuwając podobny do opisanego w ewangelii św. Łukasza lęk kruchego człowieka wobec potęgi żywiołów.
Takie doświadczenie - mówił bp Bernacki - wyjaśnia żywą wiarę górników, ich ufność w pomoc patronki, św. Barbary. "Ktoś stwierdził, że przeżywszy burzę na morzu, nie można nie wierzyć. My dopowiadamy: doświadczając mroków kopalni nie można odrzucić wiary, nie można pozostać jedynie z samym sobą, bo nadzieja przemieni się w rozpacz" - wskazał biskup.
Zaznaczył przy tym, że bliskość św. Barbary to bliskość ewangelii, a ewangelia niesie ze sobą przesłanie ludzkiej solidarności. Solidarność ta pod ziemią wyraża się w idei górniczego kamractwa - odpowiedzialności za kolegę w kopalni, ale też w codziennej zwykłej trosce o drugiego człowieka, odnajdywaniu jego dobra, nieraz za cenę własnego trudu.
"Bez solidarności, bez owego kamractwa powróci lęk, zatriumfuje bezradność. Poczucie bliskości Boga umacnia poczucie bliskości człowieka, umacnia ofiarę i odpowiedzialność. Splatają się ze sobą zaufanie Bogu i solidarność z człowiekiem. Tak w czeluściach ziemi wykuwa się człowieczeństwo - piękne, bo tak bardzo ewangeliczne" - wskazał bp Bernacki.
Przypomniał też, że w ostatnim czasie Polska widziała górniczą solidarność m.in. właśnie w Kochłowicach, gdy górnikom poparzonym po wybuchu metanu w kopalni "Wujek-Śląsk" koledzy spieszyli z pomocą ryzykując własnym życiem. Jak mówił, w rudzkich kościołach rozpoczęła się wtedy modlitwa, która potrwa aż ostatni ranny górnik nie wróci do domu.
"Modlitwa dotyka nieba. Dotyka i tych, którzy odeszli na wieczną służbę do domu ojca, ale i dotyka zasmuconych serc najbliższych. Przypomina, że są wartości, które przewyższają dobra materialne, goją razy serc złamanych i umacniają solidarną więź międzyludzką. - Modlitwa górniczych rodzin - bezcenna - niech nie zgaśnie w waszych rodzinach" - zaapelował.
Zaznaczył przy tym, że modlitwa ta ogarnia również wszystkich kreujących kształt górniczej pracy - na szczeblu rządowym, w strukturach spółek górniczych i w samych kopalniach. "W imię miłości Chrystusa prosimy, aby zawsze zwyciężała odpowiedzialność za człowieka, za jego dobro, za jego najbliższych. Plany wydobywcze, bezpieczeństwo energetyczne kraju, w końcu zysk - to są wartości, ale zawsze podporządkowane dobru osoby" - podkreślił.
Homilię zakończył słowami wygłoszonymi przez Jana Pawła II na katowickim lotnisku Muchowiec w 1981 r., że człowiek nie jest w stanie pracować, gdy nie widzi sensu pracy, gdy sens ten przestaje być dla niego przejrzysty. "Proszę wraz z górnikami i wszystkimi ludźmi ciężkiej pracy - pomóżcie doświadczać sensu pracy, pomóżcie odkrywać jej dobro i piękno" - zaapelował bp Bernacki.
Do zapalenia i wybuchu metanu w ruchu "Śląsk" kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej - Kochłowicach doszło 18 września 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w szpitalach; 36 zostało poparzonych.
Z wyjątkiem najciężej rannych pacjentów leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, wszyscy pozostali poszkodowani zostali już wypisani do domów. Pierwszych pięciu pacjentów "oparzeniówki" opuściło szpital w ostatnich dniach października, kilkunastu innych może pozostać tam jeszcze wiele tygodni.
Przyczyny katastrofy wyjaśniają komisja Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) oraz prokuratura. W ostatnich dniach eksperci WUG potwierdzili, że stosowane w rejonie wypadku urządzenia były w złym stanie. Prawdopodobnie któreś z nich dało iskrę, która zapaliła metan. W rejonie katastrofy było też więcej górników, niż przewidują przepisy - 12 ofiar tragedii przebywało w miejscach, gdzie nie powinno ich być.
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.
Według przewodniczącego KRRiT materiał zawiera treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.