Prezydent USA Donald Trump uda się we wtorek do Teksasu, aby na miejscu zapoznać się ze skutkami potężnego huraganu Harvey i katastrofalnych powodzi - poinformowała w niedzielę rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders.
Trump już wcześniej zapowiadał, że pojedzie do Teksasu, w rejony dotknięte kataklizmem, ale tylko gdy będzie pewne, że jego obecność nie zakłóci akcji ratowniczej.
Harvey uderzył w wybrzeże Teksasu w piątek wieczorem czasu lokalnego. Był to najsilniejszy huragan w tym rejonie USA od ponad pół wieku. W ostatnich kilkunastu godzinach żywioł znacznie osłabł, ale przekształcił się w burzę tropikalną, która praktycznie przestała się przesuwać.
Burzy towarzyszą ulewne deszcze, które powodują gigantyczne powodzie. Dotychczasowe oficjalne dane mówią o co najmniej dwóch ofiarach śmiertelnych kataklizmu. Ratownicy zabrali z dachów zalanych samochodów i domów ponad tysiąc osób.
"Mamy do czynienia z frontem deszczowym w kształcie trójkąta, m.in. w Houston, Victorii oraz Corpus Christi" - oznajmił w niedzielę na konferencji prasowej gubernator stanu Teksas Greg Abbott. Gubernator wydał również ostrzeżenie przed tornadami i poinformował, że z powodu burzy zamknięto w Teksasie ok. 250 dróg.
Do walki z żywiołem zmobilizowano około 3 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej. Na razie trudno jest precyzyjnie oszacować straty materialne, ale wiadomo już, że są one gigantyczne.
Prezydent Donald Trump wprowadził na wniosek gubernatora Teksasu stan klęski żywiołowej w tym stanie, aby "uruchomić wszelkie możliwe siły, które wesprą władze w walce z żywiołem".
Służby meteorologiczne poinformowały, że w Teksasie może mocno podać do czwartku, a nie wykluczone, że nawet do piątku.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.