Sejmowa Komisja Łączności z Polakami za Granicą jednogłośnie przyjęła w piątek stanowisko, w którym za "skandaliczne świadectwo zaostrzenia kursu władz białoruskich wobec polskiej mniejszości" uznała czwartkowe zatrzymanie przez białoruską milicję kilkudziesięciu działaczy Związku Polaków na Białorusi (ZPB). Posiedzenie komisji z udziałem wiceministra spraw zagranicznych Jana Borkowskiego zostało zwołane w trybie pilnym.
W czwartek białoruska milicja utrudniła dojazd od Domu Polskiego w Iwieńcu działaczom nieuznawanego przez władze ZPB. W Szczuczynie, Lidzie, Wołożynie i innych miejscowościach milicja drogowa zatrzymywała i kontrolowała ich samochody, niektórych zabierała na komisariaty. W ten sposób utrudniano dojazd około 50 działaczom. "Z naszej wiedzy wynika, że nikt nie jest przetrzymywany, wszyscy zostali zwolnieni" - poinformował w czwartek wieczorem prezes Rady Naczelnej ZPB Andrzej Poczobut.
Sejmowa komisja zwróciła się w związku z tymi wydarzeniami do szefa MSZ Radosława Sikorskiego o podejmowanie zdecydowanych kroków mających na celu powstrzymanie działań władz białoruskich oraz rozważenie w przypadku kontynuowania ich przez stronę białoruską zastosowania sankcji wizowych wobec osób w nie zaangażowanych.
W dezyderacie komisja podkreśliła, że ostatnie tygodnie przyniosły szereg nieprzychylnych wobec ZPB działań ze strony administracji białoruskiej. Zdaniem posłów, m.in. czwartkowa próba przejęcia Domu Polskiego w Iwieńcu obrazuje obecną trudną sytuację polskiej mniejszości na Białorusi. "Przykładem szczególnie karygodnym była czwartkowa akcja milicji, w czasie której zatrzymano kilkudziesięciu działaczy związku" - zaznaczyła komisja.
Jak podkreślono w przyjętym stanowisku, opisane wydarzenia budzą "najwyższe zaniepokojenie" Komisji Łączności z Polakami za Granicą oraz są one szczególnie bulwersujące w kontekście polskich i białoruskich deklaracji o normalizacji sytuacji i ociepleniu stosunków między naszymi krajami.
Borkowski powiedział na posiedzeniu komisji, że MSZ liczy, iż nie będzie dalszej eskalacji działań władz białoruskich wobec działaczy uznawanego przez Polskę ZPB. Jednocześnie przyznał, że w ciągu ostatnich miesięcy presja na środowiska polskie na Białorusi "wyraźnie się zwiększyła".
"Mamy nadzieję, że na tym, co zdarzyło się wczoraj, cała sytuacja się skończy. Uważamy, że jakakolwiek eskalacja działań wobec Związku Polaków na Białorusi, wobec Domu Polskiemu w Iwieńcu nie będzie służyć Białorusi, bowiem stanie się potem ambicjonalną barierą w normalnym funkcjonowaniu" - powiedział Borkowski.
Jak dodał, akcja zatrzymywania polskich działaczy przez białoruską milicję na całej odległości między Grodnem a Iwieńcem musiała być "kontrolowana w pełni przez władze państwowe". Powiedział, że "rutynowa kontrola" drogowa w warunkach białoruskich może trwać do trzech godzin.
Działacze ZPB z kręgu Andżeliki Borys zebrali się w czwartek w Iwieńcu, by bronić szefowej tamtejszego oddziału ZPB Teresy Sobol i Domu Polskiego, którego jest dyrektorką. Sobol została wykluczona ze związku przez cieszące się poparciem Mińska oficjalne kierownictwo ZPB ze Stanisławem Siemaszką na czele, które zwołało również zebranie w Domu Polskim, by wybrać nowe władze. Działacze ZPB z kręgu Borys, uważając, że celem zebrania ma być przejęcie Domu Polskiego przez zwolenników Siemaszki, przyjechali do Iwieńca również z innych miast, by na zebraniu bronić Domu.
Borkowski poinformował, że w sytuacji wzrostu napięcia wokół Domu Polskiego w Iwieńcu ambasador RP w Mińsku w środę spotkał się z naczelnikiem służby zagranicznej administracji prezydenta Białorusi, przedstawiając mu bardzo negatywne skutki zaognienia tej sytuacji, łącznie z wpływem na stan stosunków dwustronnych między Polską i Białorusią.
Wiceszef MSZ poinformował też, że w czwartek po południu dyrektor Departamentu Wschodniego MSZ odbył rozmowę z ambasadorem Białorusi w Polsce "zdecydowanie przestrzegając stronę białoruską przed dalszą eskalacją działań" wobec działaczy ZPB.
Borkowski powiedział też, że MSZ za najbardziej efektywne uznaje wypracowanie ze stroną białoruską kompromisu, który mógłby polegać na realizacji tzw. opcji zerowej, czyli legalnego współistnienia dwóch lub kilku organizacji mniejszości polskiej na Białorusi. Dodał, że wszelkie scenariusze rozważane przez MSZ są konsultowane z ZPB i Borys. Podkreślił jednak, że Polska chce, aby ZPB został uznany za legalny przez władze na Białorusi. Inna polska reprezentacja na Białorusi - jak zaznaczył - musiałaby działać pod inną nazwą.
Borkowski przyznał też, że sytuacja Polaków na Białorusi w ostatnim czasie się pogorszyła. Jak dodał, napływały do Polski sygnały o wzmożonych działaniach przeciwko oświacie polskojęzycznej i nauczaniu języka polskiego, naciskach na polskich działaczy, nauczycieli i księży katolickich czy atakach medialnych na ustawę o Karcie Polaka.
Jak informował posłów, są m.in. pierwsze potwierdzone przypadki zwolnień z pracy osób polskiego pochodzenia z tytułu posiadania Karty Polaka, nie przedłużono pozwolenia na pobyt na Białorusi kolejnym trzem duchownym z Polski, a firmie prowadzonej przez Andżelikę Borys postawiono fikcyjny zarzut udzielania nielegalnej pomocy charytatywnej.
Jak mówił Borkowski, według nieoficjalnych informacji miejscowe władze wszczęły też procedurę likwidacji polskiej społecznej szkoły. Wiceminister dodał też, że od jesieni 2009 szefowa ZPB Andżelika Borys była poddawana szczególnej ostrej presji psychicznej, grożono jej m.in. umieszczeniem w szpitalu psychiatrycznym.
Białoruskie władze nie uznają ZPB Andżeliki Borys, który przez Warszawę uważany jest za jedyny prawomocny. Dla Mińska legalny jest Związek Polaków kierowany obecnie przez Siemaszkę, a wcześniej przez Józefa Łucznika, który został wybrany na prezesa w sierpniu 2005 roku. Do rozłamu doszło po marcowym (2005) zjeździe ZPB, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru; doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.