Usterka rządowego samolotu Tu-154, którym polscy strażacy - ratownicy mają wrócić z Haiti do kraju, została usunięta. Polacy są jeszcze w stolicy Haiti Port-au-Prince. Początkowo czekali na płycie lotniska - jak powiedział PAP rzecznik PSP Paweł Frątczak - uznali jednak, że to nie ma sensu i udali się do szpitala, gdzie pomagają rannym.
Jeszcze w sobotę planowany jest wylot do Warszawy - poinformował PAP ppłk. Dariusz Sienkiewicz z 36. Specjalnego Pułku Lotniczego.
Samolot, którym mają wrócić do Polski, przywiózł na Haiti pomoc humanitarną. Wylądował w Port-au-Prince, bazowany był jednak w Portoryko i tam stwierdzono awarię. Usterka dotyczyła układu sterowania.
W stolicy Haiti samolot ma wylądować między godz. 20 a 22 czasu polskiego - wyjaśnił Sienkiewicz. Plany zakładają, że zaraz po załadowaniu sprzętu i wejściu na pokład ratowników, samolot wyruszy w drogę powrotną do Polski. Nie wiadomo dokładnie, kiedy będzie w Warszawie. Lot w tamtą stronę trwał ok. 16 godzin. Szacuje się, że może to nastąpić ok. godz. 16 w niedzielę.
Ratownicy zostawią na Haiti część swojego sprzętu, m.in. generatory prądotwórcze i halogeny. W piątek powstało z nich awaryjne oświetlenie dla szpitala w stolicy.
54 ratowników z 10 psami przez tydzień poszukiwało żywych ludzi pod gruzami, udzielało pomocy rannym i poszkodowanym w wyniku trzęsienia ziemi. Ratownicy zabrali na Haiti 4 tony specjalistycznego sprzętu - geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania ofiar.
Ciężka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza Państwowej Straży Pożarnej to jedna z 11 na całym świecie takich grup z certyfikatem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Certyfikat oznacza, że są one technicznie i logistycznie przygotowane do niesienia pomocy w każdym zakątku świata.
Trzęsienie ziemi o sile 7 w skali Richtera, najsilniejsze od ponad 200 lat, nawiedziło Haiti 12 stycznia. Epicentrum wstrząsów znajdowało się 60 km od Port-au-Prince. Według ostatnich danych, z soboty rano, zginęło ponad 111 tys. ludzi, a 190 tys. zostało rannych.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.