Setki osób wzięły w sobotę udział w marszu przeciw przemocy i agresji gangów narkotykowych w Ciudad Juarez przy granicy Meksyku z USA. Wielu mieszkańców miasta żąda rezygnacji prezydenta Felipe Calderona.
Protestujący pomaszerowali na most graniczny w Ciudad Juarez, gdzie 30 stycznia miała miejsce masakra, w której zginęło 15 osób.
Wielu ludzi zabitych wtedy przez gangsterów, to nastolatki z robotniczych dzielnic miasta; nic nie wskazuje na to, by mieli oni jakiekolwiek powiązania z narkobiznesem lub poszczególnymi gangami.
Marsz był też wyrazem dezaprobaty dla polityki Felipe Calderona, który wysłał wprawdzie tysiące żołnierzy do Ciudad Juarez, ale nie zdołał opanować wojny karteli narkotykowych, które walczą o cenne trasy przemytu do USA i lokalne wpływy.
Krwawe konflikty gangów, które atakują też "cywili" - ludzi niezwiązanych z żadną mafią narkotykową, uczyniły z Ciudad Juarez jedno z najbardziej niebezpiecznych miast świata.
W zeszłym roku zabito tam 2600 osób. Miasto liczy 1,3 mln mieszkańców.
"Prezydent Felipe Calderon musi złożyć rezygnację" - powiedziała agencji AP Luz Maria Davila, której dwaj synowie zginęli w masakrze 30 stycznia.
Usługa "Podpisz dokument" przeprowadza użytkownika przez cały proces krok po kroku.
25 lutego od 2011 roku obchodzony jest jako Dzień Sowieckiej Okupacji Gruzji.
Większość członków nielegalnych stowarzyszeń stanowią jednak osoby urodzone po wojnie.