Kamil Stoch stara się nie skupiać na rekordach, a na tym, by maksymalnie skoncentrować się na zadaniu, jakie jest przed nim. "Bo w skokach narciarskich nigdy nic nie wiadomo" - powiedział w Innsbrucku po trzecim zwycięstwie w trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni.
Polak przed ostatnimi zawodami w sobotę w Bischofshofen ma 64,5 pkt przewagi nad drugim w klasyfikacji generalnej Niemcem Andreasem Wellingerem. Jest dziesiątym w historii skoczkiem narciarskim, któremu udało się wygrać trzy pierwsze konkursy. Na czterech obiektach triumfował dotychczas - 16 lat temu - tylko Sven Hannawald.
"Cieszyłem się tym zwycięstwem, jak każdym innym, bo to nagroda za ciężką pracę. Jestem bardzo wdzięczny trenerom, całemu sztabowi szkoleniowemu za świetną pracę i organizację. Tutaj, jak i na każdym innym konkursie. A na podium zawsze jest miło stawać" - przyznał podwójny mistrz olimpijski z Soczi.
Triumf w Innsbrucku jest o tyle cenny, że konkurs odbywał się w fatalnych warunkach atmosferycznych. W pierwszej serii tuż przed skokiem Stocha upadek zaliczył dotychczasowy wicelider turnieju Niemiec Richard Freitag.
"Nie skupiałem się na tym. Starałem się w ogóle nie patrzeć, tylko myśleć wyłącznie o sobie i o tym, co mam do wykonania. Oczywiście wiedziałem, że coś się wydarzyło, ale nie wiedziałem, co dokładnie. Gdzieś tam podświadomość pracowała, ale starałem się ją wyłączyć i trzymać koncentrację. Nie wszystko też jednak ode mnie zależy, bo w skokach narciarskich trzeba mieć dużo szczęścia" - przyznał.
Stoch, mimo że tego bardzo nie lubi, nie jest w stanie teraz uciec od pytań o rekord Hannawalda, ani też o to, że jego przewaga w klasyfikacji generalnej jest tak duża.
"Naprawdę po prostu o tym nie myślę. Czym się zajmuję? Lubię czytać książkę, grać na komórce w różne gry, spędzam też czas z kolegami, np. wieczorami gramy w karty" - powiedział.
Jednocześnie Stoch ma nadzieję, że jeszcze nie jest w życiowej formie, a ta przyjdzie w odpowiednim momencie - na igrzyska w Pjongczangu.
"Zawsze jest coś, co można zrobić lepiej. Natomiast cieszę się z tego, co jest teraz. Staram się czerpać z tego dużo radości. Prawda jest jednak taka, że denerwuję się przed każdym konkursem i staram się skoncentrować na sobie, na tym, co mam zrobić, żeby zrealizować zadania, które mam wyznaczone na poszczególne serie" - podkreślił mistrz świata z 2013 roku.
Po konkursie w Innsbrucku było widać, że lider turnieju jest już rozluźniony.
"Po co sobie dodawać emocji, stresu, skoro już i tak tego jest dużo? Ale z drugiej strony nie chcę się całkowicie odcinać i zostać robotem, bo jestem normalnym człowiekiem. Poza skocznią staram się zachowywać, jak każdy inny" - powiedział.
Ostatni konkurs 66. edycji TCS odbędzie się w sobotę w Bischofshofen. Dzień wcześniej - kwalifikacje. Przed rokiem triumfował tam Stoch, a trzeci był Piotr Żyła, który tym występem zapewnił sobie drugie miejsce w klasyfikacji generalnej turnieju.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.