Sytuacja chrześcijan na północy Iraku jest coraz trudniejsza. Od 13 lutego w Mosulu zamordowano pięciu chrześcijan, jednego raniono, a jednego uprowadzono. - Jeśli będzie tak dalej jak dotąd, to wkrótce wszyscy chrześcijanie opuszczą Mosul- powiedział abp Mosulu obrządku chaldejskiego Amil Shamaaoun Nona .
Szczyt napięć ma miejsce na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi. Ataki na chrześcijan mają ich zastraszyć, wypędzić z zamieszkanych przez nich okolic i spowodować, żeby nie mogli uczestniczyć w wyborach. Od 2003 roku zamordowano ponad 200 chrześcijan.
Abp Nona powiedział, że nie wiadomo, kto dokładnie stoi za zamachami. Istnieje podejrzenie, że jest to „ugrupowanie polityczne, które skorzysta na zniknięciu chrześcijan z Iraku”. Nigdzie nie są oni nigdzie bezpieczni, ani w miejscu pracy, ani w szkole, ani w domu. W takiej sytuacji wśród chrześcijan dominuje panika i szok. Trudno im pozostawać w mieście, gdzie na każdym kroku i o każdej porze mogą może spotkać ich śmierć lub napaść.
Spośród pięciu tysięcy rodzin chrześcijańskich, które żyły w mieście jeszcze w 2003 roku, dziś pozostały tylko nieliczne. Według arcybiskupa Mosulu, każdego dnia z miasta wyjeżdża kilkanaście rodzin. Zaapelował on już zarówno do władz lokalnych jak i centralnych w Bagdadzie o podjęcie działań na rzecz obrony chrześcijan. Ze swej strony podejmuje on wizyty w poszczególnych wspólnotach, aby w ten sposób dodać wiernym odwagi.
Kościół ewangelicki w Niemczech zaapelował, aby w niedzielę 28 lutego, kiedy to po raz pierwszy będzie obchodzony „dzień uciskanych narodów”, modlić się w intencji chrześcijańskiej mniejszości w Iraku.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.