Na łamy włoskiej prasy, m.in. turyńskiego dziennika „La Stampa”, przedostała się historia olbrzymiego spadku, jaki proboszcz parafii San Pietro w miejscowości Seano w Toskanii, otrzymał po jednej ze swych parafianek.
Zapisała ona księdzu nieruchomości i inne dobra wartości sześciu milionów euro. Ksiądz jeszcze ich nie spieniężył, zaapelował natomiast do wiernych o udział w zbiórce na nowy dzwon.
W tym momencie sprawa dotarła do kurii biskupiej. Ordynariusz Pistoii, biskup Mansueto Bianchi, w podanym do publicznej wiadomości liście wezwał kapłana do ujawnienia wysokości spadku i przeznaczenia pieniędzy na pomoc biednym. „Kto postępuje inaczej, wie, że zatrzymuje środki, które do niego nie należą, nie okazuje posłuszeństwa prawu Kościoła i prawu moralnemu” - napisał biskup, którego zdaniem „spadek nie należy do proboszcza i musi być przekazany do kasy parafialnej na potrzeby kultu, ubogich i konserwację kościoła”. W przypadku kapłana, przypomina biskup, „w korzystaniu z własności prywatnej kierować się należy ewangelicznymi wartościami miłości i służby”.
Unijni przywódcy planują w lipcu szczyt z przywódcą Chin Xi Jinpingiem w Pekinie
Białoruski funkcjonariusz w mundurze uczestniczył w probie forsowania polskiej granicy.
Zdaniem lidera Konfederacji sprawą powinna zająć się też Państwowa Komisja Wyborcza.
Pomijając polityczny wymiar tego wydarzenia, który Polacy różnie mogą oceniać... To trzeba zobaczyć.
Zaatakowali samo centrum miasta, zabijając 34 i raniąc 117 osób
Rozpoczął się kolejny etap renowacji jednej z najbardziej znanych budowli Stambułu.