Kiedy piszemy te słowa, nie znamy jeszcze wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach w sprawie pomiędzy Alicją Tysiąc a „Gościem”. Bez względu jednak na werdykt sądu, fakty, które przytaczamy, pozostają niezmienne: istotą wyroku Trybunału w Strasburgu w sprawie Alicji Tysiąc było prawo do aborcji.
Czym jest prywatność?
Spróbujmy więc przyjrzeć się wyrokowi ze Strasburga, ale analizując nie tylko krótką sentencję, ale całą jego treść, która w tłumaczeniu na język polski liczy ponad 40 stron. Czy rzeczywiście chodzi w nim tylko o ochronę prywatności i wykazany jest brak procedur prawnych? Trybunał z licznych podniesionych w pozwie przez prawników Alicji Tysiąc zarzutów o naruszenie przez państwo polskie Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności za zasadny uznał punkt mówiący o naruszeniu art. 8 tej Konwencji. W swym literalnym zapisie artykuł nie odnosi się do aborcji. Stanowi bowiem: „Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia… prywatnego”. Jednak przez prawników pani Tysiąc został zinterpretowany jako gwarancja prawa do aborcji. Jej życie prywatne zostało naruszone – napisano – ponieważ „nie zapewniono jej zgodnej z prawem aborcji z powodów medycznych”. W tym miejscu trzeba wyjaśnić, że adwokaci pani Tysiąc nie napisali prawdy. Wszyscy badający ją lekarze orzekli, że w jej przypadku nie zachodziło uzasadnienie dla skorzystania z ustawowych zapisów, zezwalających w niektórych, ściśle określonych wypadkach na zabicie dziecka. Taka była diagnoza ośmiu specjalistów! Dokument ze skierowaniem na aborcję wydał natomiast lekarz pierwszego kontaktu, który w ogóle nie miał uprawnień, aby taki dokument wystawić! Trybunał jednak faktami niewiele się zajmował i zgodził się z argumentacją przedłożoną w pozwie. Dlaczego? Ponieważ, jego zdaniem, pojęcie „życie prywatne” jest terminem o „bogatym zakresie znaczeniowym”, a kiedy kobieta jest w ciąży, jej prywatne życie jest ściśle powiązane z rozwijającym się płodem. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na zupełnie podmiotowe podejście do poczętego życia. Trybunał w Strasburgu, w odróżnieniu do państwa polskiego, zwraca uwagę jedynie na prawa ciężarnej kobiety, zupełnie pomijając prawa poczętego przecież i rozwijającego się życia, czyli jej obecnej córki Julii. Nie wyrażając tego wprost, Trybunał faktycznie zajął takie same stanowisko jak niektóre feministki krzyczące na „manifach”, że tylko one mogą decydować o „swoim brzuchu”. Podobne hasła pojawiły się zresztą w rękach europejskich feministek, które wspierały Alicję Tysiąc w czasie rozprawy przed Sądem Apelacyjnym.
Aborcja terapeutyczna
W dalszych wywodach Trybunał wprowadza pojęcie „aborcji terapeutycznej”, dowodząc, że istnieją wątpliwości, czy państwo polskie „spełniło pozytywny obowiązek zabezpieczenia prawa skarżącej do poszanowania jej życia prywatnego w kontekście sporu o to, czy była uprawniona do aborcji terapeutycznej”. Mamy więc do czynienia z kolejnym zabiegiem językowym, który tym razem ma na celu zafałszowanie pojęcia aborcji. Ponieważ w publicznym dyskursie w ciągu ostatnich lat słowo „aborcja” zostało obnażone w swym prawdziwym znaczeniu, wymyślono kolejny termin – wytrych – „aborcja terapeutyczna”. Jego konstrukcja jest wyjątkowo perfidna. Słowo „terapia” z natury rzeczy kojarzy się z czymś dobrym, ma służyć wyleczeniu, wyzdrowieniu. Cel tej gry słownej, z premedytacją stosowanej od dawna przez środowiska feministyczne, jest jeden – chodzi o ukrycie prawdziwego sensu wydarzenia, z którym mamy do czynienia, gdy aborcja jest dokonywana, czyli niszczenia, zabijania poczętego życia. Sam fakt, że Trybunał używa w swym wyroku tego zideologizowanego zwrotu, jest wyrazem pewnej opcji ideowej. Dowodzi, że w najważniejszych gremiach europejskich zaszedł głęboki proces przewartościowania podstawowych pojęć, na których przez setki lat osadzała się europejska cywilizacja. Formalnie Trybunał respektuje polskie prawo zakazujące prawa do aborcji. Jednak cały jego wywód kładzie nacisk na prawo do aborcji Alicji Tysiąc. „W sytuacji, kiedy ustawodawca decyduje się zezwolić na aborcję – czytamy w wyroku – nie wolno ukształtować ram prawnych w taki sposób, aby ograniczyć rzeczywistą możliwość jej przeprowadzenia”. Nie od rzeczy będzie w tym miejscu przypomnieć, że prawo polskie w obecnym kształcie nie zezwala na aborcję, co podkreśla już sama nazwa ustawy: „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego (podkreślenie moje – A.G.) i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”. Jedynie w niektórych, ściśle określonych wypadkach ustawa przesądza, że aborcja nie jest karana.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.