Reklama

Żebrak, który spowiadał kardynałów

W kieszeni habitu mieścił 10 kilo owoców, chleba i słodyczy. Wszystko dla najbiedniejszych. Mija 100 lat od przybycia o. Aniceta Koplińskiego do Warszawy.

Reklama

Za pokutę kard. Aleksandrowi Kakowskiemu kazał dostarczyć wózek węgla, a gdy było trzeba, pił wódkę z żołnierzami, by zyskać jałmużnę dla najuboższych.

100 lat temu do Warszawy przybył o. Anicet Kopliński, nasz św. Franciszek. Jedną z najbarwniejszych postaci międzywojnia można było rozpoznać po drobnej sylwetce, przygiętej zwykle ciężarem dużego worka, w którym niósł wyżebrane dla swoich podopiecznych dary.

Nikogo nie pozostawiał bez wsparcia duchowego albo materialnego. Mówiono, że interesują go tylko ci, którym może coś rozdać i ci, od których może coś dla nich pozyskać.

Bł. Anicet Kopliński, tropiący nędzę ukrywającą się wstydliwie w zaułkach Nowego i Starego Miasta, slumsach Koła, Powązek, Żoliborza i Annopola był jednocześnie podejmowany na salonach.

Ale jeśli uczestniczył w rautach ówczesnych elit, to tylko po to, by zdejmować z głowy brunatną piuskę i zbierać w nią, dzięki osobistemu urokowi i determinacji ofiary dla najuboższych.

W przepastnych kieszeniach habitu mogło się zmieścić ponoć 10 kilogramów wiktuałów: chleba, kiełbas, słodyczy, owoców. Kochały go dzieci, które obdarowywał cukierkami. Czekały więc na niego gromadami i tuliły się do pocerowanego habitu, nędznego nawet jak na kapucyna. I te jego sandały, noszone nawet zimą…

Żebrak, który spowiadał kardynałów   Archiwum Kapucynów Nazywano go jałmużnikiem, ojcem ubogich i św. Franciszkiem z Warszawy. Bruki Warszawy przemierzał w nasuniętym głęboko kapucyńskim, połatanym kapturze, spod którego wystawała jedynie niezadbana gęsta broda. Dopiero gdy unosił głowę, widać było niebieskie, radosne oczy.

Nie zważał na przykrości i upokorzenia, nawet gdy żołnierze uzależniali pomoc od wypicia z nimi wysokoprocentowych trunków. Musiał zrobić na nich wrażenie, skoro dosadnie podsumowali, że jałmużnik Warszawy ma „nie głowę, ale łeb”.

Siła ducha nie ustępowała sile mięśni. W celi na pierwszym piętrze klasztoru po wieczornej Komplecie dźwigał ciężary i rozciągał sprężyny. Większość czasu spędzał jednak poza klasztornymi murami. Po wczesnych modlitwach porannych udawał się na codzienną kwestę. Dzieciom i młodzieży pomagał w nauce, bezrobotnym szukał pracy.

- Ten niepozorny, niemłody, brzydki zewnętrznie, dla niektórych ludzi trochę śmieszny szary zakonnik, był najbardziej świetlaną postacią, jaką dane mi było w życiu poznać - mówiła o nim Alina Rościszewska.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
5°C Niedziela
wieczór
3°C Poniedziałek
noc
2°C Poniedziałek
rano
3°C Poniedziałek
dzień
wiecej »

Reklama