Najpierw odsuwamy polityków od mediów, potem definiujemy misję publiczną, następnie znajdujemy na tę misje pieniądze - o takich pomysłach jesteśmy w stanie rozmawiać ze wszystkimi - deklaruje rzecznik rządu Paweł Graś.
Graś podkreśla, że rząd jest gotowy do rozmów na temat projektu ustawy medialnej przygotowanego przez twórców.
"My preferujemy następujący model myślenia: po pierwsze definiujemy w ustawie rozwiązania, które raz na zawsze gwarantują, że politycy w mediach gmerać nie będą. I to jest podstawa. Czyli wymyślenie i zapisanie mechanizmów, które oddają tę władzę nad mediami twórcom, środowiskom naukowym. Po drugie definiujemy misję publiczną mediów publicznych i po trzecie do tej misji dopasowujemy sposób finansowania" - powiedział Graś w niedzielę PAP.
Podkreślił, że nie widzi potrzeby, żeby podatnik w taki czy inny sposób - czy poprzez abonament, czy poprzez podatek - finansował "nadmiar nieruchomości, którymi media dysponują, nadmiar premii, wynagrodzeń dla prezesów i doradców prezesów". "Więc jeśli znajdziemy partnerów do takiej wizji, i takiego etapowego myślenia - najpierw odklejamy polityków od mediów, potem definiujemy i misję, następnie znajdujemy na nią pieniądze, to my o takich pomysłach jesteśmy w stanie rozmawiać ze wszystkimi, a na pewno ten projekt twórców może być podstawą do takiej rozmowy" - uznał Graś.
"Jakie będzie do niego podejście innych partnerów politycznych, zobaczymy już podczas prac w Sejmie" - podkreślił. Dodał, że prace nad projektem już się kończą. "Już niedługo, na dniach powinien do Sejmu trafić. Nie będzie trzymany w zamrażarce, bo wszyscy deklarują chęć współpracy i rozmowy o przyszłości mediów publicznych" - zapowiedział rzecznik rządu.
O sytuację w mediach publicznych pytany był także wicemarszałek Sejmu Jerzy Szamjdziński, który przyznał, że nie aprobuje sytuacji w mediach publicznych. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" b. przewodniczący SLD, obecnie eurodeputowany Wojciech Olejniczak powiedział, że "wstydzi się z powodu porozumienia medialnego SLD i PiS". Szmajdziński przypomniał, że jest projekt o finansowaniu mediów przygotowany przez Lewicę, zadeklarował także, że SLD popiera projekt twórców, który zakłada odsunięcie polityków od władztwa nad mediami. "Jest tylko pytanie, dlaczego to wszystko tak długo trwa" - mówił dziennikarzom.
O sytuacji w mediach publicznych politycy rozmawiali wcześniej w niedzielnej audycji w Radiu ZET. Politycy PiS Joachim Brudziński oraz szef BBN Aleksander Szczygło zarzucali PO i rządowi, że publicznie nawołując do niepłacenia abonamentu, doprowadzili media publiczne do finansowej zapaści. Graś z kolei mówił, że za złą sytuację w mediach odpowiadają partie, które "obsadziły stołki swoimi ludźmi, którzy nie potrafią tą instytucją zarządzać".
"Dziś wpływy z abonamentu idą na +bizancjum+, a nie na misję publiczną i dziennikarzy. W związku z tym trzeba komplementarnie podejść do sprawy. Mam nadzieję, że projekt ustawy przygotowany przez twórców stanie się w niedługim czasie przedmiotem obrad Sejmu i pochylimy się nad nim wspólnie" - mówił Stanisław Żelichowski (PSL).
Wśród najważniejszych założeń opracowanego przez twórców projektu nowego ładu medialnego jest odejście od abonamentu na rzecz opłaty audiowizualnej w wysokości 8 zł, którą wnosiłby niemal każdy pracujący obywatel - z wyjątkiem osób najuboższych. Jej ściąganiem miałby się zająć Urząd Skarbowy, poprzez podatek PIT. Projekt zakłada też odebranie Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji kompetencji wyboru rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia. Tym - między innymi - miałby się zajmować Komitet Mediów Publicznych - rodzaj rady programowej tych mediów.
Politycy pytani byli również o wypowiedzi Janusza Palikota (PO), który w wywiadzie udzielonym portalowi Onet.pl, oświadczył, że chciałby objąć urząd premiera po Donaldzie Tusku, a PO byłaby w stanie osiągnąć więcej, gdyby zawarła koalicję z SLD.
Zdaniem Grasia Palikot powinien zająć się aktywnością polityczną w swoim regionie, a nie kreśleniem scenariuszy politycznych. "Myślę, że jest politykiem, który dobrze i sprawnie zarządza partią na Lubelszczyźnie i mógłby się postarać, aby jeszcze lepiej nią zarządzać, a scenariusze polityczne, decyzje co do ewentualnej koalicji i obsady personalnej zostawić tym, którzy mają te prerogatywy w swoich rękach" - powiedział rzecznik rządu.
Podkreślił, że koalicja PO z SLD to "w tej chwili egzotyka". "Koalicja SLD - PiS trwa w mediach publicznych, natomiast my jesteśmy bardzo zadowoleni z układu koalicyjnego, który jest w tej chwili. PSL jest dobrym i sprawdzonym partnerem, koalicja funkcjonuje na zasadach partnerskich i nie ma potrzeby zmian" - powiedział. "Jeśli Janusz Palikot chce być premierem, to będzie musiał jeszcze długo poczekać, ponieważ w najbliższych latach nie planujemy, żeby premierem był ktoś inny niż Donald Tusk" - dodał.
Także Szmajdziński nie potraktował poważnie wypowiedzi Palikota. "Janusz Palikot ma swoich piarowców, którzy nie pozwolą mu zamilknąć nawet wtedy, gdy deklaruje, że nie będzie zabierał głosu. O koalicjach decyduje wynik wyborczy, decydują wyborcy, a politycy powinni umieć odczytać ich intencje. Dzisiaj naszym zadaniem jest rozpatrywać możliwość współrządzenia, czyli zajmujemy się czym innym, nie tym, o czym mówi dziś pan Palikot" - zaznaczył.
Również Aleksander Szczygło uważa, że z tworzeniem nowych koalicji należy poczekać do następnych wyborów. "Jeśli chodzi o koalicje, trzeba z cierpliwością czekać na wyniki wyborów parlamentarnych. Wtedy każda z partii, która będzie w Sejmie, będzie starała się ułożyć sobie relacje z partnerami" - powiedział.
Podobnego zdania jest Żelichowski, który przyznał, że możliwość koalicji z PO i SLD była rozpatrywana po ostatnich wyborach. "Żeby skutecznie rządzić, trzeba mieć większość pozwalającą na odrzucenie prezydenckiego weta, a taką większość dałaby koalicja PO-PSL-SLD. Ale wówczas w PO było wielu posłów, którzy nie wyobrażali sobie koalicji z Lewicą, przyjęliśmy więc inna formę współpracy - do konkretnych spraw, czyli koalicję raczej parlamentarną niż rządową. Nie sądzę, żeby ci posłowie zmienili swój sentyment lub antypatie do SLD. Być może po wyborach skład PO w Sejmie się zmieni i będą nowe możliwości" - mówił Żelichowski.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.