Zło rozpadu małżeństwa nie ogranicza się do cudzołóstwa. Nie tylko ta kwestia wymaga nawrócenia. Dobrze, że Kościół, ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia wyraźnie to pokazuje.
"Kościół bowiem, ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia, nie może pozostawić swemu losowi tych, którzy - już połączeni sakramentalną więzią małżeńską - próbowali zawrzeć nowe małżeństwo. Będzie też niestrudzenie podejmował wysiłki, by oddać im do dyspozycji posiadane przez siebie środki zbawienia.
Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. [...]
Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się oni odłączeni od Kościoła, skoro mogą, owszem, jako ochrzczeni, powinni uczestniczyć w jego życiu."
Zaczynam od obszernego cytatu z posynodalnej adhortacji apostolskiej... Familiaris consortio (84). Tekst Jana Pawła II wskazuje na trzy ważne elementy. Pierwszy wynika z samego zadania Kościoła, który istnieje dla zbawienia ludzi. Po to otrzymał od Chrystusa środki zbawienia, by je dawać ludziom (nam wszystkim) i z ich pomocą doprowadzić każdego do zbawienia. Zbawienie dusz jest pierwszym prawem. Po drugie: Jan Paweł II przypomina, że miłość prawdy wymaga rozeznania sytuacji konkretnego człowieka. To nie jest tak, że wystarczy szufladka "niesakramentalny". Punkt trzeci to już wniosek: trzeba podjąć starania, by ludzie ci nie czuli się z Kościoła wyłączeni, wręcz przeciwnie, by aktywnie uczestniczyli w jego życiu.
Zwracam uwagę na ten cytat, bo właśnie te wątki budzą największy opór wśród krytyków Amoris Laetitia. Warto sięgać do dokumentów...
Co oznacza troska o doprowadzenie do zbawienia ludzi, których związki małżeńskie się rozpadły? Nawrócenie w tej sytuacji nie sprowadza się przecież wyłącznie do powstrzymania się od współżycia. Rozpad rodziny prowadzi do zła na wielu płaszczyznach, wskazania Kościoła nie mogą o nich zapominać. Warto w ten sposób spojrzeć na opublikowane niedawno Wytyczne Pastoralne do Adhortacji "Amoris laetitia". Jakie to obszary?
Po pierwsze. Jak wyglądają relacje z opuszczonym współmałżonkiem? Czy króluje w nich gniew i zemsta, czy dążymy do porozumienia, przebaczenia i - o ile to możliwe - pojednania? To ważne także wtedy, gdy zostało się porzuconym. To ważne także wtedy, gdy współmałżonek był sprawcą przemocy. To ważne także wtedy, gdy pojednanie najprawdopodobniej nie będzie miało wymiaru powrotu do wspólnego życia, bo każda ze stron założyła nową rodzinę. Chrześcijanin nie może żyć w nienawiści i pragnieniu zemsty. Chrześcijanin jest wezwany do przebaczania (co w żadnym wypadku nie znaczy, że ma się pozwolić nadal krzywdzić). Krzywdy czasem były wielkie. Pytanie, czy chcę przebaczyć?
Po drugie. Jak wyglądają relacje rodziców z dziećmi i w jakich warunkach żyje moja rodzina? To pytanie o wysiłek utrzymania kontaktów, ale też o to, czy ich współmałżonkowi nie utrudniam. To pytanie o to, co mówię do dziecka na temat drugiego rodzica. W końcu: to bardzo prozaiczne pytanie o alimenty. Nie trzeba chyba wyjaśniać, jak istotny to obszar.
Po trzecie: ważność sakramentu. Zadanie takiego pytania traktowane jest często jak dążenie do "katolickiego rozwodu". Tymczasem chodzi w nim po prostu o prawdę. Tylko prawda wyzwala. Owszem, stwierdzenie, że małżeństwo nie zostało ważnie zawarte rodzi czasem trudności psychologiczno-tożsamościowe. Małżeństwa nie było, czyli nigdy nie byłam żoną /mężem? Czy moje dzieci są nieślubne? Jak mam o sobie myśleć? Spotkałam się też z postawą: nie będę występować o stwierdzenie nieważności, choć widzę, że mogą być podstawy, bo nie pozwolę drugiej stronie ułożyć sobie życia od nowa! Cóż... nie ma to nic wspólnego z walką o małżeństwo, znacznie więcej z zazdrością lub zemstą. Sięgającą aż nieba...
To tylko kilka pierwszych punktów. Nawet nie doszłam do pytania o obecną rodzinę i relacje w niej panujące, o włączanie w życie Kościoła, o chrześcijańskie wychowanie dzieci. Daleko jest jeszcze od pytania o możliwość sakramentalnego rozgrzeszenia i co za tym idzie przyjmowania Eucharystii. Co więcej: wspomniane wyżej zagadnienia powinny stać się przedmiotem rachunku sumienia także tych, którzy prowadzą życie sakramentalne.
Zło rozpadu małżeństwa nie ogranicza się do cudzołóstwa. Nie tylko ta kwestia wymaga nawrócenia. Dobrze, że Kościół, ustanowiony dla doprowadzenia wszystkich ludzi, a zwłaszcza ochrzczonych, do zbawienia wyraźnie to pokazuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.