Świadkowie wybuchów w moskiewskim metrze mówią, że początkowo nie wiedzieli, co się stało; niektórzy sądzili, że na wagon runął strop stacji. Do eksplozji na stacji Łubianka doszło tuż po zatrzymaniu się pociągu.
"W momencie eksplozji byłem w przejściu ze stacji Kuznieckij Most na stację Łubianka. Usłyszałem silny wybuch, zobaczyłem dym. Ludzie biegli w stronę schodów ruchomych. Kilka osób upadło. Gdy wyszedłem na Plac Łubiański byli tam już ratownicy, milicja i karetki pogotowia" - opowiadał jeden ze świadków zamachu.
"Dochodzę do stacji Łubianka. Naprzeciw idą ludzie. Niektórzy są zakrwawieni, mają podarte ubrania. Wszyscy próbują się gdzieś dodzwonić. Telefony komórkowe nie działają. Koszmar. Złapałem taksówkę i pojechałem do domu" - to relacja innego świadka.
Na stacji Park Kultury eksplozja miała miejsce, gdy w pociągu zamknęły się drzwi.
"Pociąg stał na stacji około dwóch minut. Rozległ się wybuch. Poczułem silną wibrację. Było dużo dymu. Ludzie strasznie krzyczeli" - przekazał jeden z pasażerów.
"Ludzie wychodzący ze stacji mieli okopcone twarze; wyglądali jak Murzyni. Jednemu z mężczyzn z głowy tryskała krew. Lekarze nie mogli powstrzymać krwotoku. Wielu płakało" - opowiadała sprzedawczyni z kiosku z prasą przy stacji.
Dramatyczne sceny rozgrywały się też na innych stacjach linii Sokolniczeskiej, gdzie z powodu przerwy w kursowaniu pociągów zbierały się tłumy pasażerów. Na stacji Komsomolskaja zgromadziło się kilka tysięcy osób. Mimo to nie zamknięto wejść na stację.
Co najmniej 38 osób zginęło, a ponad 60 zostało rannych w poniedziałek rano w wyniku dwóch eksplozji w metrze w Moskwie. Ustalono już, że były to zamachy bombowe przeprowadzone przez terrorystki-samobójczynie. Pierwsza eksplozja nastąpiła o godz. 7.57 czasu moskiewskiego (5.57 czasu polskiego) na stacji Łubianka, w samym sercu stolicy Rosji. Kilkadziesiąt minut później, o godz. 8.37 (6.37 czasu polskiego), doszło do drugiego wybuchu: na stacji Park Kultury, także w centrum Moskwy.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.