"Dumny z bohaterów", "Wielki szacunek" - to niektóre z tytułów, którymi chorwackie media świętują wicemistrzostwo świata wywalczone przez reprezentację tego kraju na mundialu w Rosji. Podkreślają, że postawą w całym turnieju piłkarze sprawili, że "kibicował nam cały świat".
Media w Chorwacji nie kryją radości z historycznego sukcesu, ale wspominają też o dyskusyjnych decyzjach sędziego, które zmieniły przebieg finału z Francją, wygranego ostatecznie przez "Trójkolorowych" 4:2.
Większość przypomina, że reprezentacja osiągnęła największy sukces w historii chorwackiego futbolu i piszą o świetnym meczu z Francją, który "mógł potoczyć się w zupełnie innym kierunku".
"Zagraliśmy odważnie w finale, w którym szczęście jednak sprzyjało Francuzom, szczególnie w pierwszej połowie. Wtedy tylko dwa razy zdołali poważne zagrozić naszej bramce, przedostać się pod nasze pole karne i zostali nagrodzeni dwoma golami - samobójem Mario Mandzukica i trafieniem z bardzo wątpliwego rzutu karnego. Niestety, także pierwszy gol Francji poprzedził rzut wolny, który praktycznie wymusił Antoine Griezmann, a sędzia Nestor Pitana dał się nabrać" - napisały w niedzielę wieczorem "Sportske novosti".
Jak dodano, niepowodzenie w pierwszej połowie zdecydowało o przebiegu całego meczu, ponieważ w jego drugiej części Francuzi zdobyli dwa "tanie" gole, a Chorwacja nie miała już siły na odwrócenie losów pojedynku.
Dziennik cytuje też byłego angielskiego piłkarza Alana Shearera, który powiedział, że "decyzja argentyńskiego arbitra o rzucie karnym, kiedy piłka uderzyła Ivana Perisica w rękę, była niesprawiedliwa".
"To bezsensowne, żeby tak śmieszna decyzja miała wpływ na losy mistrzostwa świata" - powiedział Shearer, obecnie komentator BBC.
"Vecernji list" napisał z kolei, że "nie chcemy francuskich win ani szampana" i dodał: "nic nie jest tak słodkie jak to, jak się teraz czujemy. Chorwacja na dachu świata. Tak, to jest nasz szczyt świata, pomimo porażki, bo nic we wszechświecie nie może się równać z tym, co przeżywaliśmy przez ostatnich 10 dni".
"Brawo nasi bohaterowie. Nikt przez lata nie dał nam tyle radości, jak wy" - podkreślono.
Portal Index.hr pisze, że Chorwacja "przez cały miesiąc śniła na jawie".
"Zlatko Dalic i zawodnicy zdołali połączyć rozbity kraj, lewą i prawą stronę, chorwacką emigrację i tych, którzy jutro w ojczyźnie przywitają swoich wicemistrzów świata. Wszyscy Chorwaci tym razem byli jednością. Nie zdobyliśmy złota, bo Francuzi pokazali klasę, ale nasza drużyna pokazała w Rosji żelazną wolę walki oraz mistrzowskie serca i z tego powodu cały świat, oprócz Francji, kibicował w tym finale właśnie Chorwacji" - analizowano.
"Jutarnji list" uznał też, że słusznie Złota Piłka - nagroda dla najlepszego zawodnika mundialu - trafiła do Luki Modrica.
"Po prostu należała się naszemu kapitanowi. Cały świat pochylił przed nim głowy. W najlepszy z możliwych sposobów Luka zatoczył koło w swoim życiowym i piłkarskim życiu, które można by opisać jednym zdaniem - od uchodźctwa do światowego tronu" - nadmieniono w gazecie.
Mecz oglądały dziesiątki tysięcy kibiców, którzy zebrali się przed telebimami na centralnych placach niemal wszystkich większych miast Chorwacji. Najwięcej widzów zebrało się na Placu Bana Jelacica w Zagrzebiu, mimo deszczu, który od rana padał w stolicy tego kraju. Kawiarnie w mieście były pełne ludzi już od wczesnych godzin porannych, a na ulicach słychać było piosenki zagrzewające piłkarzy do walki. Ogromna rzesza kibiców zebrała się w Splicie, gdzie na budynku władz miasta zawieszono 25-metrową flagę narodową.
Świętowanie na ulicach trwa, mimo porażki, a Zagrzeb przygotowuje się na jutrzejsze powitanie "srebrnej drużyny", w którym - według niektórych prognoz - może wziąć udział nawet 100 tysięcy ludzi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.