Apel ordynariusza Fidżi. Narasta problem podnoszenia się wód.
To nie jest jakieś nadzwyczajne wydarzenie, skutek nagłej klęski żywiołowej, ale to jest fakt: w niedalekiej przyszłości wszyscy ludzie mieszkający w przybrzeżnych wioskach będą musieli je opuścić z powodu podnoszenia się poziomu morza – tak o trudnej sytuacji w Republice Fidżi mówi metropolita archidiecezji Suva.
Abp Peter Loy Chong, poprzez organizację Pomoc Kościołowi w Potrzebie wystosował apel do całego uprzemysłowionego świata o pomoc w kryzysie. Jak wyliczają specjaliści, wzrastający poziom wód sprawia, że w przeciągu 50 lat Suva, największe miasto Fidżi, zostanie pochłonięte przez ocean. „Widzimy to z dnia na dzień, naszymi własnymi oczami” – mówi tamtejszy ordynariusz.
Wylewający się ze swoich brzegów ocean ma także niekorzystny wpływ na lasy, które w tamtych rejonach świata są źrodłem życia. Słonowodne powodzie powodują niszczenie drzew i zanieczyszczenie wody w rzekach. Rzeki przestają też być siedliskiem dla ryb, podstawowego źródła żywności. Abp Chong wskazuje, że jest to kwestia przetrwania i prosi o pomoc dla ludzi, którzy znajdują się w dramatycznej sytuacji.
Trudnością jest również to, że problem podnoszenia się wód oceanicznych powiększa globalny kryzys migracyjny. Władze Republiki Fidżi już podjęły decyzję o ewakuacji ludności całych wiosek z wybrzeży na tereny wewnętrzne.
"Minerałów będzie tyle, że nie będziecie wiedzieli co z nimi zrobić".
Mające poprzedzić szczyt spotkanie ich głównych doradców zostało odłożone.
Szacuje się, że gangi kontrolują niemal całą stolicę, Port-au-Prince.
Zjawisko to idzie w parze z poprawą zdrowia psychicznego wśród studentów.
Twierdzi też, że nie żądał od Zełenskiego oddania Rosji Donbasu