Reklama

Kolejna grzywna dla Kamińskiego

1000 zł grzywny wymierzył we wtorek stołeczny sąd okręgowy b. szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu za nieusprawiedliwioną nieobecność na cywilnym procesie, jaki kardiochirurg dr Mirosław G. wytoczył dziennikowi "Fakt" za pisanie o nim "doktor śmierć".

Reklama

To kolejna grzywna, bo Kamiński już kilkakrotnie nie stawiał się na tym procesie. W styczniu sąd ukarał go za to grzywną 500 zł, której Kamiński - jak dowiedziała się PAP w sądzie - nie uiścił. We wtorek sąd wymierzył mu drugą grzywnę - dwa razy wyższą niż poprzednia. "Pan Kamiński znów nie usprawiedliwił swej nieobecności" - podkreśliła sędzia Monika Dominiak.

Sąd wzywał Kamińskiego już we wrześniu 2009 r. Świadek nie stawił się wówczas, zawiadamiając sąd, że pół godziny później musi stawić się jako powód w cywilnym procesie wytoczonym Julii Piterze. Proces z Piterą spadł wówczas z wokandy, bo nie przyszedł inny świadek.

Wcześniej Kamiński był wzywany kilka razy, a sąd usprawiedliwiał jego nieobecności obowiązkami służbowymi szefa CBA.

Kamiński ma być świadkiem na wniosek pozwanego wydawnictwa Axel Springer - jest ostatnią osobą do przesłuchania. Miał zeznawać o konferencji prasowej z lutego 2007 r. z udziałem ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. To tam padły słowa ministra o dr. G., któremu przedstawiono wtedy zarzut zabójstwa pacjenta: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Ziobro po przegranym procesie przeprosił lekarza za inkryminowane słowa i zapłacił mu zadośćuczynienie.

Śledztwo w tej części umorzono, ale wątek śmierci jednego z pacjentów dr. G. jest ponownie badany przez warszawską prokuraturę. Stało się tak, bo pełnomocnik rodziny pacjenta, który zmarł, doprowadził do uchylenia w Sądzie Najwyższym prawomocnej decyzji o umorzeniu śledztwa co do zgonu mężczyzny - w jego ciele po operacji serca pozostała rolgaza; wyjęto ją kilka dni później.

Następnego dnia po konferencji Kamińskiego i Ziobry prasa obszernie relacjonowała sprawę. W "Fakcie" pisano: "Doktor zabijał w rządowym szpitalu" i "Oto ofiara doktora mordercy". O kardiochirurgu pisano "doktor śmierć" i "bestia nie lekarz".

W trwającym drugi rok procesie cywilnym dr G. (trwa jego proces karny o przyjmowanie od pacjentów łapówek) domaga się od "Faktu" i wydającego gazetę koncernu Axel Springer Polska przeprosin i 500 tys. zł.

Na jednej z poprzednich rozpraw dziennikarka "Faktu" - współautorka inkryminowanego tekstu - zeznała, że w publikacji użyto ostrych słów, bo to była wyjątkowa sprawa, porównywalna z "łowcami skór" w łódzkim pogotowiu. Pozwana redakcja i wydawca chcą oddalenia powództwa, oświadczając, że powoływali się na słowa wysokich urzędników państwowych, "weryfikowane w innych źródłach" w prokuraturze.

Za podobne sformułowania G. wytoczył proces cywilny "Super Expressowi" i go wygrał. 31 lipca zeszłego roku na pierwszej stronie tej gazety ukazały się przeprosiny redakcji za naruszenie dóbr osobistych kardiochirurga przez przypisanie mu w tytułach artykułów przestępstw w sytuacji, gdy jego wina nie została udowodniona.

We wtorek przed sądem zeznawała znajoma dr. G., z którym - jak powiedziała - zna się "od zawsze", bo z rodzicami kardiochirurga przyjaźnili się jej rodzice. "Te artykuły ugodziły dwa razy - raz po publikacji, gdy ucierpiała rodzina, a drugi raz trzy miesiące później - kiedy dr G. opuścił areszt i je przeczytał. Był załamany, nie rozumiał jak można było napisać o nim coś takiego" - zeznała kobieta. Według niej, "sensem życia, pasją i miejscem dr G. na świecie była sala operacyjna, gdzie pomagał ludziom".

Lekarz ze stołecznego szpitala MSWiA przez ponad rok był formalnie podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też niemal 50 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł. G. w maju 2007 r. opuścił areszt, w którym spędził trzy miesiące - Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał bowiem, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż umyślnie zabił on pacjenta.

Przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów od grudnia 2008 r. trwa proces, w którym dr G. i jego 20 pacjentów odpowiadają za wręczanie i przyjmowanie łapówek, a dr G. także za mobbing i molestowanie seksualne. Lekarz nie przyznaje się do żadnego z zarzucanych mu czynów. Większość pacjentów twierdzi zaś, że pieniądze były wyrazem wdzięczności za uratowanie życia ich bliskich. Kilka osób utrzymuje natomiast, że od pieniędzy lekarz uzależniał podjęcie się operacji - czemu oskarżony zaprzecza. (PAP)

wkt/ wkr/ woj/

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| FAKT, PROCES

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
2°C Wtorek
noc
1°C Wtorek
rano
3°C Wtorek
dzień
3°C Wtorek
wieczór
wiecej »

Reklama