Pierwsze rezultaty niedzielnych wyborów prezydenckich będą podane w poniedziałek po południu, a ostateczne wyniki poznamy najwcześniej dopiero za tydzień - pisze agencja AFP. Wybory miały dramatyczny przebieg. W prowincji Kiwu Południowe zginęły 4 osoby.
Główni kandydaci w niedzielnych wyborach już to ogłaszają swe zwycięstwo - jak uczynił Emmanuel Ramazani Shadary, namaszczony na następcę przez prezydenta kraju Josepha Kabilę, który ogłosił: "Wygrałem; dzisiaj wieczór będę prezydentem", już to oskarżają się wzajemnie o dokonanie fałszerstw wyborczych - pisze w komentarzu francuska agencja.
Rezultaty wyborów, podczas których po 18 latach ma być wyłoniony następca wieloletniego dyktatora Kabili, są jednak wielką niewiadomą i zapewne dopiero w poniedziałek po południu poznamy pierwsze szacunki. "Przed nami długie oczekiwanie na rezultaty i wstępne tendencje" - zaznacza AFP.
Część lokali wyborczych była otwarta w niedzielę dłużej niż planowano. W wielu miejscach były długie kolejki spowodowane trudnościami w głosowaniu. W niektórych lokalach wyborczych na przedmieściach Kinszasy głosowanie rozpoczęło się z siedmiogodzinnym opóźnieniem, bo nie dowieziono urn; zakończyło się zaś tuż przed godz. 23. Wielu kongijskich wyborców skarżyło się również, że ich nazwiska nie widniały na listach.
W niektórych lokalach wyborczych panował chaos, który spotęgowała ulewa. Ludzie stali w długich kolejkach, psuły się komputery używane do głosowania elektronicznego. W niektórych komisjach wyborczych rezultaty są obliczane na tablicach szkolnych z użyciem kredy, bo system elektronicznego zliczania się nie sprawdził, a na dodatek nastąpiły przerwy w dostawach energii elektrycznej. Rezultaty z tych okręgów nie będą znane wcześniej niż za dwa dni - ocenia Reuters.
Dramatyczny przebieg miało głosowanie w Walungu, prowincji Kiwu Południowe na zachodzie kraju. Podczas kłótni, do jakiej doszło, gdy jeden z wyborców oskarżył zwolennika popieranego przez władze, b. szefa MSW Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego o wrzucenie kilkunastu biuletynów zamiast jednego, strażnik zastrzelił jednego z nich. Wywołało to wściekłość głosujących, którzy zlinczowali nadgorliwego stróża porządku.
"Ludzie wyegzekwują swój wybór" - ostrzegł przybyły do lokalu w Walungu, gdzie doszło do incydentu, cieszący się wielkim autorytetem w prowincji b. przewodniczący parlamentu Vital Kamerhe, który wspierał podczas kampanii kandydata opozycji Felixa Tshisekediego, syna byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego.
Jak podaje agencja Reutera, w prowincji zginęli też jeszcze jeden policjant, i jeden członek komisji wyborczej. Reuters nie precyzuje, czy chodzi o ten sam lokal wyborczy czy inny. Kilka osób jest rannych.
Większość spośród 76 tys. lokali zamknięto o godzinie 17, tak jak planowano. W ocenie Konferencji Episkopatu wybory, w których do udziału było uprawnionych ok. 40 mln wyborców, w tym wielu młodych, miały z reguły spokojny przebieg. Zastrzeżenia budzi jednak niedopuszczanie do udziału w wyborach obserwatorów i mężów zaufania, a także niesprawny system głosowania elektronicznego, który otwierał pole dla wielu nadużyć. W 544 lokalach wyborczych spośród 12 300 komisji wyposażonych w sprzęt do głosowania elektronicznego system nie zadziałał wcale - ocenili biskupi. DRK jest w 40 proc. katolickie.
Wprowadzenie po raz pierwszy w DRK głosowania za pomocą systemu elektronicznego wywoływało polemiki od ponad roku.
Niedzielne wybory są szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w kraju od uzyskania w 1960 roku niepodległości. Oprócz prezydenta Kongijczycy wybierali także władze regionalne i krajowy parlament.
Rządzący od 2001 roku dotychczasowy prezydent, 47-letni Kabila, który w sierpniu ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję, wsparł w walce wyborczej byłego szefa MSW Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego.Z kandydatem rządzącej partii zmierzyli się były potentat naftowy Martin Fayulu oraz Felix Tshisekedi, syn byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego.
Komisja wyborcza ma ogłosić wyniki głosowania 15 stycznia, a trzy dni później zaprzysiężony zostanie nowy prezydent.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.