O sensie nagłej śmierci, nawróceniu z nienawiści i potrzebie przebaczenia mówi ks. prof. Robert Skrzypczak.
Bogumił Łoziński: Morderstwo prezydenta Gdańska wstrząsnęło Polakami. Rodzą się pytania, dlaczego spotkało to osobę w sile wieku, do tego w drastycznych okolicznościach. Czy można w tym dramacie odnaleźć głębszy sens?
Ks. prof. Robert Skrzypczak: Dla ludzi wierzących, dla mnie jako kapłana ważne jest, aby odczytać coś, co my nazywamy katechezą faktów. Czy Bóg nam coś przez ten dramat mówi, czy też śmierć prezydenta Pawła Adamowicza jest bezsensowna.
Jak Ksiądz odczytuje tę śmierć?
Wyjaśnianie tej tragedii w większości poszło w stronę interpretowania narodowego gniewu. Że to efekt nienawiści, złości, które są obecne w debacie publicznej, w mediach i generują skrajne zachowania, tak że prędzej czy później ktoś musiał zginąć. To jest interpretacja psychologiczno-polityczna. Ja patrzę na ten dramat szerzej, w kontekście tego, co się ostatnio dzieje w Polsce, w naszym Kościele. Ubiegły rok zakończyliśmy bardzo negatywnym przekazem na temat obecności wiary, Boga, Kościoła w Polsce. Wielu formułowało w przestrzeni publicznej antyklerykalne sądy, padały stwierdzenia o konieczności rozdziału między państwem a Kościołem, o obronie laickości w przestrzeni publicznej. To wszystko miało na celu obrzydzenie Polakom Kościoła, kapłanów, sakramentów, życia nadprzyrodzonego. Nagle rozpoczyna się 2019 rok i najpierw dochodzi do nagłej śmierci pięciu dziewcząt w escape roomie w Koszalinie. Mamy tragedię i dotkniętych nią ludzi, którzy pytają o sens tego dramatu. Dlatego potrzebują modlitwy, zadumy, refleksji, proszą o Mszę św., odmawiają Różaniec. Taka sama reakcja była po ataku na prezydenta Gdańska w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ginie człowiek w czasie wydarzenia, które jest organizowane pod hasłem dobroczynności, to znaczy, że umawiamy się, iż tego wieczoru skupiamy się na pomnażaniu dobra, a więc nie może się nic złego zdarzyć. Nagle na oczach milionów ludzi dochodzi do czegoś tak potwornego, jak brutalny atak na prezydenta wielkiego miasta. I w tym dramatycznym momencie ze strony ratusza pojawia się prośba o modlitwę, ludzie nawołują się do modlitewnego czuwania, odprawiane są Eucharystie w jego intencji. Także lekarze, którzy operowali prezydenta Adamowicza, prosili o modlitwę.
To pokazuje potrzebę Boga w takich chwilach.
Przy takich dramatach ludzie odwołują się do czegoś, co jest ich największym skarbem. Łatwo jest, będąc najedzonym, zabezpieczonym, w dobrym samopoczuciu i wygodnym fotelu, wygadywać różne bluźnierstwa w stosunku do tego, co jest najwyższą wartością. Jednak kiedy pojawia się śmierć, wtedy okazuje się, że zwykły ludzki bełkot nie wystarcza, człowiek szuka sensu.
Jakie znaczenie może mieć ta tragedia dla życia społecznego?
W homiliach wielu biskupów w czasie Mszy sprawowanych po śmierci prezydenta Gdańska pojawiało się wezwanie do rachunku sumienia. Kard. Kazimierz Nycz prosił o rachunek sumienia ze złości, nienawiści, nieżyczliwości. Według mnie to właściwy kierunek podjęcia tego dramatu. Ta śmierć wywołała niechciane, nieprzewidziane rekolekcje narodowe, które nie zostały zorganizowane przez jakąś komórkę Kościoła, ale przez Bożą opatrzność. Znana postać, w lokalnym kontekście najważniejsza, przyjeżdża pewnej niedzieli, być może po obiedzie, aby trochę pokwestować, uwieńczyć finał dnia dobroczynności przemówieniem, zapalić światełko, i nagle wystarczą dwie, trzy sekundy i ten człowiek już nie żyje. Pomyślałem, że być może ten rachunek sumienia z perspektywy ostatecznego sensu życia, zwłaszcza człowieka wierzącego, ochrzczonego, dotyczy czegoś o wiele bardziej istotnego. Być może Bóg mówi w tym wydarzeniu do nas wszystkich – czy możemy sobie pozwolić, by żyć w grzechu ciężkim, myśleć, że zajmę się tym kiedy indziej? Nie wiesz, jak długo będziesz jeszcze żył, ile jeszcze masz przed sobą darowanych szans. Jest śmierć, wieczność, pytanie o nasz los potem. Nie chodzi o roztaczanie w tej chwili jakichś tragicznych wizji, straszenie, epatowanie śmiercią, ale ten moment to zaproszenie dla nas do bojaźni Bożej, do modlitwy o łaskę dobrej śmierci.
Czyli jakiej?
Dobra śmierć to taka, która nie przerywa kierunku, w którym zmierzam, bo wiem, dokąd idę, wiem, że jest coś potem. Przyzwyczailiśmy się do pytania o znaki czasu w naszym życiu, a nie pytamy o znaki wieczności. Przecież Bóg nam takie znaki wciąż daje, nieustannie do nas mówi przez ludzi, wydarzenia. Także takie jak śmierć w Gdańsku. To są znaki zapytania, które Bóg nam stawia.
Więcej w najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" i pod linkiem: https://www.gosc.pl/doc/5319429.Albo-sie-nawrocimy-albo-pozabijamy
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.