W Indiach walka z terrorem po zamachach na Sri Lance stała się głównym tematem kampanii wyborczej. Premier Modi publicznie przyjął twardą linię wobec terrorystów, a jego partia chwali się sukcesami. Opozycja przypomina jednak niedawne zamachy w Kaszmirze.
"Kiedy wy wszyscy pójdziecie głosować i naciśniecie przycisk obok wizerunku kwiatu lotosu, pamiętajcie, że wciskacie przycisk od destrukcji terroryzmu" - mówił 22 kwietnia, tuż po wielkanocnych zamachach na kościoły na Sri Lance, premier Narendra Modi na wiecu wyborczym w radżastańskim Ćittorgarh.
Kwiat lotosu, pomarańczowy lub na pomarańczowym tle, jest symbolem Indyjskiej Partii Ludowej (BJP), a w indyjskich wyborach, dla wygody wyborców i uniknięcia pomyłek, używane są elektroniczne maszyny z graficznymi wizerunkami partii obok nazwisk kandydatów.
"Twój głos ma moc. Kiedy głosujesz na kwiat lotosu, wzmocnisz moją siłę do walki z terroryzmem" - przekonywał premier. "Czy ktokolwiek inny oprócz mnie jest w stanie przeciwstawić się terroryzmowi?" - dodawał, a w odpowiedzi tłum skandował jego imię.
"Moim zdaniem, Narendra Modi jest najtwardszym kandydatem i takiego potrzebujemy na te czasy" - mówi PAP Rajesh Kumar, młody sierżant z posterunku ustawionego przed wejściem do metra w centralnym Delhi.
W podziemnym przejściu pasażerowie wrzucają torby i plecaki do skanera rentgenowskiego i ustawiają się do kontroli osobistej. Najpierw przechodzą przez bramkę wykrywacza metalu, a następnie stają na małym podeście, gdzie funkcjonariusz ręcznym wykrywaczem dodatkowo ich sprawdza. W metrze co chwilę słychać komunikaty o zachowaniu czujności i zgłaszaniu podejrzanych toreb i pakunków.
"To jest niezbędne dla bezpieczeństwa" - zapewnia sierżant, ale kiedy wydłużająca się kolejka oczekujących znika za zakrętem podziemnego przejścia, funkcjonariusze zaczynają się spieszyć. "Wiadomo, że dokładniej sprawdzamy kogoś, kto wygląda na muzułmanina" - mówi puszczając oko, ale zaraz się z tego wycofuje. "Nie ma rozkazu, to podświadome" - zaręcza.
Indyjskim "11 września" był atak na Bombaj w listopadzie 2008 r., kiedy organizacja Lashkar-e-Taiba zaatakowała miasto od strony morza. Terroryści zabili 174 osoby. Bombaj, finansowa stolica Indii i siedziba filmowej "fabryki marzeń", był celem ataków również dwa lata wcześniej. Bomby podłożone przez te samą organizację w pociągach miejskiej sieci kolejowej zabiły wtedy 209 osób. Na początku wieku w innej serii zamachów zginęło łącznie ponad 60 osób. Za zamachami stały organizacje separatystów kaszmirskich, według Indii, powiązanych ze służbami specjalnymi Pakistanu.
Kaszmir jest punktem zapalnym od lat 80., gdy grupy rebeliantów zaczęły atakować instalacje wojskowe. Najnowszy atak samobójczy na konwój sił porządkowych miał miejsce w lutym w kaszmirskiej Pulwamie, gdzie zginęło 46 funkcjonariuszy. Również za kadencji premiera Modiego, w 2016 r. w Kaszmirze doszło do ataku na bazy wojskowe w Uri i Pathankocie, gdzie łączny bilans ofiar przekroczył dwadzieścia.
"Nie mieliśmy pojedynczego większego ataku terrorystycznego od 2014 r." - twierdziła jednak minister obrony Nirmala Sitharaman, sugerując, że za kadencji BJP nie doszło do poważnych ataków terrorystycznych.
Niefortunna wypowiedź pojawiła się jeszcze przed zamachem w Pulwmaie, ale już długo po zamachach na bazy wojskowe.
Tymczasem według danych rządowych, od 2014 r. w zamachach terrorystycznych zginęło ponad 1400 cywilów, w tym ponad 950 osób w tzw. czerwonym korytarzu, który ciągnie się od Zachodniego Bengalu i Biharu na północy, przez wschodnią Maharasztrę, aż po Telanganę i Andhra Pradeś na południu.
"W Indiach wciąż aktywna jest partyzantka maoistyczna, którą kolejne rządy Indii uznają za ugrupowanie terrorystyczne" - tłumaczy PAP Rahul Pandita, reporter, który pracował w regionie Bastar. "Maoiści chcą wprowadzić utopię komunizmu na tym terenie poprzez walkę zbrojną" - dodaje Pandita.
Tylko między kwietniem 2017 r. i marcem 2018 r. w Sukmie, w stanie Ćhattisgarh, doszło do dwóch zasadzek, w których zginęło 35 funkcjonariuszy Centralnej Rezerwy Policji. Dane rządowe wskazują jednak, że za rządów BJP, aktywność maoistów w czerwonym korytarzu zmalała o 20 proc., a ofiar śmiertelnych jest mniej o jedną trzecią.
Zbrojne grupy separatystów działają również w północno-wschodniej części kraju. Jedno z najbardziej krwawych wydarzeń miało miejsce tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2014 r. 23 grudnia jedna z grup reprezentująca lud Bodo zaatakowała konkurencyjną, ale wyznającą chrześcijaństwo grupę etniczną rdzennych mieszkańców Asamu. Zginęło 85 ludzi.
"Bomba za bombę" - powtarzał Swami Aseemanand, duchowny hinduistyczny, planując serię zamachów na pociąg jadący do Pakistanu i meczety w Indiach. Swamiego aresztowano w 2010 r. po zamachach w Adżmerze, Hyderabadzie i na ekspres Samjhauta zmierzający do Lahauru w Pakistanie, w których łącznie zginęło 89 osób. Jednak mimo nagrań dziennikarki miesięcznika "Caravan", gdzie Swami otwarcie przyznaje się do zamachów, duchowny wyszedł na wolność w 2017 r.
"Każda religia ma swojego terrorystę. Nie możemy twierdzić, że jesteśmy tacy święci" - stwierdził podczas kampanii znany aktor i polityk Kamal Haasan. Polityk pochodzący z wysokiej kasty braminów wywołał burzę, twierdząc, że Nathuram Godse, zabójca Mahatmy Gandhiego, był pierwszym hinduskim terrorystą.
"Żaden hindus nigdy nie może być terrorystą, a jeśli jest terrorystą, nie może być hindusem" - odpowiedział na te kontrowersje premier Modi, któremu opozycja zarzuca podsycanie nastrojów antymuzułmańskich dla celów politycznych. "Terroryzm nie ma religii. Walka przeciw terroryzmowi i radykalizacji nie jest walką przeciw jakiejkolwiek religii" - mówił w marcu 2018 r. na spotkaniu z królem Jordanii.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.