Spokojny, cichy chłopiec, często zamyślony uczeń, zwyczajny ksiądz – tak wspominają go ludzie, którzy spotkali go na różnych etapach życia. Jak to się stało, że drobny, chorowity kapłan porywał tłumy odczytywanymi z kartki kazaniami.
Alek z Okopów
Tak naprawdę miał na imię Alfons, rodzina i znajomi mówili do niego Alek. Był trzecim z pięciorga dzieci Władysława i Marianny Popiełuszko. Imię na Jerzy zmienił dopiero w seminarium w Warszawie – w stolicy imię Alfons źle się kojarzyło. Dzieciństwo spędził w rodzinnej wsi Okopy. Dom stoi nadal przy asfaltowej drodze, jest murowany, okolony płotem, za którym widać krzyż wbity w ziemię w ogrodzie. Po przeciwnej stronie drogi stoi kapliczka, gdzie matka przyszłego beatyfikowanego przychodzi się modlić oraz głaz upamiętniający10. rocznicę śmierci ks. Jerzego.
Wieś Okopy od Suchowoli, gdzie Alek chodził do szkoły, dzieli 5 kilometrów. Mieszkańcy wsi zorganizowali się i dzieci do szkoły odwoził codziennie wóz zaprzężony w konie. Ale wśród podwożonych nie było młodego Popiełuszki. Alek wstawał codziennie rano przed godziną szóstą i szedł pieszo do Suchowoli na Mszę św., która rozpoczynała się o godz. 7. Chodził niezależnie od pogody – w deszcz, śnieg i mróz, choć matka często namawiała go, by został. O tak wczesnej porze zimą bywało jeszcze ciemno, a wokół był las. Alek nosił ze sobą dwa kamienie, w które miał uderzać, by odstraszać wilki. Po Mszy św. szedł do szkoły i stał przy drzwiach wejściowych, otwierając je przed nauczycielami. – Był niski, a w drzwiach była szyba, przez którą widać było jego uśmiechniętą twarz – wspomina nauczycielka Eugenia Wirkowska.
Pani Wirkowska uczyła w szkole średniej Wychowania Fizycznego w grupie dziewcząt. Ale pamięta Alka Popiełuszkę ze spotkań na przerwach i z relacji innych nauczycieli. - Był delikatny, niepewny siebie, skryty, cichy i opanowany – wspomina. – Nie brał udziału w figlach i psotach rówieśników, choć czasem go prowokowali. Jeśli zrzucali na niego winę za jakieś żarty, uśmiechał się tylko i nie chował urazy – mówi nauczycielka.
Na lekcjach był zazwyczaj zamyślony, ale uczył się dobrze. – Był serdecznym kolegą, był bardzo skromny – wspomina Krystyna Rojszyk-Gabrel, koleżanka z klasy Popiełuszki. Jako cenną pamiątkę przechowuje czarno-białe zdjęcie, na którym widać jak razem z Alkiem niesie krzesła w zimowy dzień. To było wtedy, gdy do Suchowoli przyjechała orkiestra z Filharmonii i dała koncert.
- Ciągnęło go do książek, ja zostałem na gospodarstwie – opowiada Józef Popiełuszko, starszy brat Alka. Po lekcjach bawili się w zwyczajne zabawy, np. w chowanego. Alek lubił fotografować, upamiętniać wydarzenia, to było jego hobby. Wcześnie rano wstawali obaj – młodszy do kościoła, jego o dwa lata starszy brat do gospodarstwa. Po latach pan Józef wspomina, że miał z bratem dobrą relację. Tak zostało do dziś, starszy brat modli się do Boga za pośrednictwem młodszego. – Jestem chory na nowotwór, ale dzięki wsparciu brata żyję i mam się dobrze – zapewnia. – Gdy Alek miał osiem, może dziewięć lat, robił sobie ołtarzyk i udawał, że odprawia msze – mówi Józef Popiełuszko. – Rodzina cieszyła się, że chce księdzem zostać, zwłaszcza rodzice.
Głęboką religijność Alek wyniósł z domu, Marianna Popiełuszko dbała o wspólną modlitwę, sama odmierzała odległości wg tego ile „zdrowasiek” uda jej się odmówić po drodze a przy pracy śpiewała „Godzinki”. W piątki odprawiała w domu z dziećmi Drogę Krzyżową, w sobotę nabożeństwa do Matki Bożej. Jeszcze będąc w ciąży z przyszłym beatyfikowanym, postanowiła powierzyć dziecko Bogu – gdyby urodziła się dziewczynka, miała zostać zakonnicą, a chłopiec księdzem. Zgodnie z jej gorącym życzeniem, Alfons przejawiał pobożność niezwykłą jak na swój wiek. I po maturze złożył papiery do seminarium w Warszawie. Bliżej byłoby mu do białostockiego, ale młody Popiełuszko był zafascynowany postacią Prymasa Wyszyńskiego a do tego seminarium warszawskie nie było tak przepełnione jak to w Białymstoku.
W szkole nie zdziwiono się szczególnie jego wyborem. Znana była jego pobożność, zresztą Suchowola może się poszczycić wieloma kapłańskimi powołaniami – od II wojny światowej wyszło stąd 100 księży. W parku leży kamień, upamiętniający, że właśnie tu znajduje się środek Europy, ale dla mieszkańców ważne jest, że to „ostatnie prawdziwe kresy”. – Wszyscy ci, którzy uważają, że ks. Jerzego Popiełuszkę ukształtowała Warszawa, powinni przyjechać tu i zobaczyć skąd się wywodzi – mówi Edmund Gabrel. – Wychowywał się tu, gdzie spotykając znajomego ludzie mówili „Pochwalony Jezus Chrystus”, nie „Dzień dobry”, a przy pracy wołali „Dopomóż Boże”. Tu rano ludzie odmawiali pacierz, w środku dnia śpiewali „Godzinki”, „Gorzkie żale” – wymienia. Zwraca uwagę, że w Suchowoli ludzie dbają o swoją tożsamość religijną i narodową, a w kościołach czczą Matkę Boską Ostrobramską. – To, że ks. Jerzy Popiełuszko był taki a nie inny, to wpływ jego rodziny, sąsiadów, tej ziemi – podkreśla Gabrel.
Dziś w Suchowoli oprócz szkoły, do której chodził Alek, jest także nowy zespół szkół, któremu nadano imię ks. Jerzego Popiełuszki. Mieszkańcy pamiętają o nim także każdego 19 dnia miesiąca podczas Mszy św. – Od 26 lat te Msze zamawiała pani Marianna – mówi proboszcz ks. Witold Skrouba, który na parafię przyszedł dopiero w 1996 roku, więc nie miał okazji spotkać ks. Popiełuszkę. – Przychodziła osobiście, potem ze względu na jej wiek, zapewniliśmy, że sami będziemy zapisywać te msze co miesiąc bez przypominania. Przez lata modliliśmy się o beatyfikację, ale nie przestaniemy się modlić 19 dnia każdego miesiąca także po niej, jako dziękczynienie – zapewnia.
Na plebanii, która stoi między kościołem a szkołą, urządzono Izbę Pamięci. Są w niej portrety ks. Popiełuszki, zdjęcia, pamiątki po nim, takie jak szkolna legitymacja. – Odwiedza nas coraz więcej pielgrzymów – zdradza ks. Skrouba. – Jednego dnia mieliśmy 700 osób! Odkąd zdarzył się cud eucharystyczny w Sokółce, pielgrzymi często zajeżdżają do nas również w drodze do lub stamtąd.
Na beatyfikację do Warszawy wybiera się niemal 100 parafian z Suchowoli.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.