Z powodu braku cech przestępstwa prokuratura wojskowa umorzyła tajne śledztwo ws. związków szefostwa Wojskowych Służb Informacyjnych z nielegalnym handlem bronią z lat 90. W 2006 r. zarzuty w sprawie dostali b. szefowie WSI Konstanty Malejczyk i Kazimierz Głowacki.
Płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, powiedział w poniedziałek PAP, że sprawa ma charakter ściśle tajny i nie może podać żadnych szczegółów. Dodał, że decyzja podjęta formalnie 14 czerwca jest nieprawomocna; mogą się od niej odwołać: szef MON i osoby wcześniej podejrzane.
Śledztwo dotyczyło "niedopełnienia i przekroczenia obowiązków w latach 1993-96 w celu osiągnięcia korzyści majątkowych przez osoby z kierownictwa WSI". Początkowo umorzono je w 2000 r. Dwa lata później WPO podjęła je na nowo. Na listopad 2005 r. WPO zapowiadała podjęcie "końcowej decyzji" w tym śledztwie, ale po rozmowie z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, naczelny prokurator wojskowy je przedłużył. Potem postępowanie przedłużano jeszcze wiele razy.
Jesienią 2006 r. zarzut korupcyjnego przekroczenia obowiązków służbowych postawiono dwóm byłym szefom wojskowego wywiadu i kontrwywiadu: gen. Malejczykowi - szefowi WSI w latach 1994-96 oraz kontradmirałowi Głowackiemu, który w latach 1996-1997 był jego następcą. Obu groziło za to do 10 lat więzienia.
"Na czas stawiania zarzutów były do tego podstawy, ale nie jest to przecież jednoznaczne ze sformułowaniem aktu oskarżenia" - powiedział PAP Szeląg. Dodał, że zgromadzono "wszelkie możliwe dowody". Wyjaśnił, że śledztwo trwało długo, bo prokuratura musiała każdorazowo występować o zwolnienie świadków z tajemnicy państwowej oraz o odtajnianie dokumentów.
Prokurator dodał, że w sprawie było też - jak się wyraził - 21 umorzeń cząstkowych w wątku działań żołnierzy WSI. Powodem był brak cech przestępstwa, niepopełnienie go oraz przedawnienie karalności. Uzasadnienie umorzenia liczy ok. 200 stron i jest w całości tajne. Od poniedziałku upoważnione strony (czyli dawni podejrzani i ich obrońcy oraz pełnomocnik MON) mogą zapoznawać się z uzasadnieniem w tajnej kancelarii prokuratury.
W listopadzie 2009 r., przy poprzednim przedłużeniu postępowania, Szeląg mówił, że wynika ono "z dołączenia do tego śledztwa innego ściśle tajnego postępowania naszej prokuratury dotyczącego analogicznego przedmiotu". Drugie śledztwo było wszczęte z zawiadomienia b. komisji weryfikacyjnej WSI. Przy przedłużeniu z 2008 r. podawano zaś, że prokuratura czeka na akta komisji weryfikacyjnej WSI w całej sprawie.
Sprawę ujawniła w 2001 r. "Rzeczpospolita", opisując nielegalne akcje z lat 1992-1996 z udziałem oficerów i współpracowników WSI. Broń z polskich magazynów miała trafiać za pośrednictwem cywilnych firm do państw objętych embargiem ONZ - Chorwacji, Somalii i Sudanu i do przestępców. Według "Rz", WSI nie tylko nie ujawniły, że broń trafiała do terrorystów i gangsterów, ale wręcz przeciwnie - same umożliwiły przestępstwo, pomagając należącej do ich współpracownika spółce Steo kupić broń z magazynów wojska. Aferę wykryli w 1996 r. celnicy w Estonii, przechwytując na granicy z Łotwą 1600 pistoletów.
Ujawniony w lutym 2007 r. raport z weryfikacji WSI potwierdzał, że WSI handlowały bronią z mafią z państw nadbałtyckich i arabskim terrorystą. Raport stwierdzał, że w latach 1992-96 z Polski "wyeksportowano" m.in. ponad 20 tys. pistoletów TT, kilkaset karabinków kałasznikow, kilka tysięcy innych karabinów, kilkaset granatników i amunicję. Według raportu, nowe okoliczności zdobyte przez komisję weryfikacyjną WSI mogły pozwolić na rozszerzenie "podmiotowego i przedmiotowego zainteresowania prokuratury" całą sprawą.
Według raportu, oparciem w całym procederze miały być firmy stworzone jeszcze przez służby wojska PRL przez ich agentów: Cenrex, Steo i Falcon. Zdaniem autorów raportu, Steo założono dla tajnego współpracownika WSI Edwarda Ochnio pseud. Tytus, firmą Cenrex kierował oficer WSI pod przykryciem, "Wirakocza" - płk Jerzy Dembowski. Transakcja miała dać WSI ok. 150-200 tys. dolarów. W raporcie stwierdzono, że pistolety z Polski miały trafić do estońskiej grupy przestępczej, o czym Ochnio miał wiedzieć (on sam zaprzeczał, że wiedział).
W raporcie podkreślono, że o nielegalnym handlu bronią szefowie WSI nie informowali premiera i prezydenta, a zyski miały być dodatkowym źródłem finansowania, nie ujawnianym przed władzami. "Pomimo zaangażowania tylu sił i środków, wielokrotnie nie udało się uzyskać wartościowych kontraktów handlowych dających korzyść obronną krajowi" - stwierdzono. Zdaniem autorów raportu, gdy w 1996 r. ujawniono aferę, WSI świadomie wprowadziły w błąd premiera Włodzimierza Cimoszewicza, któremu za pośrednictwem UOP przekazano, iż WSI nie mają informacji o współpracy Ochni z wojskowymi służbami specjalnymi.
Cywilna prokuratura oskarżyła zaś sześć osób (w tym Ochnię i Dembowskiego), którym zarzucono fałszowanie dokumentów, nielegalne dostawy broni wartości ok. 4,5 mln dolarów do państw objętych embargiem ONZ oraz branie łapówek. Grozi im do 12 lat więzienia. Ten tajny proces toczył się przez kilka lat w Gdańsku, w 2005 r. przeniesiono go do Warszawy, gdzie wciąż trwa.
Sprawą zajmowała się sejmowa komisja ds. służb specjalnych dwie kadencje temu, gdy jej szefem był Antoni Macierewicz. W 2006 r. Macierewicz przyznawał, że w sprawie handlu bronią istniał także wymiar "próby walki o kontrakty, która okazała się skuteczną".
WSI przestały istnieć 30 września 2006 r. - był to jeden ze sztandarowych celów rządu PiS. Powołanym w 1991 r. WSI zarzucano wiele nieprawidłowości, m.in. brak weryfikacji z PRL, tolerowanie szpiegostwa na rzecz Rosji, udział w aferze FOZZ, nielegalny handel bronią. Opisano je w ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego raporcie z weryfikacji WSI. Na podstawie raportu wszczęto kilka śledztw - nie wiadomo, jak są zaawansowane.
Toczy się kilkanaście procesów cywilnych wytoczonych za raport MON przez osoby w nim wymienione - kilka osób już je wygrało i uzyskało przeprosiny resortu. Ochnio pozwał Macierewicza, ale przegrał. Po doniesieniach osób opisanych w raporcie jako agenci WSI, prokuratura od jesieni 2007 r. prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przy jego tworzeniu - nie wiadomo, na jakim jest ono etapie.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.