Ulewne deszcze spowodowały w południowo-wschodnich Chinach wezbranie wód. Przerwana została tama na rzece Fu w prowincji Ciangsi (Jiangxi); 88 tys. ludzi musiało opuścić swe domy. Czołowi chińscy przywódcy wezwali we wtorek ratowników do intensywnych działań.
Fala powodziowa na rzece Fu dotarła w poniedziałek wieczorem do Changkai, gdzie doszło do przerwania wałów; mieszkańcy, którzy opuścili zalane domy, szukali schronienia w niedalekim mieście Fuczou (Fuzhou) nad Morzem Wschodniochińskim - podała chińska agencja Xinhua. Nie było doniesień o ofiarach śmiertelnych.
Burze w południowych Chinach dają się we znaki od ponad tygodnia. Zginęło podczas nich co najmniej 199 osób, a 123 osoby uznano za zaginione. Według agencji Xinhua osunięcia ziemi zablokowały tam transport, a rzeki i zbiorniki wodne są przepełnione i występują z brzegów.
Jak pokazuje państwowa chińska telewizja, w niektórych miejscowościach woda zalała domy do drugiego piętra; w innych miejscach widać jedynie wierzchołki drzew.
W pobliżu Fuczou dzień i noc pracuje wojsko i ochotnicy, układając w zagrożonych miejscach worki z piaskiem.
Prezydent Hu Jintao i premier Wen Jiabao wezwali ratowników do ciężkiej pracy i opanowania sytuacji.
Powodzie dotknęły w czerwcu ponad 10 mln ludzi w południowych Chinach; przewiduje się, że silne burze i ulewy dotrą w nadchodzących dniach do prowincji Fucien (Fujian) i Kanton (Guangzhou).
Co roku powodzie nawiedzają rejon potężnej Jangcy i innych wielkich chińskich rzek; w tym roku są jednak szczególnie dotkliwe: objęły tereny dziewięciu prowincji oraz regiony na południu i wzdłuż wschodniego wybrzeża.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.