Reklama

In vitro sprawą sumienia

Anna Komorowska, żona kandydata PO na prezydenta uważa, że in vitro to "sprawa sumienia każdego człowieka i każdy w swoim sercu powinien to rozważyć", a parytety można by wprowadzić na próbę.

Reklama

Komorowska o swoich poglądach i życiu prywatnym opowiadała w środę w Żninie (woj. kujawsko-pomorskie), odpowiadając na pytania podczas spotkania z kobietami.

"In vitro to jest bardzo skomplikowana sprawa. Jako matka pięciorga dzieci wiem, jaką radością jest macierzyństwo. Wiem też dobrze, jak wiele pań nie może mieć dzieci i jakim to jest dla nich problemem. Z drugiej strony też trzeba rozważyć problem od strony demograficznej, państwa. Tak naprawdę to jest sprawa sumienia każdego człowieka i każdy w swoim sercu powinien to rozważyć" - powiedziała żona kandydata na prezydenta.

Zaznaczyła, że jeżeli ktoś uważa, że metoda in vitro stoi w konflikcie z jego sumieniem, to nie musi tego stosować i ona to szanuje i rozumie.

Komorowska, pytana o parytet udziału kobiet w życiu publicznym, podkreśliła, że przede wszystkim trzeba się zastanowić, czemu miałoby to służyć, bo - według niej - nie ma potrzeby wprowadzania "parytetów dla parytetów".

"To jest takie przeniesienie problemu z Europy do Polski, która w tej kwestii nie ma czego się wstydzić. Nasza historia pokazuje, że panie sobie radziły w czasach, gdy mężczyźni byli zsyłani na Syberię. Panie ciągnęły pracę mężów i jakoś to szło. Pozycja kobiet wcale nie była i nie jest niska" - mówiła.

Dodała, że obecnie złagodziła swoje stanowisko w sprawie parytetów, ale wcześniej "jeżyła się", słysząc o nich. Parytet kojarzył się z wojującym feminizmem, który - jej zdaniem - nie ma racji bytu w Polsce.

"Teraz ten problem jest coraz bardziej podnoszony. Wydaje mi się, że na jakiś czas można skorzystać z parytetów i przyjrzeć się. Trzeba poobserwować, czy przez to Sejm będzie lepszy i panie będą się do tej pracy politycznej rwały" - podkreśliła.

Komorowska przyznała, że nie łatwo jest jej występować w roli osoby publicznej. "Jednak wychodzę z założenia, że nie święci garnki lepią. Jak się powiedziało A, to trzeba dalsze litery alfabetu powtarzać. Mam wrażenie, powiem trochę nieskromnie, że się uczę. Dużego siły i wsparcia doświadczam w czasie takich spotkań" - mówiła.

Zaznaczyła, że wraz z dziećmi jest recenzentką działalności i wystąpień męża.

"Nie raz zdarzało mi się powiedzieć po powrocie męża do domu, że przesadził. Kiedyś mówiłam od razu, jak wszedł do domu, a mnie czymś zdenerwował. Teraz wiem, że trzeba dać mu czas, żeby +odparował+, nie zaatakować na wstępie i wyczekać na moment, kiedy będzie w stanie krytykę przyjąć. Tego nauczyłam się i uważam, że to jest skuteczne" - zdradziła swój "sposób na męża".

"To nie jest tak, że jak mąż przychodzi do domu, to są tylko peany pochwalne. Absolutnie nie, ja jak i dzieci dbamy o to, żeby mąż nie fruwał w powietrzu, tylko chodził po ziemi. Na to z naszej strony może liczyć" - dodała.

Komorowska środową debatę przedwyborczą zamierza obejrzeć w domu z dziećmi. Pierwszą debatę również oglądała w domu, w gronie znajomych i - jak powiedziała - była cały czas spokojna i zadowolona z małżonka.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
9°C Poniedziałek
wieczór
5°C Wtorek
noc
4°C Wtorek
rano
6°C Wtorek
dzień
wiecej »

Reklama