W największych miastach Polski, w stolicach województw, urodziło się ostatnio więcej dzieci, niż ogółem w całej Polsce. Taka nieoczekiwana ewolucja dzietności to zjawisko chwilowe - przewiduje prof. Piotr Szukalski z Instytutu Socjologii UŁ, który wyjaśnia przyczyny tego trendu.
Współczynnik dzietności lub poziom płodności oblicza się, podając liczbę urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym, czyli pomiędzy 15 a 49 rokiem życia. Przez ostatnie dekady występowała prosta zależność: dzietność mieszkanek miast była niższa niż ta na wsi. Co więcej, dzietność kobiet z dużych miast (tj. mających przynajmniej 100 tys.mieszkańców) była niższa niż ta w miastach ogółem. Kobiety w większych miastach miały wyższy poziom wykształcenia, więcej pracowały i zarabiały, miały większe aspiracje zawodowe. Wraz z wielkością miasta rosła też wśród jego mieszkanek znajomość środków antykoncepcyjnych. Socjologowie obserwowali odchodzenie od tradycyjnego modelu rodziny.
"Tymczasem we współczesnej Polsce to nie największe miasta odznaczają się najniższą dzietnością, ale - co zaskakujące - w części regionów skłonność mieszkanek stolic do posiadania dzieci przewyższa średnią dla regionu" - stwierdza prof. Szukalski, autor raportu "Wzrost dzietności w ostatnich latach: dlaczego najbardziej z niego korzystają duże miasta?".
To nowa obserwacja - zauważa badacz, gdyż od roku 1990 przez kolejne ćwierćwiecze w żadnej ze stolic województw nie odnotowano dzietności wyższej, niż dla Polski ogółem. Ostatnie lata jednak zmieniają ten obraz. W 2015 roku w Gdańsku i Warszawie urodziło się więcej dzieci, w kolejnym roku - również w Gorzowie Wielkopolskim. W 2017 r. "baby boom" odnotowano już w sześciu stolicach regionów, zaś w 2018 - w dziewięciu.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.