W Polsce wiara religijna, tak jak ją ludzie deklarują, nie słabnie. Inną sprawą jest, czy ta wiara jest w pełni zgodna z nauczaniem Kościoła – wiadomo, że nie w pełni – ale kiedy była w pełni zgodna? - mówi prof. Mirosława Grabowska, autorka książki pt. „Bóg a sprawa polska. Poza granicami teorii sekularyzacji”.
W wywiadzie dla "Teologii Politycznej" prof. Grabowska stwierdziła, że dzisiaj polskie społeczeństwo nie jest postsekularne.
- W Polsce wiara religijna, tak jak ją ludzie deklarują, nie słabnie. Inną sprawą jest, czy ta wiara jest w pełni zgodna z nauczaniem Kościoła – wiadomo, że nie w pełni – ale kiedy była w pełni zgodna? Nie mamy wyników badań sondażowych ze średniowiecza! A na podstawie tego, co twierdzą historycy i antropologowie, można przypuszczać, że wiara religijna nigdy nie była idealna, w pełni zgodna z modelem danej religii. Jeśli chodzi o praktyki religijne, a ściślej – chodzenie do kościoła, to starsze pokolenia praktycznie się nie zmieniły przez ostatnie 30 lat. Natomiast młodsze pokolenia odchodzą od kościoła – obserwujemy spadek uczestnictwa w mszy świętej, spadek innych praktyk religijnych. A są to pokolenia wychowane po 1989 roku. Można snuć rozmaite przypuszczenia, dlaczego tak się dzieje. Wydaje mi się, że lekcje religii nie pomagają – nie przyciągają młodych do Kościoła i wiary. Przy czym nie mówimy tu o tym, czy lekcje te powinny być w szkołach, czy w parafii – ich zawartość treściowa nie porusza wewnętrznie młodych ludzi. To może mieć długofalowe skutki: na razie nie dotykają one poziomu wiary religijnej, ale z czasem i ona może ulegać erozji - ocenia socjolog.
Przypomina, że jeden z współtwórców XX-wiecznej teorii sekularyzacji Peter Berger w latach 60. mówił, że za kilkanaście, parędziesiąt lat ludzie religijni będą postrzegani we współczesnym społeczeństwie jak Aborygeni, którzy przyjechali na Uniwersytet Nowojorski. Że wiara to będzie coś dziwacznego, egzotycznego i odstającego od nowoczesności. - Tak się jednak nie stało - zauważyła prof. Grabowska, dodając, że sam Berger zmienił potem zdanie w tej kwestii tak radykalnie, że można to porównać z sytuacją, która miałaby miejsce, gdyby Karol Marks zmieniłby zdanie na temat kapitalizmu. Stwierdził bowiem, że świat w latach 90. XX wieku jest tak samo religijny, jak kiedyś, a w niektórych miejscach nawet bardziej religijny. - Myślę więc, że po prostu niesforna rzeczywistość, która się nie chciała dostosować do teorii sekularyzacji, przekonała badaczy, że nie jest dokładnie tak, jak oni przewidywali - stwierdziła prof. Grabowska.
Jej zdaniem, słabość tej teorii tkwi głównie w jej roszczeniach do ogólności i w mechanicznym charakterze. - Nie uwzględnia ona uwarunkowań historycznych poszczególnych religii. Przyjmuje założenie, że kiedyś ludzie byli bardzo religijni i moralni, a kościoły były pełne wiernych – ja nazywam to w swojej książce „złotym wiekiem wiary”. Jak pokazują analizy historyczne, a także analizy antropologiczne, nigdy tak nie było. Choć zabrzmi to prozaicznie, powiedziałabym: z religijnością zawsze bywało różnie. To, oczywiście, uderza w teoretyków socjologii, którzy lubią uogólnienia, ale nazbyt daleko idące uogólnienia w przypadku religii i religijności zawsze prowadzą na manowce - podkreśla socjolog.
Zauważyła przy tym, że w Kościele katolickim po Vaticanum Secundum, także w Polsce, można mówić o religijnym ożywieniu obejmującym rodzime i „importowane” ruchy religijne. - To zjawisko ma dwie interpretacje. Jedna widzi w nim argument za schyłkiem tradycyjnych kościołów i religijności (i za teorią sekularyzacji). Druga jest odwrotna – w ruchach religijnych widzi dowód na żywotność wiary religijnej, jej zdolność do rozwoju, innowacji. Gleba tradycyjnego polskiego katolicyzmu jest na tyle żyzna, że ciągle coś nowego się rodzi i rozwija. Skłaniam się ku tej drugiej interpretacji. Jeśli 90 proc. społeczeństwa deklaruje się jako wierzący katolicy, to trudno sobie wyobrazić, że wszyscy oni będą religijni na jedną modłę. Różnicowanie się typów religijności w naszym Kościele katolickim świadczy nie o uwiądzie, ale o żywotności i bogactwie tego zasobu kulturowego i religijnego - podsumowała prof. Grabowska.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.