Były wiceprokurator generalny Jerzy Engelking powiedział w piątek, że Barbara Blida "nie była nękana przez prokuraturę i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego". Engelking przez ponad sześć godzin zeznawał przed komisją śledczą badającą śmierć b. posłanki.
Komisja śledcza wznowiła swe prace po ponad trzech miesiącach przerwy spowodowanej żałobą po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia oraz późniejszą kampanią wyborczą w wyborach prezydenckich.
Świadek w swej swobodnej wypowiedzi wskazał, że to, iż organy państwa zainteresowały się osobą Blidy, wynikało nie z "politycznych zamówień", tylko z faktu, że osoby, które składały wyjaśnienia w sprawie, "zaczęły wymieniać nazwisko Blidy w negatywnym kontekście". "Dlatego obowiązkiem prokuratury było podjęcie działań zmierzających do wyjaśnienia roli pani Barbary Blidy" - powiedział Engelking.
"Podjęcie takich działań nie jest jednoznaczne z tym, że Blida popełniła jakiś czyn karalny; za wcześnie, aby o tym mówić" - zastrzegł Engelking. Dodał, że postępowanie w tzw. aferze węglowej było trudne i szczególne. "Osobiście nie znam takiego postępowania, w którym nastąpiłaby taka kumulacja znanych nazwisk" - zaznaczył świadek.
Engelking, który pierwotnie miał zeznawać pod koniec marca (wówczas usprawiedliwił swoją nieobecność przed komisją), powiedział na początku wysłuchania, że zastanawiał się nad powodem swego wezwania. "Osoby do tej pory zeznające przed komisją w sposób marginalny traktowały mój udział w sprawie tzw. mafii węglowej" - zaznaczył. Dodał jednak, że dobrze się stało, iż może zeznawać przed komisją, bo nigdy nie godził się z negatywnymi ocenami kierowanymi pod adresem prokuratury w tej sprawie.
"Jako osobie współodpowiedzialnej za tamte czasy przykro mi, że tak wiele negatywnych ocen zostało wypowiedzianych pod adresem prokuratury" - powiedział Engelking. Dodał, że jego związek ze sprawą węglową był marginalny.
Świadek ocenił też, że tragiczna śmierć Blidy była od początku politycznie wykorzystywana przez polityków i dziennikarzy. "Ta śmierć jest wykorzystywana do chwili obecnej. Chciałbym, żeby to wybrzmiało" - dodał świadek i zaznaczył, że "to bardzo smutne". Powiedział też, że ma nadzieję, iż po zakończeniu prac komisji śledczej i "sporządzeniu rzeczowego sprawozdania, zakończą się te wszystkie rozgrywki polityczne, w których tak cynicznie wykorzystano śmierć posłanki".
Większość swobodnej wypowiedzi świadka zajęła przygotowana przez niego analiza tekstów zamieszczonych po śmierci Blidy w "Gazecie Wyborczej" w porównaniu z protokołami zeznań prokuratorów referentów sprawy węglowej złożonymi przed łódzką prokuraturą badającą śmierć byłej posłanki. "Wynik tej konfrontacji jest więcej niż zaskakujący, on jest skandaliczny" - ocenił świadek.
"Ja bardzo lubię media i lubię czytać to, co gazety piszą (...), nie lubię generalnie jak ktoś na siłę narzuca mi własny punkt widzenia" - powiedział. Odnosząc się do wskazywanych przez siebie tekstów prasowych, Engelking zaznaczył, że "dziennikarze wypowiadali się w ten sposób za określoną opcją polityczną, a właściwie formułując takie teksty, wypowiadali się przeciwko określonej opcji". "Mieli do tego prawo, ale powinni czynić to uczciwie" - dodał.
"Bardzo mi przykro, ale nie jesteśmy radą etyki dziennikarskiej, myślę, że to nie jest temat na to posiedzenie" - mówiła do świadka Danuta Pietraszewska (PO). Engelking zaznaczył, że w jego ocenie publikowane teksty miały wpływ na powołanie komisji śledczej, a wcześniej "do kreowania negatywnych ocen dotyczących funkcjonowania prokuratury, ABW i całego rządu".
Engelking zapewnił jednocześnie, że dla niego, jako prokuratora katowickiego, sprawa węglowa nie była niczym nadzwyczajnym, tylko po prostu jedną z wielu spraw. "Dla mnie, jako pracownika prokuratury pochodzącego z terenu Śląska, te sprawy nie były obce" - zaznaczył świadek. Dodał, że kwestie nieprawidłowości w handlu węglem były prowadzone nie tylko jako odrębne postępowania, ale pojawiały się również jako wątki szerszych postępowań, np. prowadzonych wobec grup przestępczych.
Świadek powiedział także, że postawienie zarzutu Blidzie było jedynym rozwiązaniem, aby wyjaśnić podejrzenia wobec niej formułowane. "Nie było innej procesowej możliwości, niż najpierw postawić zarzut, a potem skonfrontować pozostałe osoby" - powiedział świadek. Przewodniczący komisji Ryszard Kalisz (Lewica) polemizując ze świadkiem powiedział, że "jednoźródłowe pomówienie bez żadnych innych dowodów nie może być uznane za uzasadnione podejrzenie".
Marek Wójcik (PO) pytał świadka, czy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro polecał mu "szczególne zainteresowanie sprawami węglowymi". "Nie przypominam sobie, abym otrzymał takie polecenie szczególnego zainteresowania się sprawami węglowymi, a to z tego względu, że sprawy węglowe generalnie podlegały szczególnemu zainteresowaniu" - odpowiedział Engelking.
Jak wyjaśnił, jedyne polecenie, jakie otrzymał w tej kwestii od min. Ziobry, dotyczyło przygotowania informacji na temat sprawy węglowej, którą Ziobro wygłosił w parlamencie wieczorem 25 kwietnia 2007 r. w dniu śmierci byłej posłanki. "Ziobro poprosił mnie, abym pomógł dyrektorowi Krzysztofowi Sierakowi (ówczesny dyr. Biura d.s. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej - PAP) przygotować informację; już wiedział, że będzie ją wygłaszał w Sejmie, albo podejrzewał, że będzie ją wygłaszał" - mówił świadek.
Były wiceprokurator generalny zaznaczył, że "jest głęboko przekonany", iż przygotowana wtedy informacja była wiarygodna i zgodna z prawdą. "Wszystko to, co zostało przedstawione, miało oparcie w materiale dowodowym, ale zaznaczam, że była to informacja na dzień 24 kwietnia 2007 r." - dodał. Kalisz w rozmowie z dziennikarzami ocenił natomiast, że wątek ten wymaga jeszcze zbadania, gdyż - w jego ocenie - w wystąpieniu wygłoszonym wtedy w Sejmie przekazano opinii publicznej m.in. informacje "nieścisłe i niezgodne z rzeczywistością".
Na zakończenie posiedzenia posłowie przegłosowali wniosek o przekazanie Prokuraturze Okręgowej w Warszawie uwierzytelnionych kopii protokołów z wysłuchań przed komisją b. szefów ABW Witolda Marczuka i Bogdana Święczkowskiego oraz b. wiceszefa Agencji Grzegorza Ocieczka. Warszawska prokuratura, która prowadzi postępowanie sprawdzające dotyczące awansów funkcjonariuszy ABW w latach 2005-07, zwróciła się do komisji o te dokumenty.
O skierowaniu sprawy awansów do prokuratury komisja śledcza zdecydowała pod koniec marca. Zawiadomienie zostało wysłane do Prokuratury Generalnej na przełomie kwietnia i maja. Kalisz informował wtedy, że w zawiadomieniu do prokuratury chodzi o podejrzenie przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariuszy publicznych polegające na awansach wbrew przepisom ustawy o ABW i AW.
We wtorek, 13 lipca, przed komisją ma stanąć były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Oprócz Kaczmarka przed komisją stanie jeszcze trzech świadków, w tym b. premier Jarosław Kaczyński. (PAP)
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.