Krzyż postawiony po katastrofie smoleńskiej przez harcerzy przed Pałacem Prezydenckim staje się teraz pretekstem do politycznych awantur - oceniają etycy, filozofowie, duchowni i socjolog, z którymi rozmawiała PAP. Padają też głosy, by krzyż przez Pałacem zostawić do zakończenia śledztwa ws. katastrofy.
Według niej krzyżowi trzeba znaleźć godne miejsce. "Ja widzę jedno takie miejsce. Wydaje mi się, że skoro para prezydencka nie jest pochowana razem z innymi ofiarami katastrofy, to może ten krzyż stanowiłby takie pocieszenie i podniesienie godności tej kwatery na Powązkach Wojskowych, gdzie wiele ofiar tej katastrofy zostało pochowanych" - powiedziała Bortnowska.
"Natomiast jeżeli uczucia są tego typu, że tylko w jednym miejscu można im dawać wyraz, właśnie w tym, przez swój upór, to ja zaczynam wątpić, czy to są uczucia pietyzmu i żalu i prawdziwej żałoby, czy też to jest zacietrzewienie. Ja nie chcę myśleć, że to jest zacietrzewienie" - podkreśliła.
Socjolog prof. Jacek Wódz wskazuje z kolei, że w sprawie krzyża są co najmniej trzy warstwy. "Jest warstwa autentyczna - ludzi głęboko przekonanych, że wiara chrześcijańska polega na stawianiu krzyży i działających w dobrej wierze" - powiedział prof. Wódz.
"Jest na pewno w tym jakiś kłopot władz kościelnych, które w sposób ewidentny się pogubiły i nie bardzo wiedzą jak się zachować w tej chwili. Władze kościelne są totalnie wciągnięte w bieżącą politykę, a doświadczenie pokazuje, że na tym Kościół zawsze przegrywał" - uważa socjolog.
"I trzecia rzecz to totalny cynizm władz PiS-u, ale taki totalny cynizm. Ja nie mam do nich pretensji, bo polityk ma prawo być cyniczny. Ten cynizm wynika z takiego - bardzo rozsądnej z ich punktu widzenia - analizy. Ponieważ w wyborach się okazało, że oni mogą liczyć wyłącznie na tę część społeczeństwa, która jest gorzej wykształcona, do której argumenty racjonalne nie docierają, to w związku z tym oni muszą stawiać na emocje i na pewne podniecenie, które wynika z tego krzyża. I oni tak działają. Czy im to coś da - nie wiem" - powiedział.
W ocenie Wodza dobrym wyjściem w tej sytuacji byłoby np. przeniesienie krzyża na cmentarz powązkowski. "Bo jeżeli to będzie trwać dalej to dojdzie do kompromitacji państwa polskiego. A kompromitacja będzie polegać na tym, że demokratycznie wybrany prezydent nie może sprawować urzędu, bo co pięć minut będą zgłaszać się tam +spontaniczne+ pielgrzymki, które będą mu blokować wejście do pałacu" - podkreślił socjolog.
Inny pogląd wyraża socjolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Uniwersytetu w Bremie, prof. Zdzisław Krasnodębski. "Odbieram to przede wszystkim tak, że partia rządząca objęła władzę, jest prezydent elekt i okazało się, że nie mamy ważniejszego problemu niż krzyż, a właściwie jego usunięcie, bo krzyż sam w sobie jest ważny" - powiedział Krasnodębski.
Według niego jest to "symptomatyczne, bo pokazuje, że taka wojna na symbole, czy raczej wojna symbolami będzie nadal w Polsce główną treścią polityki". "Ciekawe jest, że od razu tak się tę prezydenturę definiuje, a nie w związku z innymi problemami. Ja rozumiem gdyby np. prezydent elekt wyszedł i powiedział: przeżyliśmy wielką tragedię, będę działał na rzecz wyjaśnienia tej katastrofy. Tymczasem pierwsze czym się zajęto to usuwaniem śladów pamięci po katastrofie" - powiedział Krasnodębski.
"Poza tym obiecywano nam reformy, no więc niech się wreszcie rząd i prezydent elekt do tego przymierzą, a z decyzją w sprawie krzyża poczekajmy do zakończenia śledztwa (...). Ja nie wiem czy to miejsce jest dobre na krzyż, bo jest to jednak urząd, ale może zostawmy go do czasu, gdy sprawa katastrofy smoleńskiej zostanie w pełni wyjaśniona" - dodał Krasnodębski.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.