Kanadyjscy archeolodzy odnaleźli w Arktyce brytyjski statek opuszczony 155 lat temu. To wydarzenie ważne nie tylko dla historyków, bo sprawa ma współczesny polityczny wymiar.
Odnaleziony w Zatoce Mercy (Mercy Bay) statek to, jak podały w tym tygodniu kanadyjskie media, HMS Investigator. Był jedną z jednostek poszukujących w drugiej połowie 19. wieku w kanadyjskiej Arktyce zaginionej ekspedycji sir Johna Franklina.
Franklin dowodził statkami Erebus i Terror - jego wyprawa w latach 1845-1847 miała doprowadzić do pokonania Przejścia Północno-Zachodniego z Atlantyku na Pacyfik, przez wody kanadyjskiej Arktyki. Statki ostatni raz widziano w sierpniu 1845 r. w Zatoce Baffina, a potem 130 ludzi zaginęło bez wieści, próbując dotrzeć po zejściu z uwięzionych w lodzie statków do Fort Resolution, faktorii Hudson's Bay Company mieszczącej się prawie tysiąc kilometrów na południowy zachód. Z relacji Inuitów, którzy zetknęli się z uciekinierami z obu brytyjskich statków, wynikało, że marynarze dopuszczali się nawet aktów kanibalizmu, aby przeżyć.
Przejść przez arktyczne wody Kanady udało się dopiero Norwegowi Roaldowi Amundsenowi w 1906 roku.
Statków, którymi dowodził sir Franklin, długo szukano i nie znaleziono. W latach 1848-1866 odbyło się wiele ekspedycji ratunkowych, w tym także wyprawa na HMS Investigator.
Jak podkreślają kanadyjskie media, odnaleziony obecnie statek to jedno z największych wyzwań morskiej archeologii. W Aulavik National Park, gdzie znaleziono wrak statku, archeolodzy znaleźli też groby marynarzy zmarłych na szkorbut w kwietniu 1853 roku - podała telewizja CBC. Pozostałych członków załogi HMS Investigator uratowano.
Odnalezienie statku, o którym poinformowała w minioną środę rządowa agencja zajmująca się parkami narodowymi Parks Canada, ma znaczenie nie tylko dla miłośników archeologii morskiej.
Arktyka to dla Kanady obecnie wyjątkowo ważny obszar - ze względu na globalne ocieplenie i potencjalnie łatwiejszy w przyszłości dostęp do wielu złóż w Arktyce, teren ten stał się miejscem politycznego sporu między Kanadą, Danią, Norwegią, Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Ocieplający się klimat może ułatwić dostęp do - jak oceniają eksperci - jednej czwartej światowych zasobów ropy i gazu, dotychczas nieeksploatowanych.
Kanada zatem od kilku lat podkreśla swoją suwerenność w Arktyce, a poszukiwanie statków ekspedycji sir Franklina jest wspieranym przez rząd programem badawczym Parks Canada, rozpoczętym w 2008 roku.
Za znalezienie statków Erebus i Terror wyznaczono nagrodę. Ale archeologiczne poszukiwania stały się kolejną okazją do pokazania, kto rządzi na wodach arktycznych północnej Ameryki: wówczas w pracach archeologów uczestniczył lodołamacz kanadyjskiej straży przybrzeżnej. Zresztą rząd kanadyjski podkreślał, że obecność lodołamacza ma właśnie służyć wzmocnieniu kanadyjskiej zwierzchności nad Arktyką.
Dyplomatyczne spory o przyszłość Arktyki wybuchają dość regularnie. W 2008 r. prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew podpisał rosyjską strategię dotyczącą Arktyki, która zakłada, że do 2020 roku Arktyka stanie się dla Rosji strategicznym terenem eksploracji złóż mineralnych. Głośno było też o rosyjskim okręcie podwodnym, który zatknął rosyjską flagę na dnie wód arktycznych, oraz o przelotach rosyjskich samolotów wojskowych w pobliżu kanadyjskiej przestrzeni powietrznej na północy.
Pod koniec marca tego roku doszło zaś do ostrej wymiany zdań między Kanadą a Rosją po wypowiedzi Miedwiediewa, który żalił się, że "widoczne są próby ograniczania dostępu Rosji do eksploracji złóż w Arktyce" i twierdził, że jest to "nie fair". Kanadyjski komentarz był szybki: "Władza Kanady nad lądem, wyspami i wodami w kanadyjskiej Arktyce istnieje od dawna, jest trwała i Kanada ma do niej prawo wynikające z historii". Rząd zapowiedział też zwiększenie militarnej obecności na północy kraju.
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.