Małżeństwo z Żyrardowa trafiło do finału programu rozrywkowego TVP "Czar par". Od początku znajomości swoje losy powierzali Panu Bogu, jak sami przyznają, udział w programie i pierwsze sukcesy zawdzięczają Bożemu działaniu.
Beata i Piotr poznali się kilka lat temu w kościele. Ona była katechetką, on lektorem. Pierwsze spotkanie nie zapowiadało, że po kilku latach zostaną małżeństwem i rodzicami dwóch wspaniałych synów. Jednak Pan Bóg pisze różne scenariusze.
Dziś Beata i Piotr Wójcikowie mają 4-letni staż małżeński i od września walczą o zwycięstwo w programie rozrywkowym TVP "Czar Par". Do programu zgłosiła ich Beata. – Trafiłam na ogłoszenie i postanowiłam zaryzykować. Od momentu wysłania krótkiego opisu naszego małżeństwa do otrzymania telefonu z produkcji, że zostaliśmy przyjęci, minęło tyle czasu, że zdążyliśmy o tym zapomnieć – wspomina.
Telefon z telewizji odebrali 15 sierpnia. – Jesteśmy ludźmi wierzącymi, którzy na wierze i miłości budują swój związek i przyjęliśmy to jako znak, że to dobra decyzja i szansa dla naszej rodziny, by – jeśli uda się wygrać – zbudować dom. Mieć własny kąt, w którym dalej moglibyśmy pielęgnować naszą relację i wartości, wychować synów na wspaniałych mężczyzn – mówią małżonkowie.
Do półfinału przeszli bez problemu. Na 10 odcinków w żadnym nie byli w dogrywce. – Każdy odcinek traktowaliśmy jako dobrą zabawę, sprawdzian dla naszego związku, z którego wychodziliśmy zwycięsko. Okazało się, że znamy się doskonale, ale to efekt tego, że staramy się być prawdziwi w programie. Nikogo nie chcemy udawać. Tacy jesteśmy – wierzący, kochający się, wspierający. Nie wstydzimy się tego i nie wypieramy, czego też nie ukrywaliśmy w programie – mówi Piotr.
W dzisiejszym odcinku, w którym pary walczyły o wejście do finału, gdzie nagrodą jest 300 tys. złotych, po raz pierwszy trafili do dogrywki. – To nie był mój dzień – mówi Beata. – Przed nagraniem odcinka miałam ciężką noc, nie mogłam zasnąć, źle się czułam, a rano niekoniecznie miałam ochotę na jakiekolwiek zadania, zabawę i rywalizację. Ostoją w tym wszystkim był mój mąż, który miał w sobie wielkie pokłady spokoju i opanowania – dodaje.
– Rzeczywiście, widziałem, że Beata nie jest w formie, ale przede wszystkim dla nas miała to być zabawa. Nie mieliśmy parcia na zwycięstwo, wręcz przeciwnie, byliśmy gotowi wrócić do domu. Jednak przed nagraniem pomodliłem się i oddałem to w ręce Pana Boga. Skoro do tej pory mieliśmy w Nim wsparcie, teraz nie mogło być inaczej – mówi Piotr.
Dogrywka w półfinałowym odcinku polegała na budowaniu wieży z plastikowych skrzynek i wspinaniu się po niej. Zadanie nie należało do najłatwiejszych. – Zdecydowaliśmy, że to Piotrek będzie się wspinał. Z jednej strony byłam zła, że jesteśmy tak blisko wygranej, a mimo to w dogrywce, z drugiej martwiłam się, jak on sobie poradzi, a z jeszcze innej myślałam żeby wrócić już do domu i dać sobie z tym spokój. Na szczęście mam wspaniałego męża, który w takich sytuacjach wykazuje się większym rozsądkiem niż ja – mówi Beata.
Piotr wykonywał zadanie jako ostatni spośród trzech par. – Wiedziałem, że muszę wejść na 14 skrzynek, by dostać się do finału. Nie było to łatwe zadanie, ale w pewnym momencie totalnie się wyłączyłem. Ze stresu i z braku konkretnego planu zacząłem odmawiać "Zdrowaś Maryjo..." i szczerze, nie słyszałem nic oprócz tych słów w mojej głowie. Beata podobno mówiła żebym schodził, że już wystarczy, a ja na kolanach wspinałem się w górę, układając skrzynki. Udało się – opowiada Piotrek.
Para dostała się do finału. 13 grudnia zawalczy o główną nagrodę, która pozwoliłaby im na wybudowanie swojego miejsca na ziemi. Ich starania można wspierać poprzez głosowanie SMS podczas finałowego odcinka. – Dobrze byłoby wygrać główną nagrodę i zbudować swój kąt. Jeśli jednak się nie uda, to trudno. Największą nagrodę już mamy – wiarę, siebie i nasze dzieci. Tych wartości nic nie przewyższy – mówią zgodnie małżonkowie.
O historii miłości Beaty i Piotra przeczytacie w 49 numerze papierowego wydania "Gościa Łowickiego" na 8 grudnia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.