W środę rano przed Pałacem Prezydenckim, gdzie we wtorek tłum uniemożliwił przeniesienie do kościoła św. Anny stojącego tu krzyża, jest spokojnie. W nocy służby porządkowe ustawiły nowe, mocniejsze barierki, które oddzielają grupę przeciwników przeniesienia krzyża od dziedzińca Pałacu.
O godzinie 8.30 w pobliżu krzyża znajduje się ok. 10 osób. Część z nich obecna była także poprzedniego dnia. Do krzyża nie mają bezpośredniego dostępu - uniemożliwiają to rozstawione w nocy barierki. Natomiast barierki wykorzystywane we wtorek złożone są na chodnikach przy Krakowskim Przedmieściu.
Jak powiedziała rzeczniczka Straży Miejskiej Monika Niżniak, barierki zostały w okolicy Pałacu na wypadek, gdyby ponownie gromadził się tu tłum i zaszła konieczność ich użycia.
Dodała, że w rejonie Krakowskiego Przedmieścia jest obecnie kilkunastu funkcjonariuszy w dwuosobowych patrolach.
Na chodniku przed krzyżem leżą m.in. kwiaty, znicze oraz kilka nowych krzyży.
Między stojącymi pod krzyżem osobami a przechodniami dochodzi do słownych utarczek. Jedna z kobiet nazwała protestujących "talibami". "Tu nikt nie zginął; pora, żeby to do was dotarło" - mówiła.
We wtorek tłum przybyły w okolice Pałacu uniemożliwił zaplanowane na ten dzień przeniesienie krzyża w uroczystej procesji do kościoła św. Anny. Takie rozwiązanie zakładało porozumienie podpisane pod koniec lipca przez warszawską kurię, Kancelarię Prezydenta, organizacje harcerskie i duszpasterstwo akademickie kościoła św. Anny.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.