Na Białorusi „ludzie poszukują dziś wiary, dlatego Kościół nie może spać, musi na czas odpowiedzieć na to zapotrzebowanie” – mówi w rozmowie z KAI abp Tadeusz Kondrusiewicz.
Metropolita mińsko-mohylewski zauważa, że wiara praktykujących katolików jest mocna, niepowierzchowna, bazująca na tradycji. Hierarcha wyraża też nadzieję na wizytę Benedykta XVI na Białorusi i na podpisanie przez ten kraj umowy ze Stolicą Apostolską.
Rozmowa z metropolitą mińsko-mohylewskim na Białorusi, abp. Tadeuszem Kondrusiewiczem
KAI: Czy Kościół na Białorusi nadal potrzebuje pomocy z zewnątrz?
- Tak, szczególnie teraz, kiedy otrzymujemy dosyć dużo pozwoleń na budowę kościołów, zwłaszcza w archidiecezji mińsko-mohylewskiej. Potrzebna jest też pomoc personalna, bo nadal mamy jeszcze za mało księży. 20 lat temu było około 60 księży – obywateli Białorusi, dzisiaj jest ich około 290. Łącznie mamy 460 księży, wciąż więc trzecia ich część pochodzi z zagranicy. Podobnie jest z siostrami zakonnymi.
KAI: Jak Ksiądz Arcybiskup ocenia religijność mieszkańców Białorusi 20 lat po odzyskaniu wolności religijnej?
- W pierwszych latach nastąpił boom religijny. Dzisiaj trzeba pielęgnować i rozwijać to, co zostało już osiągnięte. Widzimy, że prądy sekularyzacyjne przychodzą i do nas, choć może nie są tak mocne jak na Zachodzie. Nie ma u nas zapateryzmu, władze nie podejmują działań przeciwko Kościołowi.
Problemem jest to, że np. w Mińsku są tylko cztery kościoły. To za mało, trzeba wybudować kolejne. Mamy osiem placów pod budowę nowych kościołów, stanęły już cztery kaplice.
Niedawno, 1 i 2 lipca odbyły się uroczystości ku czci Matki Bożej Budsławskiej z udziałem kilkudziesięciu tysięcy ludzi, co jest rzadko spotykane na naszych terenach. Z katedry mińskiej szła tam przez pięć dni w pielgrzymce grupa 400 młodych ludzi, z Baranowicz jeszcze więcej. Był to nie tylko czas modlitwy i refleksji dla nich, ale i świadectwo dla innych ludzi.
Pielgrzymki są bardzo dobrze zorganizowane, z przodu jedzie auto policyjne, z tyłu karetka pogotowia. Budzą bardzo wielkie zainteresowanie młodzieży, która z jednej strony żyje swoim życiem, a prądy sekularyzacyjne najbardziej się na niej odbijają, ale z drugiej – poszukuje. 31 lipca i 1 sierpnia w Iwieńcu odbyło się modlitewne spotkanie młodych. Zawsze najpierw do nich mówię na jakiś temat, a potem oni zadają mi pytania. Trzeba być do tego bardzo dobrze przygotowanym, bo padają takie pytania, że muszę dobrze się nagłowić, by na nie odpowiedzieć. Ale jestem zadowolony, że młodzież je zadaje.
Procesja Bożego Ciała w Mińsku zgromadziła w tym roku 12 tys. ludzi. Przeszła centralną aleją miasta. Ołtarze stały na Placu Zwycięstwa, gdzie płonie wieczny ogień, naprzeciwko Pałacu Republiki, przy tzw. czerwonym kościele i przy katedrze. To robi wrażenie i stanowi świadectwo. Władza nie ma nic przeciwko temu.
Ludzie poszukują dziś wiary, dlatego Kościół nie może spać, musi na czas odpowiedzieć na to zapotrzebowanie, bo potem będzie za późno.
Widać, że ci, którzy chodzą do kościoła, którzy regularnie uczestniczą w nabożeństwach mają mocną wiarę, że ona wzrasta, że szukają odpowiedzi na pytania, których dzisiejszy świat niesie tak wiele. Widać, że czytają Pismo Święte. W wielu parafiach archidiecezji są prowadzone kursy biblijne, które cieszą się wielką popularnością.
Widać, że wiara ludzi nie jest powierzchowna. Cieszy mnie, że bazuje ona nie tylko na wiedzy książkowej – a mamy teraz dostęp do literatury religijnej zarówno po rosyjsku, po białorusku, jak i po polsku – ale również na tradycji. Jestem zwolennikiem połączenia tego, co stare i nowe. To „stare” jest niezwykle ważne. Dzięki różańcowi, tej prostej modlitwie, ludzie zachowali wiarę i przekazali ją następnym pokoleniom. Ja sam tak się uczyłem wiary. Nie było wtedy katechetek. Babcia zbierała ludzi i po cichu ich uczyła. Ale widziałem modlących się rodziców. Choć księdza nie było, ale w niedzielę szło się do kościoła. Nie miał kto odprawić Mszy, ale odmawialiśmy litanie, różaniec, drogę krzyżową.
Dzisiaj często tego brakuje. Rodzice nie prowadzą dzieci do kościoła. Widziałem kiedyś z jakim zadowoleniem rodzice jechali z dzieckiem w niedzielę rano do Pałacu Sportu, żeby grać w hokeja. Ten sport jest u nas modny, bo prezydent go uprawia. Ale czy z taką samą energią rodzice prowadzą dziecko do kościoła? Nie zawsze, niestety.
KAI: Przy okazji niedawnej wizyty patriarchy Cyryla na Ukrainie mówiło się, że zamierza on przyjąć tytuł patriarchy kijowskiego, obok moskiewskiego, aby pokazać w ten sposób, że Rosyjski Kościół Prawosławny nie jest tylko rosyjski, ale ma charakter powszechny, tak jak Kościół katolicki. Czy tego typu tendencje odczuwa się też na Białorusi?
- Mówiły o tym różne mass media. Istnieją takie interpretacje. Ale czy mówił o tym sam patriarcha? Ja takich słów nie słyszałem. Patriarchat Moskiewski wydał nawet oświadczenie, że nie ma takiego zamiaru.
Wiemy, że jest 15 niezależnych Kościołów prawosławnych, uznających się między sobą. Np. Patriarchat Konstantynopolski nie ogranicza się tylko do Turcji, większa część jego wiernych mieszka w Ameryce. Jego jurysdykcja sięga tam, gdzie żyją wierni...
Na Białorusi się o tym nie mówi, przynajmniej ja nie słyszałem. Białoruś to cicha republika, spokojna. Stosunki z Kościołem prawosławnym są bardzo dobre, konstruktywne, w wielu wypadkach wzajemnie sobie pomagamy, wspólnie organizujemy konferencje, prowadzimy programy charytatywne.
KAI: Patriarcha Cyryl był na Białorusi w ubiegłym roku. A jakie są szanse na wizytę papieża Benedykta XVI?
- Na razie nic na jej temat nie wiadomo. Prezydent i konferencja episkopatu wysłali zaproszenia. Trzeba czekać na odpowiedź z Watykanu. Papież powiedział: „Jak Pan Bóg mi otworzy drzwi, to ja przez nie wejdę”. Trzeba modlić się, żeby te drzwi zostały otwarte.
KAI: Być może jest to związane z Konkordatem ze Stolicą Apostolską... Jaki jest stan prac nad tym dokumentem?
- Prace nad nim trwają. Nie mogę nic więcej powiedzieć, bo ta sprawa nie leży w mojej gestii. Zajmuje się nią nuncjatura apostolska. Mam nadzieję, że ta umowa będzie podpisana. Z tym, że nie chodzi tu o Konkordat. Ma to być Porozumienie między Białorusią i Stolicą Apostolską.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.