Czeskie związki zawodowe grożą protestami, jeśli rząd Petra Neczasa w ramach swego planu oszczędnościowego radykalnie obniży pensje pracowników sektora budżetowego. Związkowcy sprzeciwiają się 10-procentowym cięciom wynagrodzeń i zmianom przedziałów płacowych.
We wtorek o akcji protestacyjnej mówili pracownicy czeskiej służby zdrowia. Wcześniej strajkiem zagrozili policjanci i strażacy.
Związki zawodowe pracowników służby zdrowia sprzeciwiają się działaniom resortów zdrowia oraz pracy i spraw społecznych. Ich zdaniem oszczędności doprowadzą do odejścia ludzi o wysokich kwalifikacjach i sprawią, że spadnie poziom opieki nad pacjentami.
Zdaniem wiceprzewodniczącej Związku Zawodowego Służby Zdrowia i Opieki Socjalnej (OSZSP) Ivany Brzenkovej, obniżki wynagrodzenia w przypadku niektórych osób mogą sięgnąć nawet 40 proc. i przede wszystkim dotkną pracowników z dużym doświadczeniem.
Celem tegorocznych oszczędności czeskiego rządu jest utrzymanie deficytu budżetowego na poziomie 5,3 proc. PKB. Pomóc w tym ma obcięcie wydatków każdego z ministerstw o 2,5 proc., czyli ok. 10 mld CZK (ok. 1,6 mld złotych).
Minister zdrowia Leosz Heger już wcześniej poinformował, że w resorcie brakuje pieniędzy. "Jeśli nie poprawi się sposób poboru składek ubezpieczeniowych, jeśli nie poprawi się stan zatrudnienia w naszym kraju, naprawdę zabraknie tych 10 miliardów" koron - mówił.
Protestami zagroziły też służby mundurowe. Plany oszczędnościowe rządu Neczasa ostro skrytykował związek zawodowy pracowników policji. Jego szef Milan Sztiepanek powiedział, że brakuje w nich systematyki, a ponadto stwarzają zagrożenie dla państwa.
"Koncepcja musi być jasna, musi wynikać z analiz, które będą długoterminowe, a nie przygotowane w kilka dni" - powiedział. "Obcięcie 10 miliardów z budżetu ministerstwa spraw wewnętrznych jest nierealne i ma dewastujący wpływ na ten resort" - dodał.
Związki policyjne i strażackie od 10 sierpnia gotowe są do akcji protestacyjnej. Nie ma jeszcze konkretnej daty ewentualnego strajku. Związki nie powiadomiły też, czy zamierzają prowadzić negocjacje z rządem.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.