Jako duszpasterze winniśmy być uważni, by w naszych refleksjach nie wykorzystywać tej trudnej sytuacji do polemiki światopoglądowej - pisze dla KAI o. Józef Augustyn SJ. Zdaniem znanego duszpasterza i rekolekcjonisty "to nie czas na dyskusje, przepieranie swojego punktu widzenia religijnego".
4. Obecne zagrożenie epidemiczne uczy nas pokory dla życia i jego kruchości; uczy nas też większego szacunku dla praw przyrody i dla ich Twórcy. Nasze zanurzenie w wirtualnym świecie obrazów i wrażeń, gdzie wszystko dokonuje się za jednym dotknięciem palca, zniekształca i fałszuje rzeczywistość świata realnego. W przyrodzie, w rozwoju fizycznym, duchowym, w relacjach międzyludzkich nic nie dzieje się nagle, za dotknięciem. Wszystko dokonuje się powoli, jest procesem, rozwija się stopniowo, wymaga pracy, trudu, zaangażowania, a nieraz i cierpienia. Obecne zagrożenie epidemiczne wymaga od nas właśnie tego, czego wymaga życie na każdym etapie jego rozwoju: uwagi, cierpliwości, czekania, spojrzenia metafizycznego, prawego sumienia.
Niewątpliwie nasze poczucie zagrożenia posiada swoje źródło także w fakcie rezygnacji z metafizyki, duchowości i religii. W sytuacji zagrożenia życia, człowiek pozostaje w "bezradnej samotności". Nie chodzi o izolację od bliźnich i osamotnienie, ale o wewnętrzną samotność serca przed Bogiem. Wszystkie refleksje, które dzisiaj snujemy, brzmią banalnie, pusto. Człowiek pociesza i wspiera drugiego zawsze do pewnej granicy. Poza nią każdy zostaje sam ze swoim lękiem, brakiem poczucia bezpieczeństwa. Nawet najbliższe osoby, w sytuacji zagrożenia życia, pozostają zawsze na zewnątrz tego, co dzieje się w ludzkiej duszy udręczonej lękiem, bólem czy rozpaczą. Budzące się obawy o siebie i naszych bliskich, są wielkim wołaniem serca o obecność Boga, Jego moc i miłość w naszym życiu.
5. Obecne zagrożenie epidemią nie jest pierwszym w historii. W tych dniach Papież Franciszek pielgrzymował do cudownego obrazu Matki Bożej Salus Populi Romani oraz do cudownego krzyża św. Marcelego, przed którym modlili się rzymianie w 1522 roku w czasie panującej dżumy. Gdy w latach 1625–1629 w Wilnie szalała epidemia, św. Andrzej Bobola i jego współbracia służyli chorym pomocą duchową i ludzką. Wielu z nich oddało życie w posłudze ofiarom epidemii. Ofiarą posługi chorym na cholerę był także Karol Antoniewicz SJ, a bł. Wincenty Frelichowski zmarł w obozie koncentracyjnym w Dachau, posługując chorym na tyfus. W naszych czasach chorymi na epidemię zajmują się profesjonalne służby medyczne, wspomagane przez instytucje państwowe. Ale jako ludzie Kościoła, duchowni i świeccy, winniśmy zadawać sobie pytanie, jaka ma być nasza posługa wiernym w czasie epidemii. Odpowiedź wymagałaby rozeznania, otwartości, a nade wszystko modlitwy o światło Ducha Świętego. Paradoksalnie mówiąc, to właśnie dzisiaj, w czasach zagrożenia, możemy choć w części odzyskiwać utracone zaufanie wiernych z powodu nadużyć wobec nieletnich i zaistniałego zgorszenia. Wiarygodne jednak mogą stać się jedynie te propozycje, które będą wyrazem czystości serca oraz prawdziwej miłości Boga i bliźniego.
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.