Bez ograniczenia kontaktów ludzi epidemia SARS-CoV-2 w Finlandii trwałaby ok. 100 dni, ale zakaziłoby się wtedy ponad 60 proc. osób; państwowy system zdrowotny by tego nie wytrzymał - wynika z prognozy, którą władze fińskie posłużyły się, wprowadzając w kraju stan wyjątkowy.
Ograniczenia w życiu codziennym, których celem jest zminimalizowanie kontaktów międzyludzkich, dwukrotnie wydłużą okres trwania epidemii - z około trzech miesięcy do pół roku, ale jednocześnie liczba codziennych zakażeń może obniżyć się o 70 proc. - podano w opracowaniu Fińskiego Instytutu Zdrowia i Dobrobytu (THL), który podlega resortowi zdrowia i zajmuje się monitorowaniem rozwoju epidemii SARS-CoV-2.
Z modeli przygotowanych przez THL we współpracy z Uniwersytetem w Turku wynika, że zamknięcie szkół i praca zdalna spowolnią rozprzestrzenianie się koronawirusa w kraju. Spowodują też większą dostępność oddziałów intensywnej terapii, a wywoływana przez koronawirusa choroba Covid-19 dotknie mniej osób w wieku produkcyjnym - wynika z tych prognoz.
W modelu, który uwzględnia nałożenie na społeczeństwo szeregu ograniczeń, epidemia koronawirusa miałaby trwać około pół roku. Całkowita liczba zakażonych mieszkańców Finlandii objęłaby wtedy 40 proc. społeczeństwa. Z kolei w modelu bez wprowadzania stanu zagrożenia epidemicznego koronawirus rozprzestrzeniałby się szybciej, sama epidemia trwałaby ok. 3 miesięcy, ale zakażeniu mogłoby ulec nawet 65 proc. mieszkańców kraju.
Radykalne działania, na jakie zdecydowały się władze Finlandii, ogłaszając w tym tygodniu stan wyjątkowy, mają skutkować mniejszą liczbą zakażeń w pierwszej fali epidemii. Eksperci oczekują, że mimo wydłużonego okresu jej trwania zapadalność na Covid-19 rozłoży się w czasie. Po pierwszej fali przyjdzie następna, w której zakażonych będzie stosunkowo mniej, a pacjenci z pierwszej fali opuszczą już placówki medyczne. Oznacza to, że zagwarantowana zostanie wydajność służby zdrowia.
Według profesora Kariego Auranena z Uniwersytetu w Turku bez działań ograniczających każdy zakażony mógłby zarazić średnio dwie, a nawet trzy nowe osoby - wskaźnik wynosi w tym przypadku 2,2, a przy wprowadzonych ograniczeniach spada on do 1,8. Dodatkowe ograniczenia ogłoszone w tym tygodniu (m.in. zamknięcie szkół) przyczynią się do dalszego obniżenia wskaźnika zakażeń do 1,4.
Decyzję o wprowadzeniu stanu wyjątkowego fiński rząd ogłosił w poniedziałek; w środę nadzwyczajne przepisy w tym zakresie zaakceptował parlament. Stan nadzwyczajny ma obowiązywać do 13 kwietnia. O północy ze środy na czwartek zostały zamknięte granice. W środę odwołano wszystkie zajęcia szkolne - placówki otwarte są jedynie dla uczniów tych rodziców, którzy pracują w "newralgicznych sektorach z punktu widzenia funkcjonowania państwa". Obowiązuje także zakaz zgromadzeń z udziałem więcej niż 10 osób. Mieszkańcy mają unikać "zbędnego" pojawiania w miejscach publicznych. Zamknięte pozostają państwowe i gminne placówki kulturalne: muzea, biblioteki, teatry czy obiekty sportowe. Otwarte pozostają jednak przedszkola - w celu zapewnienia opieki najmłodszym, których rodzice muszą chodzić do pracy, a także galerie handlowe oraz kawiarnie i restauracje.
W 5,5-milionowej Finlandii potwierdzono dotąd 359 przypadków zakażeń SARS-CoV-2. Ponad połowa infekcji została zarejestrowana w stołecznym regionie Helsinek. Blisko 67 proc. zakażeń dotyczy osób z grupy wiekowej 25-54 lat. Każdego dnia odnotowuje się około kilkudziesięciu nowych przypadków, ale testom nie poddaje się już wszystkich z podejrzeniem choroby wywoływanej przez SARS-CoV-2, a jedynie chorujących na Covid-19 z wyraźnymi objawami tej choroby i należących do grup ryzyka. Badania są również przeprowadzane w przypadku personelu medycznego i przedstawicieli opieki społecznej.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.