Kenia potwierdziła w poniedziałek 16 przypadek koronawirusa.
Panikę w hrabstwie Siaya, w południowo-zachodniej części Kenii, wywołał przypadek księdza, który 11 marca wrócił do kraju z Rzymu, a 14 marca celebrował Mszę św. dla około 100 osób zebranych na pogrzebie w miejscowości Ugunja, udzielając zebranym komunii.
Kapłan miał następnie spędzić noc na parafii w sąsiedniej miejscowości Rarieda (jakkolwiek władze hrabstwa tego nie potwierdzają) a następnie udał się do stolicy Nairobi. Tam trafił do szpitala Kenyatta National Hospital, gdzie uzyskał wynik pozytywny na obecność wirusa - poinformował w poniedziałek 23 marca lokalny standardmedia.co.ke
W czasie, gdy kapłan sprawował Mszę św. w kraju nie obowiązywał jeszcze, obecny aktualnie, zakaz zgromadzeń publicznych.
Wynik pozytywny uzyskał również jeden z ministrów, o czym informuje BBC. Niestety polityk przerwał domową kwarantannę, spotykając się z innymi osobami. Władze poddały go przymusowej kwarantannie, pod groźbą karną.
Obecnie w Kenii, monitorowanych jest 500 osób, które miały kontakt z 16 zdiagnozowanymi przypadkami.
Rząd zaapelował do hoteli, w których goście są poddawani obowiązkowej kwarantannie, o obniżenie stawek o co najmniej połowę.
Przewoźnicy transportu publicznego zostali zobowiązani do przewozu nie więcej niż 60 proc. pojemności pojazdów.
Setki ludzi w stolicy straciły już pracę, wskutek zamknięć kolejnych branż.
W środę 18 marca rząd zawiesił wszystkie loty międzynarodowe, poza lotami towarowymi. Zawieszone zostały nabożeństwa w kościołach, modlitwy w meczetach, pogrzeby, szkoły i wszelkie zgromadzenia,
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.