Prokuratura oskarża Rwandyjczyka Emmanuela, wolontariusza diecezji w Nantes, o podłożenie ognia w trzech miejscach katedry: na dużych i małych organach oraz panelu elektrycznym. 39-latek przyznał się do podpalenia katedry i został aresztowany w nocy z soboty na niedzielę.
Emmanuel jest katolikiem. Był odpowiedzialny za zamknięcie katedry w piątek wieczorem w przeddzień pożaru. Miał wszystkie klucze do budynku. "W jego zeznaniach zauważono pewne sprzeczności" - stwierdził prokurator z Nantes Pierre Sennes.
"Praca ekspertów z centralnego laboratorium prefektury policji w Paryżu umożliwiła ustalenie obecności śladów produktu łatwopalnego" - wyjaśnił. "Zgodnie z naszymi informacjami to wysoce łatwopalny środek czyszczący. Te elementy pozwoliły nam ustalić kryminalne pochodzenie pożaru" - stwierdził Sennes, cytowany przez dziennik "Le Monde"
Śledczy przesłuchali 30 osób. Na nagraniu zarejestrowanym przez miejską kamerę na 15 minut przed pierwszym wezwaniem straży pożarnej o godzinie 7.45 rano pojawia się mężczyzna. Śledczy uważają, że jest to podejrzany - pisze "Le Monde"
Według dziennika oskarżony miał opuścić Francję z powodów formalnych już 15 listopada 2019 r. Z kolei "Le Parisien" twierdzi, że Rwandyjczyk miał wyjechać w marcu.
Emmanuel przyjechał z Rwandy do Francji w 2012 r, był zaprzyjaźniony z diecezją, wielokrotnie służył do mszy. Oskarżenie o podpalenie katedry wywołują niedowierzanie wśród ludzi, którzy go znali.
"Nie sądzę, żeby mógł podpalić katedrę. To miejsce, które kocha" - powiedział strażnik katedry Jean-Charles Nowak. "To człowiek spokojny, bardzo miły, uśmiechnięty, ale raczej milczący. Wiem, że ma wiele problemów zdrowotnych i bardzo cierpiał w Rwandzie. Oddał przysługę ojcu Champenois, który nie miał nikogo, kto mógłby służyć do mszy w sobotę wieczorem. Dlatego też regularnie służył do mszy" - powiedział Nowak stacji BFM TV.
Rektor katedry ks. Hubert Champenois po pierwszym aresztowaniu Rwandyjczyka oświadczył, że ma "całkowite zaufanie" do tego wolontariusza. Organista Michel Bourcier również nie wierzył w winę Emmanuela. W wywiadzie dla dziennika "Ouest-France" określił Rwandyjczyka jako niezwykle uprzejmego. Gazeta przytacza maile oskarżonego wysyłane do znajomych osób z diecezji, w których skarżył się na kłopoty zdrowotne oraz na nieprzedłużenie mu wizy oraz odrzucenie wniosku o przyznaniu mu statusu uchodźcy.
"Mój klient gorzko żałuje swojego czynu. Jest teraz pochłonięty wyrzutami sumienia i przytłoczony ogromem wydarzeń. To ktoś, kto się boi" - stwierdził adwokat oskarżonego, mecenas Quentin Chabert, którego cytuje dziennik "Le Figaro".
Pożar w katedrze św. Piotra i Pawła w Nantes wybuchł w sobotę 18 lipca, przed godz. 8 rano i został opanowany około godz. 10. W akcji gaśniczej brało udział ok. 100 strażaków. W pożarze całkowicie spłonęły barokowe organy z XVII w., które uniknęły zniszczenia podczas rewolucji francuskiej i pożaru świątyni w styczniu 1972 roku. Prace rekonstrukcyjne po tamtym pożarze trwały 13 lat.
Oprócz organów 18 lipca zniszczone zostały również XVI-wieczne witraże, stalle i obrazy. Szczęśliwie nie ucierpiały zlokalizowane w pobliżu chóru nagrobki księcia Franciszka II i Małgorzaty de Foix, rodziców ostatniej księżnej niezależnej Bretanii, późniejszej królowej Francji, Anny Bretońskiej.
Rwandyjczykowi grozi kara 10 lat pozbawienia wolności i grzywna w wysokości 150 tys. euro.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.